Baltona, Pewex, Polska Kasa Opieki
Wpisał: Monika Gębala   
29.06.2011.

Baltona, Pewex, Polska Kasa Opieki

Bank handlujący badziewiem

"Bądź klientem banku PKO! To jedyny bank w świecie w którym możesz kupić spodnie!". 

Monika Gębala 29-06-2011 http://www.rp.pl/artykul/7,680504-Marek-Przybylik-o-Baltonie-w-PRL-.html

Zanim powstał Pewex istniał bank: Polska Kasa Opieki. Pod koniec lat 50. zaczął obracać dolarami i wydawać bony towarowe - mówi Marek Przybylik, dziennikarz

Rz:  Legendarna w czasach PRL marka Baltona wchodzi na NewConnect. Jest pan zaskoczony?

Marek Przybylik: Dla mnie Baltona to sklep z czasów, które szczęśliwie minęły. Zastanawiam się, na co liczą decydenci ożywiając tę markę.

Może na ciepłe wspomnienia ludzi, którzy kupowali tam luksusowe towary?

Pewnie tak. Ale to był luksus na miarę naszych (ówczesnych) czasów. Dziś powiedzielibyśmy, że to taki średniozamożny sklep, w którym było parę koniaków, wódek, jakieś słodycze, ciuchy, konserwy, długopisy. W tamtych czasach rarytasem było wszystko, nawet wódka, której miało nie zabraknąć, a zabrakło.

A co pan kupował w Baltonie?

Baltona na początku była sklepem zaopatrującym marynarzy. Dlatego, gdy jeszcze jako student żeglowałem, kupowałem tam prowiant: świetny chleb w puszkach albo boczek. W połowie lat 80. Baltona pojawiła się na lądzie wykańczając monopol Peweksu. Można było się tam zaopatrzyć w sprowadzane z zagranicy telewizory. Sklepy z telewizorami Otake stały się symbolem słynnego hasła Wałęsy: „ O take Polskę walczyłem".

Legendarnym sklepem był też Pewex.

Zanim powstał Pewex istniał bank: Polska Kasa Opieki. Pod koniec lat 50. zaczął obracać dolarami i wydawać bony towarowe. Był to jedyny na świecie bank, który handlował majtkami i szprotkami. Potem bank przekazał swoje sklepiki firmie Pewex (przedsiębiorstwo eksportu wewnętrznego). U schyłku firmą zarządzał i pewnie doprowadził do upadku najsłynniejszy polski szpieg. Szpiegował ponoć doskonale, handlować nie umiał i widzi pani, co z tego wyszło.

Po co w ogóle powstały takie sklepy?

Chodziło o wyłudzenie pieniędzy od obywateli. Pół litra wódki można było tam kupić już za 75 centów, gdy w normalnych sklepach kosztowała ona 103 zł. Mówiono wtedy, że Waryński na stuzłotówce był smutny, bo mu zabrakło 3 zł na wódkę.

Oprócz wódki coś jeszcze można było tam kupić?

Wszystko było przebojem. Włoskie spodnie marki Rifle – drogie, po siedem dolarów. Każdy szanujący się polski mężczyzna musiał nosić koszule non-iron. Oraz pełno innego niby luksusowego badziewia. W PRL łatwiej było wyprodukować szyny, statki i parowozy niż nieśmierdzące mydło. Ludzie musieli sobie jakoś radzić, dlatego dobrze rozwijał się drobny przemysł. A dolary potrzebne były ludziom, by np. pojechać do Austrii, kupić kilogramy kulek do długopisów i na dolarze kupionym za 75 złotych zarobić 400 – 500 zł.

 Rzeczpospolita

Zmieniony ( 29.06.2011. )