Redukcja gazów cieplarnianych a UE
Wpisał: Maciej Sadowski   
16.06.2011.

Redukcja gazów cieplarnianych a UE

 

Europa dwóch prędkości

 

Dążenie przez Unię Europejską do redukcji emisji w obecnej sytuacji nie ma najmniejszego sensu. Unia odpowia­da za ok. 15% globalnej emisji gazów cieplarnianych i nawet całkowita eliminacja tej emisji (co praktycznie jest niemożliwe) nie będzie mieć większego wpływu na koncentrację tych ga­zów w atmosferze.

 

 [Ecomanager nr. 6, 2011, wyjątek z wywiadu]

         Z prof. Maciejem Sadowskim,pełnomocnikiem dyrektora ds. współpracy międzynarodowej w Instytucie Ochrony Środowiska, m.in. na temat kształtu polityki klimatyczno-energetycznej po wygaśnięciu protokołu z Kioto, rozmawia Małgorzata Masłowska-Bandosz

­

[...]

Czy UE nie dyskryminuje krajów, takich jak Polska, których gospodarka prawie wyłącznie jest oparta o węgiel?

 

Trudno na razie powiedzieć, czy dyskryminuje. Komisja oparła swoje wskaźniki na 10% najlepszych instalacjach, głów­nie gazowych. Jeśli tak, to może się okazać, że niektóre insta­lacje przemysłowe będą musiały dokupić sporo pozwoleń na emisję CO2. Analiza tego systemu była przeprowadzona tyl­ko na poziomie całej Unii i nie uwzględniała specyfiki po­szczególnych krajów członkowskich. Zanim nie zostanie ona przeprowadzona, nie można jednoznacznie stwierdzić, do ja­kiego stopnia jest to niekorzystne dla Polski.

 

KE przyjęła też dokument pn. "Mapa drogowa 2050", w którym określono ścieżkę dojścia do niskoemisyjnej go­spodarki w 2050 r. Do tego czasu Unia Europejska ma zre­dukować emisję gazów cieplarnianych o 80-95% w po­równaniu z 1990 r. Jak Pan ocenia tę propozycję?

 

.        Nie bardzo widzę sens takich inicjatyw. To, czy ogra­niczymy emisję gazów cieplarnianych o 50, 80 czy 100 % do 2050 r. nie ma żadnego znaczenia dla klimatu. Tym bardziej że wykonalność takich planów jest wątpliwa.

W jaki sposób można ograniczyć emisję z transportu dro­gowego, skoro wg prognoz w 2030 r. zwiększymy ją z 35 do prawie 60%? A inne sektory? To są gigantyczne koszty i chy­ba nie stać na nas na to. Zamiast wyznaczania celów opartych na redukcji emisji, może bardziej realne byłoby zdefiniowanie ich w kategoriach wdrożonych niskoemisyjnych technologii, takich jak redukcja efektywności energetycznej budownictwa o x %?

 

Większość światowej emisji dwutlenku węgla pochodzi z Chin. Stanów Zjednoczonych oraz Indii, które nie są za­interesowane osiąganiem tak wysokich redukcji emisji CO2, jakie zakłada Unia Europejska. Czy w tej sytuacji walka ze zmianami klimatycznymi nie jest walką z wia­trakami?

Dążenie przez Unię Europejską do redukcji emisji w obecnej sytuacji nie ma najmniejszego sensu. Unia odpowia­da za ok. 15% globalnej emisji gazów cieplarnianych i nawet całkowita eliminacja tej emisji (co praktycznie jest niemożliwe) nie będzie mieć większego wpływu na koncentrację tych ga­zów w atmosferze.

Uważam. że UE używa tego argumentu jako pretekstu do wymuszenia na krajach członkowskich uruchomienia rynku handlu jednostkami emisji. System ten jednak oparty jest na czysto administracyjnych zasadach (wymuszone limity, poziom odniesienia) i nie ma nic wspólnego z wolnorynko­wym handlem. Chodzi o wzmocnienie silnych przedsiębiorstw przemysłowych oraz energetycznych i wyeliminowanie z ryn­ku przedsiębiorstw ze słabszych krajów członkowskich. W ten sposób technologii niskoemisyjnych wprowadzić się nie da, bo jedynym kryterium konieczności wymiany technologii jest jej opłacalność ekonomiczna i okres amortyzacji.

 

Prof. dr hab. Maciej Sadowski jest klimatologiem. Od 1988 r. uczestniczył w przygotowywaniu procesu negocjacyjnego Ramowej Konwencji Naro­dów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu i protokołu z Kioto. Był ne­gocjatorem i wieloletnim członkiem Biura Konferencji Stron Konwencji. kierownikiem Ośrodka Ochrony Klimatu oraz szefem polskiego zespołu merytorycznego w trakcie konferencji klimatycznej w Poznaniu.

 

Wywiad przeprowadzono drogą elektroniczną 19 maja br.