Zakazane śledztwo | |
Wpisał: Leszek Szumowski | |
11.01.2008. | |
[Jak ujawnił Sumlinski (zob. Książki), część ekipy w Kościele w Polsce, zajętej beatyfikacją ks. Popiełuszki też blokuje poznanie prawdy o męczeństwie. Czemu?? Adm.] [Aresztowanie W. Sumlińskiego 15 maja 2008 wraz z Piotrem Bączkiem i innymi.... "Dziennikarza zatrzymano przez sprawę ks. Popiełuszki" ..piszą w prasie . Podobno chodzi o skonfiskowanie dokumentów świadczących o tym, że zaufany adwokat rodziców Księdza donosił do służb...] Leszek Szumowski (Angora, 13.I. 2008) Zakazane śledztwo Jeżeli Roman Giertych doprowadzi do powołania komisji śledczej w sprawie zabójstwa księdza Popiełuszki, może skompromitować nie tylko szefów Instytutu Pamięci Narodowej, ale i czołowych budowniczych IV RP. To było jedno z najważniejszych śledztw. Miało odpowiedzieć na pytanie, kto wydał rozkaz zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki oraz kto i w jakich okolicznościach ten rozkaz wykonał. Miało odpowiedzieć, ale nie odpowiedziało, bo dokumenty płonęły, świadkowie ginęli w tajemniczych okolicznościach, a prowadzący sprawę prokurator Andrzej Witkowski w kluczowych momentach był odsuwany w atmosferze pomówień i szyderstw. Od 1984 roku wokół najgłośniejszej zbrodni PRL panuje zmowa milczenia, a kolejne ekipy rządzące - mimo wielu deklaracji - nie są w stanie jej przełamać. Amnezja Zbigniewa Ziobry Tę zmowę milczenia miał przerwać rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński kilkakrotnie obiecywał, że jeśli PiS wygra, to on zrobi wszystko, aby sprawę morderstwa kapelana "Solidarności" wyjaśnić do końca. Zbigniew Ziobro - jeszcze przed nominacją na ministra sprawiedliwości - dał słowo, że jedną z pierwszych decyzji, które podejmie po objęciu stanowiska, będzie ponowne oddanie śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu. Resort objął po kilku tygodniach, ale obietnicy nie dotrzymał. Zamiast tego, dziewięć miesięcy później powołał na swojego zastępcę prokuratora Przemysława Piątka z Katowic - który wcześniej, mimo nikłego doświadczenia w pracy śledczej, przejął sprawę śmierci księdza Jerzego. Udało mu się przesłuchać jedynie trzech mało istotnych świadków. Równie małą skuteczność Piątek wykazał w kwestii pilnowania dokumentów. Gdy nadzorował śledztwo, z IPN "wyciekły" ważne dokumenty (część z nich została zamieszczona w internecie). Wkrótce potem w tajemniczych okolicznościach zmarł jeden z kluczowych świadków. Był to rybak, który widział, jak 6 dni po oficjalnej dacie uprowadzenia nieznani mężczyźni wrzucali zwłoki kapłana do Wisły. Podlegli Piątkowi prokuratorzy IPN zaczęli czytać akta. - W tej chwili prokuratorzy zapoznają się z materiałem dowodowym - tę odpowiedź od wielu miesięcy słyszeli dziennikarze dociekający przyczyn braku postępów w śledztwie. Przemysław Piątek za każdym razem zapewniał, że wszystko przebiega prawidłowo. - To bardzo szerokie, wielowątkowe śledztwo obejmujące osoby sprawujące ważne funkcje w aparacie władzy PRL - mówił - Każdy nowy trop jest przez nas dokładnie sprawdzany. Również prokurator Adam Sidor, który od kilku miesięcy zajmuje się sprawą, nie jest optymistą. Na razie materiał dowodowy nie pozwala na postawienie zarzutów komukolwiek - mówi. To zaskakująca informacja, bowiem w 2004 roku, tuż przed swoim odejściem, prokurator Witkowski na podstawie tego samego materiału dowodowego planował postawienie zarzutów samemu generałowi Kiszczakowi. Spór o wróżbitów Zbigniew Ziobro nie ma sobie nic do zarzucenia. - Śledztwo w tej sprawie się toczy w trybie przewidzianym ustawą - powtarzał konsekwentnie od 2005 roku. Zaś pod adresem prokuratora Witkowskiego nie kryje słów gorzkich, zarzucając mu m.in. fakt, że w śledztwie przesłuchiwał... wróżbitów. Tego samego argumentu używał dziennikarz .Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, który konsekwentnie broni oficjalnie obowiązującej wersji zdarzeń. - W przesłuchaniach prowadzonych przez Witkowskiego są kompromitujące go jako prokuratora błędy i uchybienia - twierdzi Czuchnowski. Tymczasem przesłuchania dwóch radiestetów miały na celu zweryfikowanie zeznań osoby, która jako jedna z ostatnich widziała żywego księdza Popiełuszkę. Persona non grata Prokurator Andrzej Witkowski (ur. 1952) to jeden z najlepszych specjalistów od spraw zabójstw. W prokuraturze pracuje od roku 1978. - To znakomity śledczy, potrafi rozwiązywać najtrudniejsze zagadki kryminalne - nawet te, w których wydaje się, że nie ma już szans na ustalenie sprawców - mówi Piotr Zając - niegdyś przełożony Witkowskiego w lubelskim IPN. - A przy tym zupełnie apolityczny, nigdy nie należał do partii, w czasach PRL nie prowadził śledztw przeciwko działaczom opozycji. Najważniejsze osiągnięcia zawodowe Witkowskiego przypadły na lata 90-te, kiedy doprowadził do skazania groźnego gangu kierowanego przez Roberta Kwieka, ps. Ciolo. Przez prawie 30 lat pracy Witkowski nie przegrał ani jednej sprawy (krytykujący go Zbigniew Ziobro ani jednej nie wygrał!). Znamienne są słowa, które koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann wypowiedział w marcu 2007 w programie ,,30 minut extra": - Prokurator Witkowski wyspecjalizował się w sprawach o zabójstwa. Eliminował zabójców z życia publicznego. Jego śledztwa w IPN zakończyły się wyrokami dla zbrodniarzy z SB i UB. W moim przekonaniu, tylko on może wyjaśnić do końca sprawę księdza Popiełuszki. Pismo od Kaczmarka Zbigniew Wassermanna był przez ostatnie lata sojusznikiem Witkowskiego. Poznali się w 2001 roku w Warszawie. Wassermann - wówczas prokurator krajowy - próbował poprawić pracę pionu śledczego IPN. W ten sposób do instytutu trafił Witkowski. Latem 2001 roku minister sprawiedliwości Lech Kaczyński - m.in. za namową Wassermanna - powierzył mu po raz drugi śledztwo w sprawie związku przestępczego w MSW w latach 1956-1989. Głównym wątkiem śledztwa była sprawa zabójstwa "kapelana Solidarności". Intensywne dochodzenie trwało prawie 3 lata. W marcu 2004 roku szef pionu śledczego IPN - prof. Witold Kulesza - wezwał Witkowskiego i oznajmił mu, że śledztwo będzie prowadzone do 19 października. Tego dnia miała zostać zwołana konferencja prasowa, by w 20 rocznicę zbrodni szefowie IPN mogli pochwalić się ustaleniami na temat okoliczności śmierci księdza. Kilka tygodni wcześniej Witkowskiemu zabrano akta śledztwa, a wkrótce jego samego odwołano. Wniosek o odwołanie lubelskiego prokuratora złożył u prof. Kuleszy generał Czesław Kiszczak. Według koncepcji Witkowskiego, Kiszczak miał w 2004 roku usłyszeć zarzut kierowania akcją przeciw księdzu Popiełuszce. Jak to więc możliwe, że na wniosek Kiszczaka prokurator został odsunięty? Pytany dziś o to prof. Kulesza udziela wymijających odpowiedzi: -Pan Witkowski nie mógł prowadzić tego śledztwa ze względów formalnych. Został przesłuchany dziesięć lat wcześniej jako świadek w procesie generałów Ciastonia i Płatka, co mogło podważać jego obiektywizm. Jednak prof. Kulesza wiedział o tym, kiedy Witkowski obejmował śledztwo. Czy to przypadek, że przypomniał sobie o tym fakcie dopiero po wniosku gen. Kiszczaka? Z końcem 2005 roku Witkowski, który zajmował się innymi zbrodniami komunistycznymi, pozostał sam. Odebrano mu dwóch ostatnich policjantów i odsunięto od pozostałych spraw. We wrześniu 2006 roku zakończył sprawę ciężkiego pobicia działacza opozycji przez dwóch esbeków (sąd skazał obu na bezwzględne więzienie) i przyjął posadę w lubelskiej Prokuraturze Apelacyjnej. Zachował jednak jeszcze jeden oręż: ogromną wiedzę o sprawie i związanych z nią matactwach IPN-u. Informacje na ten temat zaczęły wkrótce pojawiać się w prasie w całej Polsce. Wiedza Witkowskiego mogła być groźna. W lutym 2007 r. bezkompromisowy prokurator otrzymał pismo zawierające polecenie: "Proszę zaprzestać kontaktów z prasą". Polecenie tej treści podpisał jeden dzień przed przejściem do MSWiA prokurator krajowy - Janusz Kaczmarek. Dziś twierdzi, że polecenie to kazał mu podpisać Zbigniew Ziobro. Czas męczeństwa Jak naprawdę zginął ksiądz Jerzy Popiełuszko? Częściową odpowiedzią na to pytanie jest protokół przesłuchania milicjanta Romana Nowaka. Nowak - w latach 80. opiekun psa tropiącego - kilkadziesiąt minut po uprowadzeniu księdza Jerzego przyjechał do Górska. - Pies nawąchał siedzenie obok kierowcy i potem przeszedł kilkadziesiąt metrów dalej, aż do bocznej drogi wiodącej do Górska - opowiada Nowak. Próbę kilkakrotnie powtarzano. Za każdym razem czworonóg podejmował trop i gubił go w tym samym miejscu, co oznaczało, że właśnie tam ksiądz Jerzy został wciągnięty do innego samochodu. Skrupulatni śledczy wyliczyli, że było to 244 metry dalej, w stronę Torunia. Kilka minut po uprowadzeniu kapłana, w kolejnej miejscowości robotnik nazwiskiem Jan Złotucha zatrzymał się na poboczu, by naprawić motocykl. - Zauważyłem dwa samochody: fiata i nysę - opowiada. - Po chwili rozległo się uderzenie i zauważyłem mężczyznę, który potem twierdził, że” był kierowcą księdza Popiełuszki i wyskoczył z pędzącego samochodu”. Oba auta przyspieszyły i pojechały w stronę Torunia. Wersję tę potwierdza ekspertyza milicyjna sporządzona przez techników z Biura Kryminalistyki. Owa dni po uprowadzeniu kapłana, na polecenie szefa SB generała Płatka, przebadali oni fiata, którym mieli jechać trzej esbecy. W bagażniku, w którym miał jechać skrępowany ksiądz, nie wykryli żadnych śladów obecności człowieka. W 1990 roku potwierdził to podczas przesłuchania szef techników - płk Tadeusz Rydzek. Wypływa z tego wniosek, że przebieg zbrodni wyglądał inaczej, niż przedstawili to później zatrzymani esbecy. Z ustaleń śledztwa Witkowskiego wynika, że tuż po uprowadzeniu, księdza przewieziono nyską do Torunia i przekazano innej grupie oprawców. Następnie trafił do bunkra w Kazuniu, gdzie przez kolejnych dni był bestialsko torturowany. Sprawcy chcieli wymusić na nim podpisanie zobowiązania do współpracy z SB. Według tego planu, miał zostać agentem w Rzymie, w bezpośrednim otoczeniu Jana Pawła II. Potwierdzeniem tych ustaleń są notatki przekazane w czerwcu 2007 roku do IPN przez Komisję Weryfikacyjną WSI. Notatek tych do dziś nie odtajniono. Z naszych informacji wynika, że nie włączono ich również do akt śledztwa IPN. Nie znam tych dokumentów, więc nie mogę komentować sprawy – ucina szef instytutu dr Janusz Kurtyka. Lata złudzeń Rola funkcjonariuszy wojskowych specsłużb w zbrodni na księdzu Jerzym Popiełuszce mogła zostać wyjaśniona już w grudniu 1991 roku, w czasie pierwszego śledztwa. Wówczas szef WSI - kontradmirał Czesław Wawrzyniak - obiecał Witkowskiemu, że wszyscy wskazani przez niego funkcjonariusze zostaną zwolnieni z tajemnicy państwowej. Witkowski nie wiedział wówczas, że od 1983 roku Wawrzyniak był rezydentem wywiadu wojskowego PRL w Rzymie i musiał wiedzieć o szczegółach koncepcji polegającej na zwerbowaniu Popiełuszki i osadzeniu go w Watykanie. W tej sytuacji Wawrzyniak nie mógł być zainteresowany wyjaśnieniem tej zbrodni. Kilka dni później Witkowski został odwołany przez ministra sprawiedliwości Wiesława Chrzanowskiego. Na Chrzanowskiego naciskał w tej sprawie Mieczysław Wachowski - szef Kancelarii Prezydenta, i Stanisław Iwanicki - wówczas I zastępca prokuratora generalnego, późniejszy minister sprawiedliwości. Nieoficjalnie mówi się, że Wachowski szantażował Chrzanowskiego ujawnieniem jego "teczki" i dokumentów świadczących, że profesor był agentem SB, co pół roku później ogłosił Antoni Macierewicz. - I Wachowski, i Iwanicki mówili wprost, że na odwołaniu Witkowskiego zależy samemu Wałęsie - opowiada jeden z najbliższych współpracowników Chrzanowskiego. Gdy kilka miesięcy temu zapytałem o to byłego prezydenta, ten odpowiedział: - Znałem tego prokuratora, to wariat gorszy niż Macierewicz. Jeśli Mietek taktycznie naciskał na jego odwołanie, to robi to w interesie tego śledztwa. O krok od sukcesu Walka o śledztwo trwała do ostatnich dni rządów PiS-u. W sprawę zaangażowali się politycy tej partii - Zbigniew Girzyński, Antoni Macierewicz i Adam Lipiński. W końcu czerwca premier zapewnił ich, że natychmiast każe Ziobrze przywrócić Witkowskiego do śledztwa. Jednak ani wówczas ani później żadne wiążące decyzje nie zapadły. Czy Jarosław Kaczyński nie dotrzymał słowa, czy też Zbigniew Ziobro potrafił ostatecznie przeforsować swoje stanowisko wbrew Adamowi Lipińskiemu? Kilka tygodni temu krewni zamordowanego kapłana postanowili złożyć w Ministerstwie Sprawiedliwości wniosek o ponowne oddanie śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu. Rodzinę Popiełuszków reprezentuje w tej sprawie Roman Giertych. Zapowiada on szereg działań - w tym wniosek o powołanie komisji śledczej, która miałaby zająć się wyjaśnieniem samej zbrodni i tuszowania i- jej po 1989 roku. - Nie ulega wątpliwości, że ta sprawa jak żadna inna nadaje się na komisję śledczą - przekonuje Giertych. Jednak tak samo nie ulega wątpliwości, że pomysł ten będzie miał wielu wpływowych wrogów - także w PiS i w IPN. |
|
Zmieniony ( 16.05.2008. ) |