Kibice odsyłają mandaty Radni PiS oczekują, że policjanci wytłumaczą się z zastosowanych wobec kibiców środków Adam Białous Zatrzymani przez policję kibice Jagiellonii Białystok, którzy manifestowali przed Podlaskim Urzędem Wojewódzkim swoje niezadowolenie z rządowych decyzji zamykania dla nich stadionowych trybun, zamierzają domagać się przed sądem odszkodowania za, ich zdaniem, bezprawne zatrzymanie. Kibice angażują już swoich pełnomocników prawnych w celu wystąpienia na drogę sądową. - Będę w sądzie reprezentował grupę kibiców, którzy zostali, w mojej opinii, zatrzymani wbrew prawu - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Wojciech Wójcicki, białostocki radca prawny. - Nie było w tej sytuacji powodu, aby policja mogła zastosować środek tak represyjny jak zatrzymanie. Wszyscy moi klienci mieli bowiem przy sobie dowody osobiste czy inne dokumenty potwierdzające ich tożsamość i informujące o ich adresach zamieszkania. Wystarczyło więc, aby policja spisała te dane - dodał Wójcicki. Czterdziestu trzech kibiców Jagiellonii Białystok, ubiegłorocznego zdobywcy Pucharu Polski i Mistrza Polski, zostało zatrzymanych przez policję we wtorek pod siedzibą Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie przyszli, aby oczekiwać na decyzję w sprawie ewentualnego zamknięcia stadionu dla kibiców. Kiedy kibice dowiedzieli się, że wojewoda podlaski Maciej Żywno (PO) postanowił zamknąć sektor, w którym może zasiąść dwa tysiące osób, wyrazili swoje oburzenie tą decyzją. Winą za częściowe zamknięcie przed nimi stadionu przy ulicy Słonecznej w Białymstoku obciążają premiera Donalda Tuska. Dlatego pod urzędem skandowali hasła skierowane przeciwko prowadzonej przez jego rząd polityce i jego osobie. Policja uznała, że "okazali w ten sposób lekceważenie Konstytucyjnym Organom Rzeczypospolitej Polskiej". W rezultacie zatrzymanych zostało kilkudziesięciu uczestników spontanicznej manifestacji, w tym osoby nieletnie. Zatrzymanych przewieziono na komisariat. Tu wręczono im mandaty w wysokości od 500 do 1000 złotych. Większość zatrzymanych ich nie przyjęła. Po kilku godzinach przetrzymywania na komisariacie kibice zostali wypuszczeni. Wczoraj wszystkie osoby ukarane mandatami, po konsultacji z prawnikami, postanowiły ostatecznie ich nie przyjąć i je zwrócić (jest to możliwe w ciągu 7 dni od daty wystawienia). Policja ostrzega, że grozi im za to sprawa sądowa. W obronie praw zatrzymanych kibiców stanęli członkowie PiS. Na dziś radni miejscy Prawa i Sprawiedliwości zaplanowali konferencję prasową, podczas której chcą przedstawić swoje żądanie skierowane do władz miasta (rządzi tu koalicja PO - Forum Mniejszości Podlasia), by w trybie pilnym zwołać komisje bezpieczeństwa oraz sportu, z udziałem zarówno kibiców, jak i przedstawicieli policji. Radni chcą, aby funkcjonariusze wyjaśnili powody zamknięcia dla kibiców stadionu miejskiego. - Uważam, że wobec kibiców zostały zastosowane przez policję praktyki jak za PRL. Ktoś, kto krytykuje władzę, jest zatrzymywany i karany - mówi Rafał Rudnicki, szef klubu radnych PiS. Podobny wniosek w Sejmie, dotyczący zwołania sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, złożył już szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. "Zachodzi obawa, że decyzje administracyjne dotyczące zamykania stadionów i surowego, prewencyjnego traktowania kibiców ograniczały prawa i wolności obywatelskie, których ochrona gwarantowana jest konstytucyjnie" - czytamy w tym wniosku. Osobne oświadczenie w tej sprawie przesłali do mediów podlascy posłowie z tego ugrupowania. List protestacyjny do resortu spraw wewnętrznych wystosowała też Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która uważa, że władza powinna odpowiadać na krytykę nie siłą, lecz argumentami.
|