Ważna wizyta | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
02.01.2008. | |
Ks. Karol Stehlin, FSSPX, [przepisane z Zawsze Wierni, nr.11 (2007)] Ważna wizyta Drodzy Czytelnicy! Po pierwsze: meritum. Ksiądz Biskup we wszystkich rozmowach z kapłanami, wiernymi, dziennikarzami, a także w kazaniach, wykładach i przemówieniach zawsze opierał się na ścisłej logice i rzeczowej argumentacji. Argumenty czerpał z Magisterium Kościoła, a zwłaszcza z encyklik papieskich i dokumentów soborów (szczególnie Trydenckiego i Watykańskiego I), jak również z pism św. Tomasza z Akwinu, doktorów i świętych. Opisując zły stan, w jakim obecnie znajduje się Kościół, nie okazywał żadnej osobistej urazy czy żalu wobec tych, którzy często tak niesprawiedliwie traktowali i traktują Bractwo. W jego wystąpieniach najważniejsza była troska o samą prawdę, o ukazanie prawdziwego stanu rzeczy. Sposób przekazu był zawsze dostojny, godny wielkości i ważności poruszanych zagadnień. Zawiódłby się ktoś, kto by oczekiwał porywów uczuciowości czy jakichś sentymentów. Ważny to przykład dla nas. I my w naszych dyskusjach i naszym zachowaniu winniśmy zawsze zachować ten sam pokój serca, który umożliwia panowanie nad sytuacją i znacząco zwiększa siłę perswazji. Po drugie: obiektywizm. Na świecie, w porządku przyrodzonym, nic nie jest całkowicie białe ani czarne, obok zalet występują i wady. Obiektywizm polega na ukazaniu prawdy bez koloryzowania i bez przemilczeń. Oczywiście nie wszystko zawsze i każdemu trzeba mówić, ale są niewątpliwie pewne przemilczenia, które zniekształcają prawdę. Tego właśnie nie dopuszcza obiektywizm. Ceni natomiast bezinteresowność, która chce służyć Bogu i duszom, a nie własnym interesom. Tę zasadę Ksiądz Biskup zastosował zarówno w opisie sytuacji Bractwa, jak i w charakterystyce hierarchów Kościoła. Grożące nam niebezpieczeństwo polega na tym, że możemy samych siebie przedstawić w najpiękniejszych barwach, a innych - w najczarniejszych. Jakże wielką lekcją dla nas było to, że Przełożony Generalny z pokorą uznawał, iż członkowie Bractwa są tylko ułomnymi ludźmi, którzy mają - obok zalet - także i wady. Losy naszego dzieła widziane przez pryzmat poszczególnych biografii nie są podobne do jakiejś epopei bohaterów, którzy maszerują od zwycięstwa do zwycięstwa z coraz większym wieńcem laurowym na skroniach, ale raczej są historią niegodnej, znanej z pism o. Maksymiliana Kolbego, "miotły", której Niepokalana używa, by choć częściowo usunąć błędy, które ranią Kościół, nasz wspólny dom. Z drugiej strony Ksiądz Biskup analizował ostatnie poczynania Stolicy Apostolskiej wobec tradycyjnych katolików z wyjątkową dokładnością, starając się jak najbardziej ściśle rozważyć wszystkie elementy bardzo złożonej obecnej sytuacji. Będąc w kontakcie z różnymi hierarchami, jest on bardziej niż ktokolwiek inny w stanie ocenić obecną sytuację w Kościele. Docenił wszystkie dobre decyzje i czyny samego papieża Benedykta XVI, jak i różnych kardynałów. Także i my winniśmy od tego zaczynać, by uniknąć pułapki zacietrzewionego krytykanctwa. Jednak nie pominął spraw smutnych i niebezpieczeństw. Dzięki temu mogliśmy uzyskać pogłębione spojrzenie na motu proprio Summorum Pontificium. Tekst tego dokumentu ma ogromną wagę dla przyszłości Kościoła i powrotu hierarchii do Tradycji. Są w nim jednak zawarte także pewne sprzeczności i niedopowiedzenia, co nas oczywiście zasmuca. Po trzecie: prymat nadprzyrodzoności. Opisując istotę obecnej sytuacji i przedstawiając z maksymalnym obiektywizmem wszystkie jej aspekty, Ksiądz Biskup pokazał jasno jedyne możliwe rozwiązanie, które wynika z głębokiej wiary. Kościół nie jest dziełem ludzkim, choć ludzie mają wpływ na jego stan i ulegając złym podszeptom mogą wiele zepsuć. Kryzysu Kościoła nie da się przezwyciężyć wyłącznie ludzkimi zabiegami, nawet gdyby miały wymiar heroiczny. Nasze zadanie, choć spełniane tu i teraz, ma jednak wymiar nadprzyrodzony. To znaczy, że musimy starać się widzieć nasze dzieło i wszystkie wydarzenia naszej epoki tak, jak widzi je sam Bóg. Przełożony Generalny jasno określił nasz cel - zachowywać i przekazywać katolicką wiarę nieskażoną, integralną, tak długo aż nastąpi tryumf powszechnego i społecznego panowania Chrystusa Pana. Ile razy można było usłyszeć z jego ust: salus animarum suprema lex - najwyższym prawem w Kościele jest zbawienie dusz. Natomiast obecnie dominujące ekumenizm, kolegializm i liberalizm, z soborowym pojęciem wolności religijnej jako sztandarem, prowadzą dusze do zguby. Nie możemy zawierać żadnego porozumienia, dopóki unoszą się nad nim chmury tych masońskich, antychrześcijańskich zasad. Na całościowe odrzucenie w Rzymie soborowych i posoborowych błędów trzeba będzie zapewne jeszcze długo poczekać. Pewne kroki we właściwym kierunku warto odnotować, choć zasmuca brak zdecydowania. Oto 17 listopada 2006 roku został wysłany list Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów do wszystkich przewodniczących konferencji episkopatów. W liście tym zawarto wezwanie do poprawienia poważnego błędu w tłumaczeniach słów przeistoczenia Najdroższej Krwi Pana Jezusa na języki narodowe. Błąd polega na zastąpieniu poprawnej wersji pro multis ("za wielu") wersją błędną "za wszystkich". Jest on wykorzystywany w propagowaniu heretyckiej tezy o powszechnym zbawieniu. Trzeba uznać dążenie do jego usunięcia z mszałów za wymowny powrót do prawdy, przynajmniej w tej jednej kwestii. Natomiast zasmuca przesadna troska o zachowanie delikatności i dyplomatycznej kurtuazji. Tam, gdzie sytuacja wymaga wydania zdecydowanego rozkazu, nie można formułować układnego i pełnego delikatności postulatu. Głos Stolicy Apostolskiej jest tak słaby, że w świetle dotychczasowych doświadczeń można się spodziewać, iż nikt albo niewielu go posłucha. Polecenie winno być wyegzekwowane. Autorytet władzy, która najpierw coś nakazuje, a potem toleruje lekceważenie rozkazu, słabnie. Jeśli więc katolicy Ecclesia Dei ogłaszają zwycięstwo w tej sprawie, to zapominają, że do wykonywania władzy w Kościele nie należy tylko wskazanie choremu lekarstwa, ale także skuteczne skłonienie do jego zażycia. Jakże ważne w tym kontekście jest zatem przedstawienie naszych obowiązków w nadprzyrodzonej perspektywie. Przełożony Generalny pokazał nam, co Bractwo ma czynić w tej chwili i w obecnych okolicznościach. Moim zdaniem jest to jeden z najbardziej drogocennych owoców tej wizyty. Otóż wszystkie rozmowy, które nasi przełożeni prowadzą z Rzymem, mają na celu rozpowszechnienie na najwyższym szczeblu kościelnej hierarchii głosu katolickiej Tradycji. Owoce tych działań są już teraz widoczne. Potwierdzono prawo do odprawiania Mszy Wszechczasów. Rośnie liczba członków hierarchii, którzy zauważają głęboki kryzys w Kościele. Powoli zmienia się mentalność i zachowanie Rzymu w stosunku do tradycyjnych katolików. Jeszcze niedawno liczyły się tylko posoborowe osiągnięcia. Teraz próbuje się na nowo doceniać wielowiekowy depozyt wiary Kościoła. To wszystko jednak nie znaczy, że Rzym zdecydowanie postępuje w dobrym kierunku. Wciąż podtrzymuje się tam tezę, że nie ma zerwania ani rozłamu między nauczaniem przedsoborowym a posoborowym. Taka praktyka skutkuje w głowach rzesz zamętem, a w oficjalnych tekstach jawnymi sprzecznościami. Widać to w ostatnim motu proprio, a także w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary dotyczącym prawidłowego rozumienia określenia subsistit in, występującego w soborowej konstytucji Lumen gentium. Dlatego nie należy mieć żadnych iluzji dotyczących szybkiego powrotu do normalności. Te pierwsze kroki nie zwiastują szybkiego przełomu, pokazują natomiast (co nas naturalnie cieszy) słuszność naszego dotychczasowego, konsekwentnego postępowania, które winniśmy kontynuować, aby głos Tradycji mógł się stać bardziej słyszalny. Nasz stosunek do hierarchii, a zwłaszcza do Ojca Świętego, winien zatem uwzględniać wiele aspektów. Z jednej strony największy szacunek wobec władzy papieskiej, szacunek wobec najwyższego pasterza; dalej - szczere uznanie i wdzięczność za wszystkie inicjatywy podjęte na korzyść Tradycji. Nie wolno nam nie dostrzegać, z jak wielkim sprzeciwem ze strony wielu episkopatów spotyka się papież zawsze wtedy, gdy chce wykonać jakiś przyjazny gest w stronę Tradycji. Z drugiej strony musimy usilnie wspierać papieża modlitwą, by nie brakło mu nigdy stanowczości i bezkompromisowości w walce z nadal panującymi błędami niszczącymi wiarę i przyczyniającymi się do utraty dusz. Obok modlitwy o stanowczość i bezkompromisowość dla papieża winniśmy sami te przymioty zachować bez uszczerbku. Potrzeba nam wytrwałości. Potrzeba nam determinacji, z jaką wyrusza się w długą, wymagającą wysiłku wędrówkę. Przed nami długa droga, a nie krótki, beztroski spacer. Ten ostatni punkt Ksiądz Biskup szczególnie podkreślił jako nas~ najważniejszy obowiązek obecnej doby. Jeśli chcemy służyć Kościołowi i zbawieniu dusz, musimy wysoko trzymać pochodnię naszej świętej katolickiej wiary, która nie może być kaleczona żadnym kompromisem z jakimkolwiek, choćby najmniejszym błędem. Nikogo z nas nie powinno peszyć, iż w tej walce jesteśmy sami. Świadomość dalekosiężnych celów musi być, jak podkreślał Ksiądz Biskup nieustannie, łączona przez nas z wytrwałą modlitwą, zwłaszcza systematycznym uczestnictwem we Mszy św. i codziennym odmawianiem różańca świętego, a także składaniem wszelkich, nawet najdrobniejszych cierpień jako ofiary za Kościół. Rozwiązanie kryzysu, tryumf Chrystusa Króla i Maryi Królowej, zbawienie dusz - to wszystko jest dziełem łaski, a łaskę otrzymuje tylko ten, kto się modli, kto się ofiaruje. Na koniec warto podkreślić godną podziwu, wielką ufność Przełożonego Generalnego wobec Matki Bożej, szczególnie wobec Niepokalanego Serca Maryi. Nie wygłosił ani jednego kazania, ani jednego wykładu bez wspomnienia o Jej wyjątkowej roli w naszych czasach. Zachęca nas to do dalszego prowadzenia naszego apostolstwa pod Jej znakiem. |
|
Zmieniony ( 02.01.2008. ) |