Socjaldemokracja gzi się z lesbijkami pobożnie | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
15.06.2011. | |
Socjaldemokracja gzi się z lesbijkami pobożnieStanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2083 Felieton • gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl ) • 15 czerwca 2011 Niestety nie sprawdziły się entuzjastyczne zapowiedzi Jego Ekscelencji NIEBOSZCZYKA, który stręczył nam Anschluss do Unii Europejskiej w ten sposób, że jak już tam zostaniemy przyłączeni, to z racji swojej duchowej wyższości będziemy zlaicyzowaną Europę intensywnie ewangelizować. Tymczasem zlaicyzowana Europa, a konkretnie - socjalistyczno-biurokratyczny internacjonał skutecznie narzucił ogłupionym uprzednio narodom chrześcijańskiej i kulturalnej niegdyś Europy zasadę „państwa neutralnego światopoglądowo”, służącą do wypierania z terenu publicznego etyki chrześcijańskiej, jako podstawy systemu prawnego. Po stokroć rację ma prof. Bogusław Wolniewicz twierdząc, że komunizm wcale nie „upadł”, tylko się przepoczwarza. Wpychający za pośrednictwem Unii Europejskiej europejskie narody w kanał, wspomniany internacjonał realizuje ten sam cel: „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata” - tylko innymi metodami. Bolszewicy reprezentantów „przeszłości”, czyli dawnej, europejskiej cywilizacji, zwyczajnie mordowali, podczas gdy socjaldemokracja, według obrządku Antoniego Gramsciego, nie pozbawia ich życia, tylko stopniowo ich odmóżdża. Cały czas jednak chodzi o to samo - zniszczenie łacińskiej cywilizacji, tak bardzo od dwóch tysięcy lat znienawidzonej przez starszych i mądrzejszych. Pretekstem jest oczywiście powszechne ludów zbratanie, że to niby brat brata w d... harata, czyli cywilizacyjna synteza. Jednak słusznie Feliks Koneczny przestrzegał, że taka synteza nie jest możliwa, bo cywilizacje ze sobą walczą, a w tej sytuacji wszelkie próby takiej cywilizacyjnej sodomii prowadzą albo do dominacji cywilizacji niższej, albo do zbastardyzowania obydwu uczestniczek eksperymentu. Trudno na razie powiedzieć, co się dzieje; czy mamy do czynienia z narzuceniem europejskim narodom dominacji lewantyńskiego plemienia, zgnilizną powszechną, czy też - jednym i drugim jednocześnie. Nic bowiem nie dzieje się bezkarnie i tak, jak król Midas wszystko, czego się dotknął zamieniał w złoto, tak socjaldemokracja też zamienia wszystko czego się dotknie - ale nie w złoto, niestety. I podobnie, jak za pierwszej komuny bolszewicy, tak teraz socjaldemokracja odwołuje się do gorszej strony natury ludzkiej. Wtedy - do chciwości, co przybrało postać leninowskiego zawołania „grab nagrabliennoje!” - a dzisiaj - do nieodpowiedzialnej rozwiązłości, maskowanej tak zwaną „naturalnością”. Wprawdzie wiadomo, że ludzie mają rozmaite naturalne potrzeby i skłonności, ale cywilizacja na tym właśnie polega, że owe naturalne potrzeby i skłonności poddaje pod władzę kultury. Dzięki temu zabiegowi społeczności ludzkie doskonalą się, różnicują, komplikują słowem - rozwijają. Dlaczego taki, dajmy na to, poseł Ryszard Kalisz nie wysra się na dywan w Pałacu Namiestnikowskim, podczas balu u prezydenta Komorowskiego? Ano dlatego, że na razie w natychmiastowym zadośćuczynieniu tej naturalnej przecież potrzebie, przeszkadza mu konwenans. Ale do czasu - bo już pan przewodniczący Napieralski niektóre konwenanse sobie odpuścił i podczas wizyty prezydenta USA Baracka Husejna Obamy w Warszawie, robił mu zdjęcia ze swego telefonu komórkowego, niczym pawianowi w ogrodzie zoologicznym. Odwoływanie się do gorszych stron natury ludzkiej, do rozluźnienia moralnej dyscypliny pod pretekstem powrotu do „natury” musi doprowadzić do zbarbaryzowania nie tylko stosunków społecznych, ale nawet ideałów. A jaki ideał mają sodomici - ta awangarda zastępczego proletariatu dzisiejszej socjaldemokracji? Ano - w swoich sodomickich klubach mają pozbawione światła kanciapy, w których wszyscy rżną się ze wszystkimi, penetrując wszystkie możliwe otwory ciała - raz ten, raz tamten - no bo w takich kompletnych ciemnościach trudniej trafić niż w totolotka. Ten ideał zamierzają propagować wśród cudzych dzieci w państwowych szkołach, poddanych władzy wariata na swobodzie. Ten bowiem postulat wyrażany był nie tylko werbalnie, ale i tzw. mową ciała podczas parady, jaką sodomici i gomorytki z udziałem Umiłowanych Przywódców z Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej oraz chwytającego się każdej okazji do publicznego zaistnienia biłgorajskiego kabotyna, no i oczywiście - oficerów frontu ideologicznego z „Gazety Wyborczej” odbyli w Warszawie. Nietrudno im się dziwić, że wolą gzić się z sodomitami i gomorytkami, niż, dajmy na to, wesprzeć pana Piotra Ikonowicza, który walczy o szczęście ludu - bo Piotr Ikonowicz zaczyna się odgrażać, że lud wyjdzie na ulicę i bogatym popędzi kota. Wprawdzie to tylko takie groźne kiwanie palcem w bucie, bo - jak zauważył poeta - ci którzy „w wyschłej piersi pod brudną koszulą czcze serca noszą krzycząc za kawałkiem chleba - a biegną za orkiestrą, co gra capstrzyk królom”. Za orkiestrą - czyli jeszcze raz zagłosują na Sojusz Lewicy Demokratycznej i Socjaldemokrację, albo ostatecznie Platformę - tak samo, jak dwukrotnie zagłosowali na Aleksandra Kwaśniewskiego, a zagłosowaliby i trzeci raz, gdyby tylko było to możliwe. Więc nie ma co się ludu obawiać; można go strzyc i golić bez mydła i dlatego socjaldemokracja nikogo dzisiaj nie rozstrzeliwuje, bo któż by bez potrzeby niszczył swoje dobro, to znaczy - swoich niewolników? Żeby zaś się nie zorientowali, że ktoś ich strzyże i goli, trzeba im pozwolić się gzić jak i z kim popadnie - no i oczywiście oszałamiać - jak nie szczynami z tak zwanych browarów, to skrętami. Taki nabździany lud nikomu nic nie zrobi; pójdzie, gdzie go popchną oficerowie frontu ideologicznego od Michnika. A skoro tak - to co sobie żałować? Dalejże paradować z sodomitami, gzić się z lesbijkami i w ogóle - używać miłego życia całą paszczą! Chociaż w jednym zapowiedzi Jego Ekscelencji NIEBOSZCZYKA częściowo się sprawdziły. Elementem sobotniej parady w Warszawie było również „ekumeniczne nabożeństwo”. Pewnie diabeł ubrał się w ornat i na te „nieszpory” dzwonił ogonem, albo i czymś gorszym („czeriez sieło idiot Iwan, a jajcy mu bim-bam, bim-bam; diewki kriczat’: to nasz Iwan, a jajcy mu bim-bam, bim-bam”) - nie mówiąc już o trąbieniu na zadzie - jak to czytamy u Dantego. Ciekawe, że podobne parodie chrześcijańskich nabożeństw urządzała w Sowietach redakcja „Bezbożnika”. Cóż; niedaleko pada jabłko od jabłoni. |