Tsunami w strefie euro? | |
Wpisał: Zbigniew Kuźmiuk | |
15.07.2011. | |
Tsunami w strefie euro?Jesień będzie dramatycznie trudna niestety także dla naszego krajuZbigniew Kuźmiuk 2011-07-121. Przyzwyczailiśmy się już do złych informacji płynących z krajów strefy euro. Od ponad roku takie informacje mamy z Grecji i niestety wszystko wskazuje na to, że za parę miesięcy mimo kolejnego pakietu pomocowego dla tego kraju wynoszącego aż 120 mld euro, będzie on musiał ogłosić częściową niewypłacalność. W międzyczasie jednak greckie obligacje przepływają z banków niemieckich i francuskich do zasobów MFW, EBC i krajów strefy euro, a więc banki pożyczające Grecji specjalnie nie ucierpią, zapłacą za to podatnicy krajów euro. Kolejne kryzysy w Irlandii i Portugalii wymagały na razie tylko jednorazowego wsparcia po 85 mld euro, choć ostatnie obniżenie ratingu Portugalii przez agencję Moody's aż o 4 poziomy do tzw. poziomu śmieciowego, najprawdopodobniej spowoduje konieczność przygotowania drugiego pakietu pomocowego dla tego kraju. Ale i w tym przypadku częściowej niewypłacalności wykluczyć się nie da. 2. Wczoraj jednak rynki zadały cios wagi ciężkiej finansom włoskim. Ten kraj był wymieniany wśród krajów zagrożonych niewypłacalnością ale rzadko kto przypuszczał, że właśnie Włochy będą kolejnym krajem strefy euro z kłopotami. Włochy to to trzecia gospodarka Unii ale dług publiczny tego kraju to aż 120 PKB, a w wartościach bezwzględnych to aż 1,8 bln euro. W porównaniu z długiem greckim czy portugalskim, który wynosi około 300 mld euro to wielkość 8 razy większa. Rentowność włoskich obligacji urosła w ciągu ostatnich kilku dni jak to określają ekonomiści urosła do krytycznej i wyniosła dla obligacji 10-letnich aż 5,75% co oznacza , że rentowność tych obligacji jest wyższa o tych emitowanych przez Niemcy aż o 3 punkty procentowe co podkreśla tylko dramatyczną sytuację Włoch. Przy takim poziomie rentowności Włochy nie będą w stanie obsługiwać swojego ogromnego długu publicznego, choć pewną amortyzację stanowi struktura finansowania tego długu. Około 2/3 tego papierów opiewających na ten dług posiadają podmioty włoskie (banki, instytucje ubezpieczeniowe, fundusze a także gospodarstwa domowe), tylko 1/3 banki francuskie i niemieckie. Jeżeli sami inwestorzy włoscy będą dla swojego państwa wyrozumiali to być może zawirowania wokół 1/3 tego długu uda się Włochom jakoś skanalizować. Coraz bardziej niepokojąca jest sytuacja Hiszpanii, której dług publiczny wynosi około 800 mld euro a rentowność 10-letnich obligacji w ostatnich tygodniach stale rośnie i przekroczyła właśnie 6%. 3. Sytuacja musi być bardzo poważna, skoro wczoraj przed posiedzeniem eurogrupy (ministrów finansów krajów strefy euro) Przewodniczący UE Herman Van Rompuy nagle zwołał nadzwyczajne spotkanie w którym wzięli udział Przewodniczący KE Jose Barroso, komisarz d/s walutowych Olli Rehn, szef EBC Jean-Claude Trichet, oraz szef eurogrupy Premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. Wydaje się jednak, że niezależnie od ilości spotkań i to na najwyższym szczeblu w ramach strefy euro czy całej Unii Europejskiej, gdyby w dalszym ciągu rosła rentowność obligacji włoskich i hiszpańskich a także poziom tzw. CDS czyli instrumentów zabezpieczenia przed ryzykiem niewypłacalności tych państw, to katastrofa przypominająca finansowe tsunami wydaje się coraz bardziej prawdopodobna. Przywódcy Niemiec i Francji pewnie jeszcze zrobią groźne miny i postraszą rynki i agencje ratingowe ale tak naprawdę w UE nie ma już armat czyli pieniędzy, które pozwoliły by zamortyzować tą bardzo wysoka falę. Fundusze, które do tej pory zorganizowano w UE przy wsparciu MFW to około 750 mld euro i duża część z nich jest już wykorzystana dla Grecji, Irlandii i Portugalii. W tej sytuacji skutków finansowego tsunami wywołanego sytuacją finansów publicznych Włoch i Hiszpanii nawet nie można sobie wyobrazić. Niestety rośnie także ryzyko związane z obsługą naszego długu publicznego wynoszącego 800 mld zł czyli 200 mld euro, czego wyrazem jest rosnąca rentowność naszych obligacji wynosząca już 6,2%, a także dewaluacja złotego wobec dolara, euro i franka szwajcarskiego. Jest ona znacznie gwałtowniejsza niż dewaluacja korony czeskiej czy węgierskiego forinta co oznacza, że rynki oceniają naszą sytuację gorzej niż sytuację Czech czy Węgier, które jeszcze niedawno korzystały przecież z pomocy finansowej MFW. Jesień będzie dramatycznie trudna dla krajów strefy euro ale niestety także dla naszego kraju. Wprawdzie nie jesteśmy w tej strefie ale bardzo wysoki dług publiczny naraża nas ryzyko odpływu kapitału zagranicznego, a w konsekwencji niemożność jego obsługi. |