Żegnam Pana Brata
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
30.04.2011.

Żegnam Pana Brata

Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2024

Felieton    „Nasz Dziennik”    30 kwietnia 2011

Chociaż - jak mawiał oberprokurator Najświętszego Synodu Konstanty Pobiedonoscew - „wszyscy ludzie” i „cały kraj” żyje oczekiwaniem na beatyfikację Jana Pawła II, dla mnie dzisiejszy dzień oznacza pożegnanie Stanisława Szczuki, który przez wiele lat zaszczycał mnie swoją przyjaźnią. Pochodzący ze starej szlacheckiej i zasłużonej dla Rzeczypospolitej rodziny Stanisław Szczuka był adwokatem - ale nie zwyczajnym adwokatem, tylko adwokatem bardzo odważnym - jednym z grona nielicznych odważnych adwokatów, do których m.in. należał również Andrzej Grabiński, Jan Olszewski i Władysław Siła-Nowicki. Za pierwszej komuny bez wahania stawali w obronie osób prześladowanych politycznie, a niekiedy również sami ponosili konsekwencje swego zaangażowania. To właśnie, w postaci zawieszenia w prawach wykonywania zawodu, przytrafiło się Stanisławowi Szczuce, ponieważ ówczesne władze uznały, że broniąc Wojciecha Ziembińskiego, nie zachował wobec nich oczekiwanego respektu. Dzisiaj, kiedy rozmaici męczennicy ostatniej godziny natrętnie demonstrują chwalebne blizny, warto wspomnieć choćby rok 1976, kiedy to Stanisław Szczuka wraz z Janem Olszewskim, Wojciechem Ziembińskim i Antonim Pajdakiem wystosowali otwarty List 14, protestujący przeciwko umieszczeniu w konstytucji PRL zapisu o wiecznym sojuszu ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zapis ten, jak wiadomo, został tam umieszczony z inicjatywy Edwarda Gierka, którego mądrość etapu całkiem niedawno wykreowała nie tylko na patriotę, ale nawet - na patriotę wybitnego. Kiedy w tym zwłaszcza kontekście wspominamy Stanisława Szczukę i List 14, to między innymi dlatego, byśmy nie utracili poczucia miary co do patriotyzmu, a zwłaszcza - patriotyzmu prawdziwego.

Stanisław Szczuka był człowiekiem niezwykle kulturalnym, uprzedzająco grzecznym, ale zarazem niezwykle wyrazistym w poglądach i z tego powodu bywał rozmówcą bardzo trudnym. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek skonfundowała go sytuacja, gdy był sam przeciwko wszystkim - również z tego powodu, że uważał, iż poglądy które mogą być bez zastrzeżeń przyjmowane przez wszystkich, nie mają wielkiej, a prawdę mówiąc, nie mają żadnej wartości. Nie znaczy to, że był jakimś nie znoszącym sprzeciwu doktrynerem. Przeciwnie - rozmowa z nim była zawsze bardzo interesująca i inspirująca, również z tego powodu, że był nieprzebraną skarbnicą rozmaitych wiadomości, które - podobnie jak w dawnych czasach - również dzisiaj można uzyskać tylko bezpośrednio. Nie tylko zresztą wiadomości - także i opinii, które w środowisku czcicieli nieubłaganego postępu wzbudziłyby zgrozę. Bo Stanisław Szczuka był prawdziwym konserwatystą, takim konserwatystą starej daty. Pewnie dlatego w jednym z wywiadów został odmalowany w niezwykle ciemnych barwach przez hołdującą nieubłaganemu postępowi własną córkę, Kazimierę Szczukównę.

Nie wszystkie jego przewidywania okazały się trafne. Kiedyś na imieninach Adama Michnika, w dobrym chmielu wygłosił pod adresem solenizanta słynną przepowiednię: „Jeszcze będzie w Polsce git; z polską szlachtą - polski Żyd”. Ku zaskoczeniu wielu słuchaczy, bowiem nie wszyscy wiedzieli, że Stanisław Szczuka w wolnych chwilach zajmował się również mową wiązaną. W tej dziedzinie za swego mistrza uznawał Janusza Szpotańskiego, autora m.in. „Towarzysza Szmaciaka” oraz „Carycy i zwierciadła”, które w koszmarnych czasach pierwszej komuny dostarczyły ludziom tyle radości. Niestety - „polski Żyd” wolał pójść w całkiem innym kierunku, w kierunku instalowania w naszym nieszczęśliwym kraju szlachty jerozolimskiej. Wiadomo już zatem, że nie tylko nie będzie „git”, ale na domiar złego można spodziewać się w Polsce rozmaitych paroksyzmów.

Jeśli chodzi o mnie, to Stanisław Szczuka absolutnie nie przyjmował do wiadomości moich zapewnień, że jestem wnukiem chłopów - podobnie jak nie znosił tytułowania go mecenasem. Kiedy ofuknięty za pierwszym razem zapytałem, w jaki wobec tego sposób mam się do niego zwracać, odpowiedział, że tak, jak to jest przyjęte w stanie szlacheckim: Panie Bracie! Więc odtąd tak właśnie się do niego zwracałem, a i on moje zapewnienia o chłopskim pochodzeniu zbywał lekceważącym: „A co tam Pan Brat wie!” Zmarł 21 kwietnia br. w wieku 83 lat. Pogrzeb, rozpoczęty Mszą św. w kościele p.w. św Karola Boromeusza o godzinie 12, odbędzie się właśnie dzisiaj. A Pan Brat już na pastwiskach niebieskich...

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.