Greta Garbo a Sprawa POlska
Wpisał: Pierre de Villemarest   
02.07.2011.

OSS i Greta Garbo podczas ostatniej wojny

 

["GRU sowiecki super-wywiad", Pierre de Villemarest, Editions SPOTKANIA, 1992, str. 96]

 

W przeciwieństwie do Szwajcarii, która w równym stopniu nie znosiła totalitaryzmu czarnego, jak i czer­wonego i wielokrotnie "neutralizowała" ich intrygi w la­tach 1940-1945, Szwecja podczas ostatniej wojny prak­tycznie przymykała oczy na to, co knuto na jej terytorium. Bez indywidualnej pomocy kilku dzielnych Szwedów alianci mieliby niewielkie pojęcie o wymianie przyjaciels­kich usług pomiędzy radzieckimi służbami informacyj­nymi a wywiadem niemieckim, i to aż do lata 1941 roku. A jeszcze mniej by się dowiedzieli o działalności ZSRR, gdy już dołączył do ich obozu.

Do dziś zresztą kwestia ta pozostaje tematem tabu: prawda historyczna mogłaby bowiem stanowić zagroże­nie dla ducha odprężenia i współpracy.

A przecież, od początku lat trzydziestych do roku 1945, tajne służby radzieckie oraz ich współtowarzysze, korzys­tając z ochrony Kominternu, a następnie sekcji zagranicz­nej NKWD (przyszły KGB), działały tam z zastraszającą łatwością. Do tego stopnia, że jedna z najważniejszych central "Czerwonej Orkiestry" funkcjonowała tam, aby kontrolować "pracę" tajnych "anten", zainstalowanych w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Danii, Luksemburgu i Ho­landii, z których część nakierowana była na Niemcy. Na początku roku 1937 Stalin polecił jednak "wstrzymać wszelką działalność" przeciwko Berlinowi: zachodnio­europejski "imperializm" przeszkadzał mu bardziej niż skuteczny totalitaryzm Hitlera. Do dziś nikt jeszcze nie sprecyzował, jakiego rodzaju "pracę" wykonywali nie­mieccy weterani z NKWD, Kominternu, GRU, którzy, jak na przykład Herbert Wehner, Willy Brandt i inni, spokojnie krążyli pomiędzy Oslo, Sztokholmem i - do 1940 roku - Amsterdamem, Rotterdamem i Kopen­hagą

 [Jedyną pracą podającą jakiekolwiek informacje na ten temat była broszura Brandt and the destruction oj NATO autorstwa Stefana Possony, Heinza Timmermanna, Waltera F. Hahna, Foreign Affairs Publishing Co. Ltd, Londyn 1973.]

 

Przyznajmy, że jeden z przyjaciół Billa Donovana, twórcy OSS (przyszłej CIA), potrafił także wykorzystać życzliwą szwedzką bierność. Przyjaciel ten zwał się Stan­ton Griffis. Pod pretekstem reklamowego tournee Para­mount Pictures - Stany Zjednoczone nie przystąpiły jeszcze wówczas do wojny - wylądował w Szwecji w towarzystwie tuzina prześlicznych dziewcząt, które, dzięki Grecie Garbo, zostały skierowane tam, gdzie trzeba, by wpaść w oko berlińskim dyplomatom i agen­tom.

Praktyki takie znane są od starożytności. Rzadko trafiają się tajni agenci zdolni na tyle zapanować nad namiętnościami, by wykryć pułapkę. Toteż można ich zakwalifikować do kategorii wybitnych szpiegów, a ci, poza tragicznym wyjątkiem na przykład Richarda Sor­gego, dożywają spokojnie reszty swoich dni w półmroku zapomnienia. Tak też było i z Jürgenem Kuczynskim, szpiegiem GRU i przyjacielem uczonego Klausa Fuchsa, tak było z Sonią, jego siostrą [piękne rozdziały tej książki na temat jej roli... md] , w latach 1940-1949 jedną z najlepszych agentek wojskowych służb informacyjnych ZSRR, która po zakończeniu kariery w wywiadzie schro­niła się w Berlinie Wschodnim, gdzie odgrywała rolę doradcy do spraw zachodnioeuropejskich w wielu klu­czowych momentach historii na przestrzeni lat 1954-1984.

 

Tak więc w roku 1941 Greta Garbo oddała aliantom nieocenione usługi, nie będąc sama zawodowym szpie­giem. Nienawidziła faszyzmu tak samo jak marksizmu, toteż na prośbę Londynu odpowiedziała nie tyle wiedzio­na żądzą przygód, a jeszcze mniej dla korzyści czy sławy, lecz z głębokiego przekonania.

Brytyjczycy pragnęli zdobyć informację, czy faszyści z Sicherheitdienst (służba informacyjna partii faszystows­kiej, nie mylić z Abwehrą) dysponują egzemplarzem sławnej Enigmy, urządzenia pozwalającego rozszyfrować rozkazy Hitlera przekazywane jego generałom lub agen­tom w różnych punktach globu. Chcieli również wiedzieć, jaka książka czy tekst służyły za kod.

Greta Garbo potrafiła wykorzystać swoje światowe znajomości "kulturalne", a także wpływ, który, jako gwiazda Hollywoodu, wywierała na dwóch czy trzech faszystowskich "dyplomatów", aby przeniknąć do am­basady i konsulatu i odpowiedzieć na dwa pytania Londynu. Ze strategicznego punktu widzenia obie te informacje miały pozwolić Brytyjczykom na kontrolowa­nie sektora skandynawskiego przy pomocy kilku lokal­nych agentów.

Sowieci ze swej strony również nie próżnowali w Sztok­holmie. Pracowali tam Andriej M. Aleksandrow, na placówce w latach 1940-1947, którego później mieliśmy spotkać w Nowym Jorku w roku 1957 przy okazji takiej samej działalności, Stefan Artiemiew, w latach 1940-1942, następnie w Norwegii do roku 1946, a także P.N. Fomienko - w latach 1940 - 1941, później przeby­wający w RFN w latach 1957-1961. A ponadto sześciu czy siedmiu innych, o losach których w Szwecji długo by jeszcze można tu opowiadać.

Tak więc oficerowie ci - podobnie jak oficerowie z KGB - szpiegowali nie tylko personel zachodnich placówek w Szwecji przed, w czasie i po wojnie. Aktywnie werbowali agentów w kręgach politycznych, dyplomaty­cznych, policyjnych, wojskowych, naukowych, administ­racyjnych i handlowych tego kraju, który nie pozostawał przecież zdecydowanie antysowiecki.

========

[Umieszczam ten fragment książki ze względu na naszą sytuację: Od początku II Wojny nie mamy pro-polskiego kontrwywiadu. Gdy więc ostatnio pewne służby (swojemu krajowi służą, Panowie!!) zaproponowały „deal”: „POTRZEBUJEMY DANYCH ŹRÓDŁOWYCH, czy nasi Wielcy w NATO, nasz ambasador itp, tu nazwiska i pseudonimy) zostali zwerbowani przez „radzieckich” w tym wielkim i sławnym połowie z 1977 roku.. Za to damy Wam zdjęcia ze Smoleńska, szczegółowe, z tajmingiem.

„Tutejsi” dali imperialistom odpór. A gdybyśmy mieli choć pół tuzina takich świeżych, niewinnych panienek, co to między zbliżeniami potrafią jeszcze czystym głosikiem zaśpiewać „Stoi ułan na bidecie”, lub, jeśli trza, „Szikaka strana maja radnaja..” Ach. Łza się w oku kręci.

Zmieniony ( 03.07.2011. )