Bierność: Diagnoza, nie Apel
Wpisał: Mirosław Dakowski   
03.05.2011.

Bierność: Diagnoza, nie Apel

 

Mirosław Dakowski

 

Cukier

            Przed niewielu laty rozgrywała się batalia o polski cukier. Głównie w sejmie i przyległościach (to tam – dają i biorą łapowe, jurgielt), ale też były apele w Radio Maryja i Naszym Dzienniku.

            Duże rzesze narodu były poruszone. W sejmie, protestującego z trybuny sejmowej posła Gabriela Janowskiego siła wyrzucono z sali. A protestował przeciw odebraniu („sprzedaży”) naszych cukrowni. Miał mocne argumenty. Potem „nieznany sprawca”  nafaszerował go narkotykami i środkami pobudzającymi. Wszystkie meRdia z lubością pokazywały go w tym stanie widzom. Nagle znikł ich humanitaryzm, walka o godność, pochylanie się z troska.

            Już nie było znaczących protestów rolników ani całego Narodu. Cukrowni nas pozbawiono, rolnikom odebrano hodowlę buraka cukrowego, biorą teraz żebracze „dotacje z UE” i renty.

            Teraz cukier jest tańszy w Niemczech, więc mrówki przenoszą (!) „niemiecki cukier” do nas. Tam zaś z pogardą wydzielają polaczkom w sklepach po parę kilo. Czy ktoś kojarzy to z faktem, że nie dało się wyprowadzić setek tysięcy ludzi na ulice z protestem?

 

Stocznie

            Stocznie były za PRL-u motorem gospodarki obłożone zamówieniami, pracowały dla nich tysiące firm w kraju (modne wtedy słówko: „kooperacja”).

            Ale... Tam rozpoczęła się w 1980-tym  rzeczywista walka Polaków o Niepodległą. Potem, dość szybko dopuszczono tam „doradców”. ”Stanęli na czele” mędrcy, kolesie i współpracownicy Kiszczaka i wyprowadzili ten ruch w krzaki. A zemsta Systemu, zemsta od Rakowskiego do Tuska, przemysł stoczniowy zniszczyła. Pamiętają Państwo „arabskiego inwestora”, jakąś Kashogi itp? Jeszcze parę lat wcześniej kapitan żeglugi wielkiej Bolesław Hutyra  jechał ze współpracownikami na negocjacje w sprawie stoczni do ministra.

            Pod Nidzica dosięgły ich twarde gąsienice maszyn drogowych. Znajomy, osoba powszechnie znana (JG) dostał wtedy telefon od Hutyry, że mieli wypadek, że ...jakoś się pewnie... Prokuratura, która znalazła się na miejscu zdarzenia, stwierdziła, że wszyscy zginęli natychmiast,  że Bolesław Hutyra miał zmiażdżona głowę. Naród nie wyszedł na ulice. Potem były żałosne jęki resztki stoczniowców, by szanowano ich godność, by nie wyrzucano ich z pracy naraz, lecz po kolei.

Przemysłu stoczniowego nie mamy.

Górnictwo

            Gdy „Walduś” Kuczyński, szara eminencja za czasu paru premierów, wraz z podległymi meRdiami grzmieli, że polskie górnictwo węglowe jest deficytowe, niepostępowe i niszczyli je („popiwek” Balcerowicza!), wielki, mądry energo-analityk Aleksander Szpilewicz mówił i pisał (między wielu innymi), że należy uszeregować nasze 71 kopalni według ich rentowności i wykorzystania zasobów. Niektóre dawały wydobycie ponad 70 ton na pracownika na miesiąc, a inne- trzy i pół tony.. To świadczyło tak o warunkach na dole, jak i o obrośnięciu urzędnikami na powierzchni. Postulował, by zamknąć pięć czy dziesięć kopalni przynoszących najmniejsze dochody, najbardziej robactwem biurokracji oblazłych.

            Postąpiono odwrotnie. Dobijano górnictwo systematycznie. Przed paru laty usłyszałem od „nowych fachowców”, że Polska teraz ma zapasy węgla na ok. 50-70 lat. Kraj, którego eksploatowalne zasoby starczały na przeszło 300 lat.

            Górnicy oczywiście bronili już godności, resztek miejsc pracy...

            Ale Naród nie obronił swego górnictwa.

 

Jaja?

Takich przykładów sto... ciśnie się na usta czy na pióro co bardziej pamiętliwym. Nie kontynuuje tej potwornej wyliczanki.

            Gdy na Węgrzech ujawniono, że jakiś socjalistyczny premier przyznaje, iż okłamywał i okłamuje naród – Węgrzy wyszli na ulice, rząd spłynął do kanalizacji.

            U nas - w podobnych sytuacjach młodzi ludzie rzucają się do klawiatur - i niewybrednie obrzucają się nawzajem wyzwiskami. Potem jadą ze skrzynką piwa na majówkę. „Paaaaanie, co mi tam! Jakoś to będzie”.

Nie  przerysowuję, jedynie upraszczam.

 

100 miliardów - damy!

 

Teraz, 26 kwietnia 2011 roku, w dwudziestą piątą rocznice wybuchów w Czarnobylu (Reaktor nr. 4), a mając świeżo w pamięci wybuchy w Fukushima 1 (Dai-iczi to jeden) czterech reaktorów i sześciu zbiorników z wypalonym (!) paliwem, w tym MOX, nie reagujemy wystarczająco mocno na groźby rządzących i ich medialnych sługusów, że odbiorą nam - dla naszego dobra oczywiście -  kolejne 100 miliardów złotych. Te miliardy pójdą (jeśli pozwolimy) na zasilenie przemysłu reaktorów zdychającego z braku zamówień. Komiwojażerowie Westinghouse (Daniel S. Lipman, wiceprezes) i Ariva (Fr) kręcą się po Polsce, Kongo, Indonezji i innych krajach, dla nich „perspektywicznych” . Z pełnym workiem paciorków i miedzianego drutu.

Przecież, gdyby pod Mincówkę 26 kwietnia w sprawie EJ prrzyszedł co dziesiąty warszawiak, to ten Hilary Minc (czy jego obecny avatar) znikłby z życia politycznego, wraz z jego  pomysłami na rabunek w ciągu tygodni.

Jeśli i teraz damy milczącą, śpiącą ZGODĘ na kolejny jawny rabunek - to widocznie za skutecznie nauczono nas bierności, za mało jeszcze dostaliśmy w DUPĘ .

 

Wtedy będzie tylko gorzej, jeszcze gorzej.

 

To już nie APEL, to konstatacja.

Zmieniony ( 03.05.2011. )