Grzegorz Braun specjalnie dla NCZ: Salon goni w piętkę!
Wpisał: Rafał Pazio   
26.05.2011.


 

czwartek, 26 maja 2011 źródło/autor Najwyższy Czas!, Rafał Pazio, Grzegorz Broński

O reakcjach po wypowiedzi na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim przy okazji promocji filmu „Eugenika – w imię postępu” z reżyserem GRZEGORZEM BRAUNEM rozmawia Rafał Pazio (specjalnie dla NCZ!).

Jak reaguje Pan na całe to zamieszanie wokół wykładu na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim?

– Refleks szachisty. Na KUL-u gościłem ponad miesiąc temu z przedpremierowym pokazem mojego filmu „Eugenika – w imię postępu” – na zaproszenie rozpędzonego właśnie koła naukowego młodych historyków (którym szczerze współczuję) oraz miesięcznika „Polonia Christiana” (który szczerze polecam). Jedno z pytań dotyczyło właśnie niesławnej pamięci metropolity lubelskiego, którego podwójne życie jest wszak faktem należącym do historiografii już kilka ładnych lat.

Za publikacjami Sławomira Cenckiewicza i ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego przypomnę, że abp Józef Życiński – niech mu ziemia lekką będzie – przez 13 lat (1977-1990) służył komunistycznej bezpiece (SB) jako tzw. osobowe źródło informacji – był zarejestrowany pod numerem 1263 przez Wydział IV KW MO w Częstochowie jako TW „Filozof”. Wedle zachowanych dokumentów, został pozyskany do współpracy przez naczelnika tegoż wydziału, ppłk. Alojzego Perliceusza, a jego kolejnymi oficerami prowadzącymi byli: kpt. Stanisław Boczek (1978-1984) i por. Zbigniew Kalota (od 1984). Na spotkania z nimi ks. Życiński przybywał m.in. do lokalu kontaktowego o kryptonimie „Wanda” (ul. Józefitów 15/7 w Krakowie). Nieboszczyk Życiński nie tylko pokrętnie negował te i inne doskonale znane sobie fakty, ale także uciekał się do szeregu perfidnych, manipulacji, mających osłonić podobne felery biografii innych prominentnych uczestników życia publicznego.

Przykładem przypadek prof. Jerzego Kłoczowskiego – TW „Historyka”, na użytek którego inicjował abp Życiński modelową kampanię antylustracyjną, rzucając „fatwę” na Stanisława Michalkiewicza: „szczyt prymitywizmu moralnego” – co natychmiast spopularyzowała „Gwiazda Śmierci” z ulicy Czerskiej i telewizja WSI 24, a na ten zew liczne „autorytety” podpisały się wówczas pod listami potępiającymi.

Proszę nie zapominać, że abp Życiński był tej łajdackiej nagonki pierwszym naganiaczem i tego koncertu na pudła rezonansowe pierwszym solistą.

Jak ocenia Pan skalę ataków?

– Jak dla mnie – imponująca. Ale przecież wyraźnie nie o mnie niegodnego ani nie o samego TW „Filozofa” chodzi. Że termin publikacji był wybrany tak, żeby „przykryć” telewizyjną premierę mojego filmu – to przecież stanowczo za mało. Że trzeba raz na zawsze zdyscyplinować kółka naukowe i senaty uczelni, żeby nie ważyły się zapraszać, kogo nie trzeba? Że KUL ma być albo odzyskany dla obozu postępu, albo zniszczony? Że akurat wakuje lubelski stolec biskupi (nota bene tymczasowo p.o ordynariusza jest bp Cisło – TW „Rzymianin”) – i trzeba sprawdzić, czy nuncjusza da się „ustawić”? Że każda okazja dobra żeby przywalić Radiu Maryja i TV Trwam, których gościem bywałem? Nie wiem, jakie są doraźne, a jakie ostateczne cele tej akcji – ale z ciekawością czekam, co zaserwują na drugie danie.

Dziś ustala się, kto ze strony KUL organizował spotkanie, więc szuka sie winnych, aby ich pewnie ukarać lub napiętnować. Co Pan o tym sądzi?

- Jedyna analogia, jaka się nasuwa, to rytuały życia publicznego za starego reżimu: wezwania do samokrytyki, listy potępiające i publiczne “odcinanie się”, żądania cenzury prewencyjnej – jak widać, bierutowskie i “marcowe” standardy mają pełne prawo obywatelstwa w życiu akademickim post-PRL-u.

Monika Olejnik, w której programach obszernie odnoszono się do sprawy, stwierdziła, że młodzież powinna była zareagować i wyjść. Co sądzi Pan o takim postawieniu sprawy?

- To właśnie świat według „Stokrotki”: kiedy hydra reakcji podnosi głowę, jak się nie da od razu uciąć – przynajmniej wyjść, żeby nie było na nas. Pani Olejnik oczywiście ośmiesza się, ale przecież służba nie drużba. Nota bene w poświęconymi mi wydaniu programu telewizyjnego, bodaj „Kropka nad WSI”, ogłosiła, że „dzwoniła do mnie”, ale rzekomo „odmówiłem udziału” – jedno i drugie jest bezczelnym kłamstwem. Ale przecież gra do jednej bramki to specjalność i ulubiona dyscyplina tej zasłużonej funkcjonariuszki frontu ideologicznego.

Rektor KUL w swoim oświadczeniu wyraża ubolewanie. Twierdzi, że została naruszona godność zmarłego i dobre obyczaje. Jak Pan przyjmuje argumenty rektora?

Jego Magnificencja hołduje horrendalnej hipokryzji – nad czym ja z kolei ubolewam.

O czym świadczy tak ostry atak na Pana ze strony tak zwanego salonu?

- Szczerze? W piętkę gonią.

Dziękuję za rozmowę.

GRZEGORZ BRAUN (ur. 1967) – reżyser, publicysta, zdeklarowany monarchista – autor m.in. filmów dokumentalnych: „Wielka ucieczka cenzora”, „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, „Marsz wyzwolicieli” oraz szeregu filmów z cyklu „Errata do biografii”.

Grzegorz Braun podczas wizyty na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim stwierdził, że Józef Życiński jako uczestnik życia publicznego w Polsce był “kłamcą i łajdakiem”: – Łajdactwem nazywam przyczynianie się do szerzenia zamętu wśród bliźnich i rodaków, zamętu w sprawach kluczowych w płaszczyźnie politycznej, społecznej, w świeckim wymiarze dziejów. Łajdactwem było perfidne oszukiwanie opinii publicznej w sprawach lustracyjnych”. Powyższa wypowiedź rozpętała w tzw. “salonie” burzę (również antylustracyjną)

Rafał Pazio