Gietrzwałd - różańcowe orędzie do Polaków
Wpisał: Wincenty ?aszewski   
06.01.2008.


            Nastał rok 1877. Dla Warmii był to mroczny czas zaboru pruskiego, Kulturkampfu, walki z polską mową, prześladowania Kościoła. Największe wartości tamtejszego ludu: patriotyzm i katolicyzm, zostały wystawione na ciężką próbę. I wtedy - ignorując wszelkie zakazy i restrykcje - stanęła wśród ludzi Matka Najświętsza. Nie tylko podkreśliła prawdziwość wiary katolickiej, ale potwierdziła też prawo Polaków do własnego języka i własnej Ojczyzny. - Mówiła językiem warmińskich wieśniaków. W tym momencie nasuwa się już pierwsza refleksja: jeśli Matka Najświętsza pozostawiła nam przykład, w jaki sposób Polacy mają posługiwać się swą mową ojczystą, to trzeba nam zwrócić uwagę nie tyle na prostotę Jej języka, ile na fakt, że niemal wszystkie słowa, jakimi się posłużyła, zostały wzięte ze skarbca słownictwa religijnego. Może i my, naśladując Matkę Najświętszą, winniśmy więcej mówić o Mszy Świętej, czyśćcu, piekle, a przede wszystkim o Różańcu?     

Milczące preludium

            Wprawdzie historia objawień w Gietrzwałdzie zaczyna się 27 czerwca 1877 r., ale miejsce to już wcześniej było obecne na Maryjnej mapie Kościoła. Od XVII wieku w tamtejszej świątyni czczono przepiękny wizerunek Matki Bożej - "Królowej Niebios, Pani Aniołów". Związek tego tytułu z objawieniami został wyraźnie zaznaczony w trzech pierwszych spotkaniach Maryi z wizjonerami. Jakby Matka Najświętsza chciała świadomie nawiązać do swego cudownego wizerunku i na zawsze związać go ze swym orędziem. Tego dnia 11-letnia Justyna Szafrańska wracała do domu, szczęśliwa, że pomimo małych zdolności udało się jej zdać ostatni egzamin z katechizmu i że została dopuszczona do Pierwszej Komunii Świętej. Kiedy opuszczała teren kościoła i ruszała w stronę oddalonego o godzinę drogi domu, coś kazało się jej zatrzymać. Ponaglana przez matkę powiedziała tylko: "Czekajcie no, matulu, aż zobaczę, co to takiego białego jest na drzewie". Justyna widziała tam jakąś dziwną jasność. Kiedy podeszła bliżej, ujrzała Matkę Bożą na złotym tronie. Maryja, która siedziała bez ruchu, była niewymownie piękna i - na co dziewczynka zwróciła uwagę - miała długie, rozpuszczone włosy. Do Królowej dołączył mały aniołek, odziany w złotą sukienkę. Anioł ukłonił się przed swoją Panią, jakby zachęcając Ją do powrotu, Ta zaś rzeczywiście wstała i uniosła się do nieba. - Tamtejszy proboszcz nie miał wątpliwości: Justyna musiała widzieć coś nadprzyrodzonego. Znał dobrze dziewczynkę, o której współcześni takie dawali świadectwo: "Wstydliwości wielkiej, chodzi między ludźmi, jakby ich nie widziała, gdy pomaga w pracy, np. w nakrywaniu stołu, to wcale nie odrywa oczu od roboty swojej, choć izba pełna ciekawych". Kapłan sam zachęcił dziecko, by przyszło nazajutrz o tej samej porze. - Była wigilia uroczystości św. Piotra i Pawła, patronów parafii. Kiedy dzwon uderzył na wieczorny Anioł Pański, drzewo znów zajaśniało, po czym najpierw ukazało się złote krzesło. Gdy na ziemi był już przygotowany tron dla Królowej Nieba, usiadła na nim Matka Jezusowa, a po Jej bokach stanęli dwaj aniołowie. Pani była ubrana w białą szatę, spiętą przepaską. Po dłuższej chwili aniołowie przynieśli z nieba Dzieciątko Jezus promieniujące niezwykłym światłem, odziane w białą, złotem wyszywaną szatę. W lewej ręce trzymało kulę zwieńczoną krzyżem - insygnia władzy królewskiej. - Tę milczącą scenę oglądała nie tylko sama Justyna; widziała ją też rok od niej starsza Barbara Samulowska, dziewczyna będąca przeciwieństwem pierwszej wizjonerki. Ludzie opisywali ją następująco: "Barbara pewnie nie chodzi, tylko skacze, gdy chcesz ją zatrzymać, ledwie się obróci, ledwie posłucha, wyrwie się i ucieka dalej. Jest to obraz niczym nie skrępowanej swobody, obraz prostoty i natury...".         


Niepokalanie Poczęta

            W dniu parafialnego odpustu przy klonie zebrało się już wielu ludzi. Znów dziewczynki oglądały nieme sceny zstępowania Matki Bożej z nieba. Jednak nazajutrz było już inaczej. Maryja ukazała się bez aniołów i Dzieciątka Jezus, dzieci zaś z polecenia proboszcza przejęły inicjatywę i poniekąd zmusiły Najświętszą Maryję Pannę do przerwania milczenia. Justyna i Barbara zapytały, czego od nich żąda.

            W odpowiedzi Pani powiedziała po polsku: "Chcę, abyście codziennie odmawiały Różaniec". Pierwszego lipca przypadała niedziela, dzień Pierwszej Komunii Świętej Justyny. Tym razem, kiedy po uderzeniu w dzwony na Anioł Pański nad klonem pojawiła się Matka Najświętsza, dzieci zadały Jej pytanie, kim jest i czy mogą przybywać do Gietrzwałdu chorzy, aby doznawać Jej pomocy. Na pierwsze ułożone przez proboszcza pytanie Maryja odpowiedziała wyraźnie: "Jam jest Najświętsza Maryja Panna Niepokalanie Poczęta". Tym samym nie tylko potwierdziła swą tożsamość, ale też - jak w Lourdes - odwołała się do niedawno ogłoszonego, wciąż budzącego spory dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Drugie pytanie pozostało bez odpowiedzi. Gdy ono padło, widzenie po prostu zniknęło. - Może nas to dziwić, ale tego dnia z Matką Bożą rozmawiała sama Justyna. Barbara spóźniła się na spotkanie z Maryją i nie uczestniczyła w całej modlitwie odmawianej wspólnie pod klonem w oczekiwaniu na objawienia. Gdy rozpoczęło się objawienie, dziewczynka widziała jasność, nic więcej. Jej łzy zostały osuszone jeszcze tej samej nocy, do jej domu przyszła bowiem Matka Najświętsza oglądana w Gietrzwałdzie. Posłuszna prośbie proboszcza, której dotąd nie wypełniła (nie widziała bowiem Maryi nad klonem), powtórzyła pytanie, na które Maryja już odpowiedziała Justynie. Odpowiedź brzmiała jak w Lourdes: "Jam jest Niepokalane Poczęcie".      

Najpierw Msza, potem Różaniec

            Następowały kolejne objawienia, a Maryja kierowała do dzieci kolejne słowa. Wciąż powtarzane pytanie o uzdrowienie chorych zostało zamknięte lakonicznym stwierdzeniem: "Później". Jakby Matka Najświętsza chciała dać do zrozumienia, że objawienia w Gietrzwałdzie skupiają się na innych, ważniejszych tematach. Maryja zapewniła: "Będę tu jeszcze dwa miesiące", ale jak się miało później okazać, przedłużyła swoją obecność na ziemi o osiem dni. Jej czcicielom nie udało się bowiem spełnić, tak jak chcieli, prośby Matki Bożej: "Ma tu być wystawiona murowana Męka Boża ["wszystko jedno, krzyż czy kapliczka"] i umieszczona figura Niepokalanego Poczęcia". Ludzie zamówili figurę w Monachium, ta nie dotarła jednak w zamierzonym terminie. Miała być ustawiona w kapliczce w uroczystość narodzin Matki Bożej, 8 września, w ostatnim dniu objawień. Ponieważ przywieziono ją cztery dni później, a poświęcono dopiero w niedzielę, 16 września, Maryja przedłużyła swe objawienia do tego właśnie dnia. Była "obecna" podczas uroczystości na Jej cześć, po czym ostatni raz ukazała się dzieciom, a zostawiwszy polecenie: "Odmawiajcie gorliwie Różaniec" - zniknęła. - Wróćmy jednak do wcześniejszych wydarzeń. Matka Najświętsza wciąż powtarzała: "Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali Różaniec", "[Chorzy] powinni modlić się na Różańcu". Ale od Różańca ważniejsza jest Msza Święta. Gdy Justyna zapytała, czy dziewczynki mają przychodzić rano na Różaniec, a dopiero potem uczestniczyć we Mszy Świętej, Maryja powiedziała, że należy "najpierw wysłuchać Mszę Świętą, a potem odmówić Różaniec, ponieważ tamta jest ważniejsza od tego". Na pytanie o to, jak pomóc duszom w czyśćcu, Maryja wskazywała na Mszę Świętą. Podobnie odprawienie Mszy św. jest najlepszym środkiem wybłagania nawrócenia. - Mamy też w Gietrzwałdzie kilka innych teologicznych wyjaśnień. Matka Najświętsza zapytana, czy szybciej jest wysłuchiwana modlitwa zanoszona do Boga, czy do Niej, odparła: "Tak nie należy pytać, ale się modlić".

            To właśnie modlitwa stoi w centrum przesłania. Maryja wiele razy odwoływała się do mocy modlitwy, szczególnie Różańca. Niech starczą nam dwa przykłady. Na pytanie, czy osierocone parafie otrzymają kapłanów, dzieci usłyszały odpowiedź: "Jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów".

             Podobnie z zamkniętym klasztorem w ?ąkach: "Jeśli gorliwie będzie się modlić, będzie znowu otwarty". Maryja wzywała też do posłuszeństwa kapłanom i do korzystania z porad spowiedników, oni bowiem mają łaskę rozeznawania prawdy i każdemu potrafią wskazać drogę wyznaczoną przez Boga.

Interwencja diabła

            Objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie musiały mieć doniosłe znaczenie w planach Bożych, skoro szatan na różne sposoby próbował je zdyskredytować. Najpierw wykorzystał metodę, którą posługuje się od wieków - dodajmy, że najczęściej i najskuteczniej. Posłużył się ludzką pychą. Od 12 lipca dwie kobiety z parafii gietrzwałdzkiej zaczęły mieć razem z Justyną i Barbarą widzenia Matki Bożej. Objawienia różniły się między sobą, nie był to jednak teologiczny argument, który podważyłby ich wiarygodność. Ludzie powszechnie uważali dwie parafianki za wizjonerki i otaczali je szacunkiem i podziwem. Także proboszcz sądził, że dodatkowe dwa widzenia są prawdziwe. Dopiero w styczniu następnego roku, cztery miesiące po zakończeniu objawień, jedna z kobiet, dręczona wyrzutami sumienia, przyznała się do oszustwa. Ponieważ fałszywe świadectwo dwóch kobiet nie było dla szatana wystarczające, sięgnął on dodatkowo po najbardziej wyszukany fortel, przed którym ostrzegał już św. Paweł: "Sam szatan podaje się za anioła światłości" (2 Kor 11, 14). 10 sierpnia po porannym Różańcu Justyna Szafrańska zaszła do domu krawcowej, Barbary Henning. Powód był prosty: szyto tam dla niej żakiet i trzeba go było przymierzyć. Nagle dziewczynka poczuła się tak słabo, że położyła się na łóżko i zasnęła. W pewnym momencie przebudziła się, czując, że ktoś trzyma ją za ramię. Była to Matka Najświętsza, która nakazała jej, by od tej chwili codziennie przychodziła tu na spotkania z Nią. Nazajutrz Justyna stawiła się posłusznie w domu krawcowej, a wraz z nią druga wizjonerka, Barbara. Wszedłszy do środka, obie poczuły się słabe i zasnęły. Potem ujrzały postać Maryi, która powiedziała im, że odtąd będzie się tu ukazywać i że dzieci mają przychodzić do krawcowej codziennie, choćby inni im zakazywali. - Na szczęście wizjonerki opowiedziały o wszystkim proboszczowi. Ten surowo zabronił im odwiedzać dom krawcowej. Ponieważ Justyna i Barbara nie mogły pojąć, dlaczego nie powinny przychodzić na spotkania z Matką Najświętszą, kapłan polecił im zapytać o to w trakcie wieczornego objawienia. Otrzymały odpowiedź: "Macie słuchać księdza". A zapytawszy, czym było widzenie w domu pani Henning, usłyszały: "To było od diabła". - Szatan próbował odwrócić uwagę od prawdziwych objawień i wypaczać ich treść swoimi objawieniami, w których przybierał postać Matki Bożej! Oto ostrzeżenie dla wielu, którzy są przekonani, że mają jakieś natchnienia od Maryi i przedkładają je nad posłuszeństwo Kościołowi.

Aprobata Kościoła

            Wiadomości o objawieniach rozchodziły się szybko. Tymczasem niemieckie gazety próbowały ośmieszyć wydarzenia w Gietrzwałdzie, zaś władze pruskie starały się zmusić biskupa warmińskiego do wydania zakazu szerzenia kultu na miejscu objawień. - W tej sytuacji ksiądz biskup Filip Krementz rozpoczął badanie prawdziwości objawień. Wysłał do Gietrzwałdu kilku kapłanów a także lekarzy, a w końcu powołał specjalną komisję do zbadania sprawy. Wszystkie opinie wyrażały przekonanie, że "objawienia w Gietrzwałdzie muszą mieć realną podstawę". Niedługo potem ukazała się książeczka o objawieniach w Gietrzwałdzie opatrzona imprimatur (oficjalnym zezwoleniem Kościoła na druk), co było pośrednim stwierdzeniem ich prawdziwości. Formalnie zostały one uznane w 1977 r., w setną rocznicę objawień.           

Przesłanie Gietrzwałdu

            Poza wielkim, znanym również z innych objawień apelem o odmawianie Różańca i docenienie roli Mszy Świętej w życiu chrześcijan, a także podkreśleniem znaczenia tytułu Niepokalanego Poczęcia, objawienia gietrzwałdzkie mają kilka zupełnie wyjątkowych cech. To jedyny przypadek, kiedy "ziemska strona" jakby "przejmuje inicjatywę" w objawieniach. W Gietrzwałdzie Maryja jest jakby kierowana przez stawiane Jej pytania. Nawet samo rozpoczęcie rozmów było owocem pytania postawionego milczącej Maryi. - Gietrzwałd to również jedyny przypadek (wśród objawień oficjalnie uznanych przez Kościół!), kiedy Matka Najświętsza rozmawiała po polsku i opowiedziała się po stronie kraju wymazanego z map świata. Ponadto to jedyny przypadek, kiedy ludzie tak szybko odpowiedzieli na wezwanie Matki Bożej o zbudowanie kaplicy i wznieśli ją jeszcze w czasie objawień. Maryja wynagrodziła ich gorliwość, przedłużając swe spotkania z wizjonerami. Już same powyższe stwierdzenia każą nam przyjrzeć się bliżej objawieniom w Gietrzwałdzie i nie tylko propagować je szerzej w naszej Ojczyźnie, ale uczynić skarbem Kościoła powszechnego.

  Wincenty ?aszewski  -   Nasz Dziennik

(Papież Jan Paweł II- domagał się, abyśmy spełnili wreszcie prośby Matki Bożej i rozpoczęli ciągły Różaniec przed jej świętą Figurą, wtedy w.g bł.O. Honorata Koźmińskiego: "Polacy nie będą musieli walczyć o wolność, bo o to zadba Nasza Królowa")