Ważna wizyta
Wpisał: Mirosław Dakowski   
02.01.2008.

Ks. Karol Stehlin, FSSPX, [przepisane z Zawsze Wierni, nr.11 (2007)]

Ważna wizyta

Drodzy Czytelnicy!
Niedawna wizyta Przełożonego Gene­ralnego Bractwa Św. Piusa X w Pol­sce stała się okazją do wypłynięcia z Bożego źródła wielu nowych łask. Uroczy­sta konsekracja kościoła, poświęcenie dwóch kaplic i domu rekolekcyjnego oraz błogosławieństwo dla szkół były bardzo ważne dla rozwoju tradycyjnego duszpas­terstwa w Polsce. Wizyta ta była też prze­glądem owoców sprawowanego w Polsce apostolatu. Podczas jej trwania podjęto kilka ważnych decyzji na przyszłość oraz przekazano cenne uwagi potrzebne do lepszego funkcjonowania i dalszego rozwoju naszego dzieła. Jesteśmy przekonani, że to wszystko jest wyrazem woli Bożej, którą wszyscy mu­szą wypełniać, aby osiągnąć doskonałość. Wykonując tę wolę, możemy być pewni, że jesteśmy na dobrej drodze, a wszelkie nie­bezpieczeństwa wynikające z miłości wła­snej i pychy są zażegnane. Wizyta ta skłania do jeszcze jednej uwagi. Otóż każdy autory­tet, który chce oddziaływać skutecznie, po­winien wyznaczać drogę i wskazywać środ­ki do celu nie tylko poprzez swoje rozporzą­dzenia, ale także poprzez własny budujący przykład i życzliwy sposób bycia. Tak wła­śnie postąpił Przełożony Generalny. Innymi słowy, można zastosować do jego wizyty słowa Pana Jezusa: "Przykład wam dałem, abyście wy uczynili, jak ja wam uczyniłem". Przykład Księdza Biskupa ukazał nam na nowo ducha naszego Bractwa oraz wskazał atmosferę, w której powinniśmy i my żyć ja­ko katolicy Tradycji. Jaki przykład dał nam Przełożony Generalny? Jaką atmosferę nam zostawił? Poniższe rozważania nie są tylko osobistą refleksją jednego człowieka. Wszy­scy, którzy mieli w tych niedawnych dniach okazję osobiście poznać i widzieć Księdza Biskupa, mogą je zapewne potwierdzić.

Po pierwsze: meritum. Ksiądz Biskup we wszystkich rozmowach z kapłanami, wier­nymi, dziennikarzami, a także w kazaniach, wykładach i przemówieniach zawsze opierał się na ścisłej logice i rzeczowej argumenta­cji. Argumenty czerpał z Magisterium Ko­ścioła, a zwłaszcza z encyklik papieskich i dokumentów soborów (szczególnie Try­denckiego i Watykańskiego I), jak również z pism św. Tomasza z Akwinu, doktorów i świętych. Opisując zły stan, w jakim obec­nie znajduje się Kościół, nie okazywał żad­nej osobistej urazy czy żalu wobec tych, któ­rzy często tak niesprawiedliwie traktowali i traktują Bractwo. W jego wystąpieniach najważniejsza była troska o samą prawdę, o ukazanie prawdziwego stanu rzeczy. Sposób przekazu był zawsze dostojny, godny wielkości i ważności poruszanych zagad­nień. Zawiódłby się ktoś, kto by oczekiwał porywów uczuciowości czy jakichś senty­mentów. Ważny to przykład dla nas. I my w naszych dyskusjach i naszym zachowaniu winniśmy zawsze zachować ten sam pokój serca, który umożliwia panowanie nad sytu­acją i znacząco zwiększa siłę perswazji.

Po drugie: obiektywizm. Na świecie, w po­rządku przyrodzonym, nic nie jest całkowi­cie białe ani czarne, obok zalet występują i wady. Obiektywizm polega na ukazaniu prawdy bez koloryzowania i bez przemil­czeń. Oczywiście nie wszystko zawsze i każ­demu trzeba mówić, ale są niewątpliwie pewne przemilczenia, które zniekształcają prawdę. Tego właśnie nie dopuszcza obiek­tywizm. Ceni natomiast bezinteresowność, która chce służyć Bogu i duszom, a nie wła­snym interesom. Tę zasadę Ksiądz Biskup zastosował zarówno w opisie sytuacji Brac­twa, jak i w charakterystyce hierarchów Ko­ścioła. Grożące nam niebezpieczeństwo pole­ga na tym, że możemy samych siebie przed­stawić w najpiękniejszych barwach, a in­nych - w najczarniejszych. Jakże wielką lekcją dla nas było to, że Przełożony Gene­ralny z pokorą uznawał, iż członkowie Brac­twa są tylko ułomnymi ludźmi, którzy mają - obok zalet - także i wady. Losy naszego dzieła widziane przez pryzmat poszczegól­nych biografii nie są podobne do jakiejś epo­pei bohaterów, którzy maszerują od zwycię­stwa do zwycięstwa z coraz większym wień­cem laurowym na skroniach, ale raczej są historią niegodnej, znanej z pism o. Maksy­miliana Kolbego, "miotły", której Niepokala­na używa, by choć częściowo usunąć błędy, które ranią Kościół, nasz wspólny dom. Z drugiej strony Ksiądz Biskup analizował ostatnie poczynania Stolicy Apostolskiej wo­bec tradycyjnych katolików z wyjątkową do­kładnością, starając się jak najbardziej ściśle rozważyć wszystkie elementy bardzo złożo­nej obecnej sytuacji. Będąc w kontakcie z różnymi hierarchami, jest on bardziej niż ktokolwiek inny w stanie ocenić obecną sy­tuację w Kościele. Docenił wszystkie dobre decyzje i czyny samego papieża Benedykta XVI, jak i różnych kardynałów. Także i my winniśmy od tego zaczynać, by uniknąć pu­łapki zacietrzewionego krytykanctwa. Jed­nak nie pominął spraw smutnych i niebez­pieczeństw. Dzięki temu mogliśmy uzyskać pogłębione spojrzenie na motu proprio Sum­morum Pontificium. Tekst tego dokumentu ma ogromną wagę dla przyszłości Kościoła i powrotu hierarchii do Tradycji. Są w nim jednak zawarte także pewne sprzeczności i niedopowiedzenia, co nas oczywiście za­smuca.

Po trzecie: prymat nadprzyrodzoności. Opisując istotę obecnej sytuacji i przedsta­wiając z maksymalnym obiektywizmem wszystkie jej aspekty, Ksiądz Biskup poka­zał jasno jedyne możliwe rozwiązanie, które wynika z głębokiej wiary. Kościół nie jest dziełem ludzkim, choć ludzie mają wpływ na jego stan i ulegając złym podszeptom mogą wiele zepsuć. Kryzysu Kościoła nie da się przezwyciężyć wyłącznie ludzkimi zabiega­mi, nawet gdyby miały wymiar heroiczny. Nasze zadanie, choć spełniane tu i teraz, ma jednak wymiar nadprzyrodzony. To znaczy, że musimy starać się widzieć nasze dzieło i wszystkie wydarzenia naszej epoki tak, jak widzi je sam Bóg. Przełożony Generalny ja­sno określił nasz cel - zachowywać i prze­kazywać katolicką wiarę nieskażoną, inte­gralną, tak długo aż nastąpi tryumf po­wszechnego i społecznego panowania Chrystusa Pana. Ile razy można było usłyszeć z jego ust: salus animarum suprema lex ­- najwyższym prawem w Kościele jest zbawie­nie dusz. Natomiast obecnie dominujące ekumenizm, kolegializm i liberalizm, z sobo­rowym pojęciem wolności religijnej jako sztandarem, prowadzą dusze do zguby. Nie możemy zawierać żadnego porozumienia, dopóki unoszą się nad nim chmury tych ma­sońskich, antychrześcijańskich zasad. Na całościowe odrzucenie w Rzymie soboro­wych i posoborowych błędów trzeba będzie zapewne jeszcze długo poczekać. Pewne kro­ki we właściwym kierunku warto odnoto­wać, choć zasmuca brak zdecydowania. Oto 17 listopada 2006 roku został wysłany list Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów do wszystkich przewodniczą­cych konferencji episkopatów. W liście tym zawarto wezwanie do poprawienia poważne­go błędu w tłumaczeniach słów przeistocze­nia Najdroższej Krwi Pana Jezusa na języki narodowe. Błąd polega na zastąpieniu po­prawnej wersji pro multis ("za wielu") wer­sją błędną "za wszystkich". Jest on wykorzy­stywany w propagowaniu heretyckiej tezy o powszechnym zbawieniu. Trzeba uznać dą­żenie do jego usunięcia z mszałów za wy­mowny powrót do prawdy, przynajmniej w tej jednej kwestii. Natomiast zasmuca przesadna troska o zachowanie delikatności i dyplomatycznej kurtuazji. Tam, gdzie sytu­acja wymaga wydania zdecydowanego roz­kazu, nie można formułować układnego i pełnego delikatności postulatu. Głos Stoli­cy Apostolskiej jest tak słaby, że w świetle dotychczasowych doświadczeń można się spodziewać, iż nikt albo niewielu go posłu­cha. Polecenie winno być wyegzekwowane. Autorytet władzy, która najpierw coś naka­zuje, a potem toleruje lekceważenie rozkazu, słabnie. Jeśli więc katolicy Ecclesia Dei ogłaszają zwycięstwo w tej sprawie, to zapo­minają, że do wykonywania władzy w Ko­ściele nie należy tylko wskazanie choremu lekarstwa, ale także skuteczne skłonienie do jego zażycia.

Jakże ważne w tym kontekście jest zatem przedstawienie naszych obowiązków w nad­przyrodzonej perspektywie. Przełożony Ge­neralny pokazał nam, co Bractwo ma czynić w tej chwili i w obecnych okolicznościach. Moim zdaniem jest to jeden z najbardziej drogocennych owoców tej wizyty. Otóż wszystkie rozmowy, które nasi przełożeni prowadzą z Rzymem, mają na celu rozpo­wszechnienie na najwyższym szczeblu ko­ścielnej hierarchii głosu katolickiej Trady­cji. Owoce tych działań są już teraz widocz­ne. Potwierdzono prawo do odprawiania Mszy Wszechczasów. Rośnie liczba człon­ków hierarchii, którzy zauważają głęboki kryzys w Kościele. Powoli zmienia się men­talność i zachowanie Rzymu w stosunku do tradycyjnych katolików. Jeszcze niedawno liczyły się tylko posoborowe osiągnięcia. Te­raz próbuje się na nowo doceniać wielowiekowy depozyt wiary Kościoła. To wszystko jednak nie znaczy, że Rzym zdecydowanie postępuje w dobrym kierunku. Wciąż pod­trzymuje się tam tezę, że nie ma zerwania ani rozłamu między nauczaniem przedsoborowym a posoborowym. Taka praktyka skutkuje w głowach rzesz zamętem, a w ofi­cjalnych tekstach jawnymi sprzecznościami. Widać to w ostatnim motu proprio, a także w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary do­tyczącym prawidłowego rozumienia określe­nia subsistit in, występującego w soborowej konstytucji Lumen gentium. Dlatego nie na­leży mieć żadnych iluzji dotyczących szyb­kiego powrotu do normalności. Te pierwsze kroki nie zwiastują szybkiego przełomu, po­kazują natomiast (co nas naturalnie cieszy) słuszność naszego dotychczasowego, konse­kwentnego postępowania, które winniśmy kontynuować, aby głos Tradycji mógł się stać bardziej słyszalny.

Nasz stosunek do hierarchii, a zwłaszcza do Ojca Świętego, winien zatem uwzględ­niać wiele aspektów. Z jednej strony naj­większy szacunek wobec władzy papieskiej, szacunek wobec najwyższego pasterza; da­lej - szczere uznanie i wdzięczność za wszystkie inicjatywy podjęte na korzyść Tradycji. Nie wolno nam nie dostrzegać, z jak wielkim sprzeciwem ze strony wielu episkopatów spotyka się papież zawsze wte­dy, gdy chce wykonać jakiś przyjazny gest w stronę Tradycji. Z drugiej strony musimy usilnie wspierać papieża modlitwą, by nie brakło mu nigdy stanowczości i bezkompro­misowości w walce z nadal panującymi błę­dami niszczącymi wiarę i przyczyniającymi się do utraty dusz. Obok modlitwy o sta­nowczość i bezkompromisowość dla papieża winniśmy sami te przymioty zachować bez uszczerbku. Potrzeba nam wytrwałości. Po­trzeba nam determinacji, z jaką wyrusza się w długą, wymagającą wysiłku wędrówkę. Przed nami długa droga, a nie krótki, bez­troski spacer. Ten ostatni punkt Ksiądz Bi­skup szczególnie podkreślił jako nas~ naj­ważniejszy obowiązek obecnej doby. Jeśli chcemy służyć Kościołowi i zbawieniu dusz, musimy wysoko trzymać pochodnię naszej świętej katolickiej wiary, która nie może być kaleczona żadnym kompromisem z ja­kimkolwiek, choćby najmniejszym błędem. Nikogo z nas nie powinno peszyć, iż w tej walce jesteśmy sami. Świadomość daleko­siężnych celów musi być, jak podkreślał Ksiądz Biskup nieustannie, łączona przez nas z wytrwałą modlitwą, zwłaszcza systematycznym uczestnictwem we Mszy św. i codziennym odmawianiem różańca święte­go, a także składaniem wszelkich, nawet najdrobniejszych cierpień jako ofiary za Ko­ściół. Rozwiązanie kryzysu, tryumf Chry­stusa Króla i Maryi Królowej, zbawienie dusz - to wszystko jest dziełem łaski, a ła­skę otrzymuje tylko ten, kto się modli, kto się ofiaruje.

Na koniec warto podkreślić godną podzi­wu, wielką ufność Przełożonego Generalne­go wobec Matki Bożej, szczególnie wobec Niepokalanego Serca Maryi. Nie wygłosił ani jednego kazania, ani jednego wykładu bez wspomnienia o Jej wyjątkowej roli w naszych czasach. Zachęca nas to do dal­szego prowadzenia naszego apostolstwa pod Jej znakiem.

Zmieniony ( 02.01.2008. )