Antysemita Wojciech Kossak
Wpisał: coryllus   
25.05.2011.

Antysemita Wojciech Kossak

coryllus 24.05.2011 http://coryllus.salon24.pl/309546,antysemita-wojciech-kossak

 W miarę jak posuwamy się do przodu okazuje się, że coraz więcej postaci z naszej historii, postaci wybitnych i sławnych to po prostu antysemici. Wystarczy zajrzeć do ich pism, do spuścizny pozostawionej w szufladach, by znaleźć tak kwiatki, które dziś wywołują zażenowanie i nie mogłyby być publicznie odczytane nigdzie poza salą sądową w czasie procesu o szerzenie ksenofobii. Tak jest nie tylko z twórcami lotów niższych, czerpiącymi inspiracje z życia sfer przedmiejskich i robotniczych, takimi jak Hłasko Marek. Tak jest również z tymi, którzy żyli i tworzyli na szczytach towarzyskich, politycznych – właściwie każdych. Weźmy sobie takiego na przykład Kossaka Wojciecha i jego „Wspomnienia”. Jest w tych wspomnieniach fragment taki oto, który umieszczam tu w całości, choć długi jest i trudno mi przepisywać:

Upadek sztuki polskiej mamy do zawdzięczenia po części Żydowi, panu Wienerowi. Pan Wiener był rodzajem ministerialnego myszuresa do posług sekretnych, gdy ekscelencja Badeni był prezesem ministrów. Po kryzysie tego ministerium, jak mi to ekscelencja Abrahamowicz sam opowiadał, zjawił się pan Wiener „cały spłakany” u niego z zapytaniem , co się z nim teraz stanie, no i… i daliśmy mu sekcję sztuk pięknych w Ministerium Oświat, mówił trochę zaambarasowany ekscelencja Abrahamowicz do mnie. Pan Wiener z punktu wytoczył wojnę sztuce tej, która od cinque cento jest szeregiem nieprzerwanych arcydzieł podpisanych: Leonardo da Vinci, Durer, Holbein, Velazquez, Hals, Rembrandt, Van Dyck, Philippe de Champaign. Voucher, Ingres, Delaroche, Meissonier, Matejko, Bastion Lepage, Bonnat, Chełmoński, aby protegować sztukę panów Exnera, Klimta, Saszy Schneidera, Liebermanna, Mucha, Hodlera i Klingera. Tylko secesja wiedeńska mogła się spodziewać subwencji i zakupów do galerii, reszta mogła śmiało iść paść gęsi.

Akademia Krakowska nie w ciemię bita przystąpiła wobec tego także do secesji wiedeńskiej, a że trzeba było w secesji wystawiać obrazy będące negacją tamtej sztuki, co zresztą jest nadzwyczaj łatwą rzeczą, więc też się do tego dostroili.

Dziś pana Wienera już nie ma, zrobił się w końcu tak nieznośny w Wiedniu, że, że…proszę się nie śmiać – dano go do sekcji baletu w Operze. „Sztuka” się rozbiła, a polska sztuka we wspaniałym swym, niesłychanym w dziejach sztuki świata odruchowym wybuchu zgnębionego narodu powstrzymana została.

Eto wsio czierez Jewrejew – jak mawiał jeden z bohaterów prozy Marka Hłaski. I nie ma co się śmiać proszę Państwa, bo fakty jakie są każdy widzi. Oto w tym roku na biennale w Wenecji Polską sztukę reprezentować będzie artystka z Izraela niejaka Yael Bartana. Nie jest to co prawda pan Wiener, ale tego akurat należy żałować. Ja rozumiem, że Kossakowi nie podobało się to co lansował ów urzędnik, ale gustu mu odmówić nie sposób. Pan Wiener po prostu przyjął inne niż Kossak kryterium. Co wcale nie znaczy, że było ono z dzisiejszego punktu widzenia gorsze. Istotą problemu było to, że Wojciech Kossak chciał lansować swoich, a pan Wiener swoich. W nieboszczce Austrii ten drugi miał znacznie więcej do powiedzenia, co zakończyło się tak, że wielu utalentowanych malarzy secesyjnych pochodzenia żydowskiego zyskało sławę i pieniądze. Dziś nikt nie kwestionuje wielkości takiego choćby Hodlera, bo co do Muncha to już bywa różnie. Było minęło. Historia zaś powtarza się jako farsa. I dziś tę farsę możemy właśnie oglądać. Ludzie, którzy wylansowali na gwiazdę sztuki polskiej artystkę z Izraela nie tylko nie mają nic wspólnego z panem Wienerem, ale pewnie ich postępek wywołał by szczere zdziwienie tego ostatniego. Można bowiem mieć różne szajby, można mieć różne upodobania i gusta, ale w sytuacjach kryzysowych lub takich, które rokują sukces i zarobienie ładnych paru groszy należy bezwzględnie popierać swoich. Wiedział o tym Kossak i wiedział o tym Wiener i aż szkoda, że nie wiem, które gwiazdy baletu występującego w Operze wiedeńskiej mają mu do zawdzięczenia karierę międzynarodową i pieniądze. Nie jest to pewnie trudne do wykrycia, jeśli więc ktoś ma ochotę pogrzebać w źródła, zachęcam szczerze.

Póki co artystka z miasta Tel –Aviv będzie pokazywać swoje filmy, których bohaterem jest nie kto inny tylko Sierakowski. I nie chce mi się nawet pisać o tej nędzy, bo już raz to zrobiłem. Nie ma sensu się powtarzać. I nie mówcie mi, że nie ma nic nowego pod słońcem. Jest. I wyraźnie widać to w tym przykładzie. W czasach Kossaka dobrze było wiadomo kto jest kim. I dobrze było widać jak tolerancyjne i otwarte było ówczesne społeczeństwo. Pan Wiener był przecież urzędnikiem państwowym najwyższego szczebla, a kiedy jako tenże urzędnik popierał swoich nikt nie śmiał mu się sprzeciwić. Nie znamy dokładnych przyczyn, dla których przesunięto go do sekcji baletu, ale przypuszczam, że chodziło raczej o jakieś niestosowne zachowania wobec szlachetnie urodzonych, a nie o protekcję i gusta. Nikt także nie dziwił się temu, że swoich, za swoje pieniądze, popiera Kossak. Dziś sprawy się odwróciły, a raczej obróciły w przestrzeni stereometrycznej tak, że nie sposób zorientować się co jest czym. Oto jury, ponoć nasi, popiera artystkę „ich”, która – ach, żeby to widział pan Wiener – nie dość, że nie ma talentu to jeszcze pokazuje filmy z jakimś okularnikiem w roli głównej. To są rzeczy nie do pojęcia w tamtych, ileż prostszych czasach, a i nam dziś trudno je zrozumieć. Ileż byłoby sympatyczniej gdyby w tym Izraelu znaleźli rzeczywiście kogoś kto coś potrafi, ale może tam już po prostu nikogo takiego nie ma? A może kryteria, którymi się to nasze jury kierowało także są różne od tych, którymi kierował się pan Wiener. Nie popierał on przecież wszystkich „swoich” popierał tych, których uważał za najlepszych. A ci co? Nie swoi, popierają nie swoją i w dodatku najgorszą. Świat zszedł na psy. A szkoda, bo ładnie się z tą secesją wszystko zapowiadało.