BO MAM PARSZYWY CHARAKTER
Wpisał: ROLEX   
03.06.2011.


BO MAM PARSZYWY CHARAKTER

ROLEX http://lubczasopismo.salon24.pl/obamawpolsce/post/312127,bo-mam-parszywy-charakter

 

Wizyta amerykańskiego prezydenta, o której doniosłości pisałem w poprzedniej notce, obok deszczu gestów i uśmiechów, przyniosła już pierwsze korzyści. Po pierwsze przyniosła wszystkim Polakom wiedzę, że nie są bezpieczni. Zablokowanie pół miasta na pół dnia świadczy o tym właśnie. Jeśli w jakimś kraju są służby bezpieczeństwa, i są to służby fachowe, to jest: właściwie wyszkolone i dowodzone, odcinki miasta, którymi ma ochotę jechać dostojny, blokuje się na czas przez który dostojny jedzie, i ani minuty dłużej, bo przestrzeń jest publiczna i wszyscy obywatele są dostojni nie mniej.

 

Jeśli służby fachowe nie są, to jest: nie są właściwie wyszkolone i dowodzone, to nie znając właściwych technik i nie mając wpojonych procedur, blokują miasto na pół dnia, bo tylko tak potrafią zapewnić dostojnemu w miarę płynne przemieszczanie się. A resztę obywateli służby mają tam, albo i głębiej tam, bo tak im zostało po epoce porno-komunizmu (schyłkowa epoka komunizmu, w którym bohatersko usiłowano zastąpić puste haki w „mięsnymi” obnażoną ludzką szynką na ekranach telewizorów. Ku siurpryzie „kiszczaków” nie udało się) i epokach wcześniejszych.

 

To mentalne dziedzictwo tłumaczy ponadto największą ilość podsłuchów zakładanych Polakom w krajach Unii. Jest to pozostałość po procedurach wypracowanych w ramach twórczości teoretycznej Milicji Obywatelskiej, co zapoczątkował generał Jóźwiak, i do czego jego następcy wnieśli twórczy wkład. Otóż jak staruszce zginęło pół tony węgla, należało olać, a jeśli staruszka nazywała się – dajmy na to: Brystygierowa, to aresztowało się prewencyjnie wszystkich znanych Milicji Obywatelskiej recydywistów, i tłukło po mordzie, aż się któryś przyznał. Jak się przyznał więcej niż jeden, to mieliśmy szajkę, jak kilkunastu to związek przestępczy, a jak wszyscy, to to było zbrojne podziemie i komendant powiatowej komendy milicji dostawał kopa w górę.

 

Te urocze praktyki, ten typ myślenia, przetrwał do dzisiaj, i dlatego generał Janicki dostał awans po Smoleńsku, największej wpadce służb specjalnych od czasu zasztyletowania Juliusza Cezara. Chwała Bogu, że Biuro Ochrony Rządu nie przewiduje instytucji marszałka miejskiego koronnego, bo wtedy wysadziłby pewnie z pół wojewódzkiego miasta.

 

Innym niepokojącym objawem, świadczącym o tym samym – to znaczy, że o bezpieczeństwo własne i własnej rodziny należy zadbać samemu, była skala desantu amerykańskich federałów oraz skala użycia przez nich ciężkiego sprzętu, z rozmachem znanym z Kabulu.

 

Chwilę się na tym zatrzymałem, i wyszło mi na to, że Barackowie Obamy tego świata są od gestów, a służby specjalne od myślenia i analizowania źródeł potencjalnych zagrożeń, bo są to, ujmując lapidarnie, poważne chłopaki, w odróżnieniu od naszych chłopaków: wesołych.

 

I jakby te służby nie lubiły naszych obłapiających się lubieżnie z pułkownikiem Putinem wesołków, i jakich by Barackowie Obamy tego świata nie czyniły wobec nich formalnych gestów sympatii, to nie zabawa. Służby mogą mieć dwojaki wynik swoich analiz: albo zbrodnia albo głupota, a jeśli głupota, to i tak zbrodnicza.

 

Żeby podać tylko jeden, pierwszy z brzegu, przykład materiału do analiz mogących prowadzić do takich wniosków. Jeśli do zorganizowania wizyty prezydenckiej w obcym kraju premier Tusk (to on jest tutaj albo sprawcą kierowniczym albo urzędnikiem odpowiedzialnym albo idiotą) sowieckiego* superszpiega Tomasza Turowskiego, którego Radosław Sikorski przyjmuje do roboty, a wcześniej Władysław Bartoszewski rekomenduje do dalszego przeszkolenia na Kubie, bo – jak oświadcza, w Moskwie go lubią, to mamy tutaj klasyczny przykład albo siatki konfidentów obcego i wrogiego NATO i USA mocarstwa albo – i ja tego nie wykluczam, bo nie wiem**, przykład takiego mechanizmu awansu, który promuje debili. Debili w sensie klinicznym (broń Boże, żeby to był epitet języka potocznego!) zgodnie z opisem prof. Tadeusza Bilewicza, który zasuflował nam Ludwik Dorn w swoim ostatnim wpisie (http://ludwikdorn.salon24.pl/), a ja nie mogę się oprzeć, żeby nie przytoczyć po raz kolejny in extenso, bo pyszne i wiele tłumaczy:

 

Osobną grupę tworzą przypadki ograniczenia umysłowego typu salonowego (debilitas superior). Ludzie ci dzięki dobrej pamięci i pracowitości potrafią przyswoić sobie materiał nie tylko szkoły średniej, ale i wyższej. Wiadomości ich są liczne, lecz niedokładne, a pojęcia mętne. Przy pewnej gładkości i tupecie potrafią się prześliznąć przez trudne nawet egzaminy i w życiu zajść stosunkowo wysoko, wyrównując braki intelektualne gorliwością, zapałem, służalstwem i innymi sposobami zyskiwania sobie popleczników. Jeżeli debile tacy znajdą się w środowisku mało wyrobionym, mogą nawet zabłysnąć cudzymi myślami i efektownie przytaczanymi frazesami. Przy bliższym badaniu okazuje się jednak, że pojęcia, którymi operują, są dla nich niejasne lub wręcz niezrozumiałe.

 

Konkludując, a dzisiejsza konkluzja będzie dłuższa, bo ważka:

 

Otóż, albo będzie tak, że wizyta Baracka Obamy w Polsce, jej organizacja i przedsięwzięte środki bezpieczeństwa staną się materiałem dowodowo-porównawczym w jakimś tam przyszłym trybunale, w którym będzie się ustalać zakresy odpowiedzialności karnej poszczególnych osób, albo się obrażę.

 

I teraz: mogę się obrazić i przestać się interesować – tak robi bardzo wiele osób przebywających gdzieś, gdzie nie muszą opisanych tak genialnie przez profesora Bilewicza debili oglądać codziennie w środkach masowego rażenia.

 

A w zasadzie mógłbym się obrazić, ale tego nie zrobię, bo składam się w większości z typowego zestawu mentalnych elementów występującą nad Wisłą wśród tubylczej ludności podbitej. I jednym z tych elementów jest element totalnego mentalnego wk...a (ang: fucking total mental psycho), który powoduje, że nie odpuszczę i jeśli nie da rady utłuc, to przynajmniej będę szkodził, póki żyję. A mogę to zrobić na wiele sposobów.

 

Na przykład: całkiem niedawno powstała inicjatywa anglojęzycznego portalu, z którego różne służby (bezpieczeństwa, celne, graniczne, przyznające obywatelstwa krajów wolnego świata) oraz studenci politologii, historii, i wszyscy, którzy muszą wiedzieć o świecie, bo będą kiedyś członkami elit wykonujących władzę w swoich krajach, będą czerpać wiedzę o szczególnych i niebezpiecznych okazach matołów.

I ja się do tej inicjatywy ochoczo przyłączyłem, będę wspierał, promował i zakładał kolejne.

Bo ten mentalny element tubylczej ludności podbitej, który opisałem ciut wyżej, reaguje euforycznie na bodziec w postaci wyobrażenia sytuacji, w której konkretny matoł (nazwijmy go M1), z klasyczną miną skacowanego kretynka i w błogiej nieświadomości usiłuje po raz setny w życiu przekroczyć granicę ojczyzny Baracka Obamy, a jakiś migration officer patrzy sobie na ekran monitora, a tam stoi jak byk: M1 –drug related incidents, alleged engagement in drug trafficking, purported liaison with armed criminal underground (Pruszkow), a potem zagląda do kwestionariusza wypełnionego przez kretynka przed lądowaniem, a tam przy pytaniu o dragi i przestępczość koślawo postawiony krzyżyk, że skąd? A w życiu!

 

Rzecz jasna, to w ekranie komputera to nie jest poparte żadnymi twardymi dowodami, tego się nie pokazuje, to jest confidential, restricted data. No ale wyjaśnić trzeba, bo od tego są nieznane, na przykład generałowi Janickiemu, procedury ostrożnościowe, że trzeba przesłuchać w jakimś detention centre, pod groźbą odpowiedzialności karnej za mówienie nieprawdy, żeby wyjaśnić.

 

I to jest to minimum krzywdy, do wyrządzenia której ochoczo się przyłącze i z pokorą odpowiem kiedyś przed tym najważniejszym ze wszystkich Trybunałów, i to raczej bez skruchy. Jeśli już ta hołota ma niszczyć mój kraj, to przynajmniej niech nie będzie pewna tego, że będzie jej dane, jej i jej rodzinom, robić zakupy w Harrodsie albo na Piątej Alei, wysyłać dzieci do renomowanych szkół i pracować w różnych międzynarodowych instytucjach. Howgh!

 

Portal, o którym wspomniałem i z którym współpracuję nazywa się:

freepl.info/

 

Będzie się rozwijał, będzie coraz lepszy, obiecuję. Taki już mam parszywy charakter.

 

Pozdrawiam

 

 * bo tego typu agent nie mógł pracować w Watykanie bez akceptacji i pełnej wiedzy operacyjnej służb sowieckich.

 

** wiem, ale nie napiszę