Płomienne kazanie wzywające do podjęcia KRUCJATY RÓŻAŃCOWEJ | |
Wpisał: ks. Łukasz Kadziński | |
21.07.2011. | |
Płomienne kazanie wzywające do podjęcia KRUCJATY RÓŻAŃCOWEJ ZA OJCZYZNĘKazanie ks. Łukasza Kadzińskiego wygłoszone 14 lipca 2011 podczas Mszy Św. na Jasnej Górze W trakcie Mszy Św. podczas spotkania informacyjno - organizacyjnego na Jasnej Górze w sprawie podjęcia KRUCJATY RÓŻAŃCOWEJ ZA OJCZYZNĘ płomienne kazanie wygłosił ks. Łukasz Kadziński. Poniżej obszerne fragmenty: /.../z tego miejsca trudno nie myśleć o Polsce. Przed oczami przechodzą nam całe dzieje naszej Ojczyzny, wszystkie wydarzenia przypominają nam się w tym miejscu u stóp Maryi. Pamiętamy, tak to zawsze nazywaliśmy: niesłychane przymierze z Bogiem zawarte przez Maryję, Królową Polski, Królową Korony Polskiej. I niesłychana ( przepraszam za taką naszą polską pychę), ale nieporównywalna z nikim innym i nigdzie historia narodu spleciona z planami Boga, z Jego wolą, z Jego miłością, a Jego obecnością. I dziś znów słyszymy przypomnienie, odwołanie do przymierza, które Bóg kiedyś zawarł z nami, z tym narodem w jego historii, z jego przywódcami, z jego najbardziej żywą częścią tego narodu. Niesłychanym jesteśmy narodem. /…/ To tak, jak w krajach zachodniej Europy moglibyśmy przytoczyć całą gamę świętych królów, świętych władców, którzy jakby wyznaczali kierunki na swój naród, to u nas, jeśli tak można powiedzieć: święty naród. Naród, który sercem się związał z Bogiem. Nie tylko przez świętych władców, a nawet czasem wbrew złym władcom i niesprawiedliwym prawom, naród cały był związany z Bogiem. I tak się dzieje do tej pory. Przychodzimy tutaj kierowani jakąś wolą, świadomością, tradycją, historią. Pięknie u Matki Bożej się gromadzimy tutaj, ponieważ chcemy szukać ratunku. W czym? Warto chociaż w dwóch słowach sobie uświadomić, chociaż wszyscy bardzo dobrze te fakty znamy. Drodzy moi, potrzebna jest nam pomoc od Boga, ponieważ jesteśmy w niewoli./…/ Drodzy moi, jesteśmy sporo już lat po tak zwanym odzyskaniu wolności. Ponad dwadzieścia lat. Chociaż przez dwadzieścia lat mówiliśmy o odzyskaniu wolności, dzisiaj, po różnych wydarzeniach coraz mocniej zastanawiamy się, czy to rzeczywiście była wolność. Jesteśmy spętani niewolą ducha. Najoczywistszy przykład jest w tym, że nasi ojcowie w dużo trudniejszych sytuacjach zdobywali się na czyny wiele odważniejsze, niż my. A my? My dziś boimy się wszystkiego. Boimy się o jutrzejszy byt, boimy się, co się z nami stanie, boimy się, co powie opinia publiczna, boimy się, jak nas opiszą w mediach, co o nas powiedzą. Boimy się, że ktoś nam zwróci uwagę. Jesteśmy ludem dziś sparaliżowanym duchowo. My, którzy w historii byliśmy zdolni do wielkich czynów, tak, może czasem romantycznych, czasem takich, za którymi nie szło jakby to stałe podążanie za dobrem, ale byliśmy zdolni do wielkich dzieł, a dzisiaj mamy wrażenie, jakbyśmy byli wszyscy duchowo spętani, jacyś skarlali, jacyś mali, nieustannie bojący się tego, co nas czeka, tego, co jest przed nami./…/ Jesteśmy narodem, który nie potrafi dziś mocno upomnieć się o prawa Boga, chociaż te prawa są zapisane w naszych sercach od wieków. Dzisiaj coraz mocniej ulegamy presji tego, aby gwałcono na naszych oczach prawa Boga, Jego Dekalog, przykazania./…/ Wreszcie żyjemy w zniewoleniu nie mając własnych praw. I to też ważne powiedzieć, że nie mamy praw do wyznawania swojej wiary, że coraz mocniej nam się ogranicza prawa do tego, aby nazywać grzech po imieniu, bo już mamy pierwsze sprawy sądowe, w których ktoś głosząc naukę z katechizmu stawać musiał przed sądem, by otrzymywać wyroki skazujące./…/ Żyjemy w takiej świadomości, że nie będziemy mieli nic do powiedzenia i na sprawy edukacji i na sprawy głoszonej wiary i na sprawy zgromadzeń. I może niedługo będzie tak, że taka wspólnota, która się tutaj zawiązuje ludzi modlących się nie będzie możliwa. Bo już tak się dzieje w zachodniej Europie. Żeby kilka osób wyszło na modlitwę na ulicę, to trzeba mieć zgodę policji, burmistrza, który będzie nawet sześć osób, że tak powiem kierował. Bo nie można się gromadzić, jeżeli państwo na to nie pozwoli. Wszechwładny aparat, który coraz bardziej przypomina ten ukryty, jak pisze o tym błogosławiony Jan Paweł II totalitaryzm, który wkrada się w nasze życie, w naszą świadomość. Jesteśmy wreszcie zniewoleni opinią publiczną, mediami, które już dzisiaj, jak to mówią ci, którzy się tym zajmują specjalistycznie domykają się. To znaczy, że mamy dziesiątki mediów, które tak naprawdę są w stanie powielać tylko i wyłącznie tę samą informację niezależnie, czy prawdziwą, czy kłamliwą i rozgłaszać ją po całym świecie zarażając umysły ludzi, którzy dzisiaj są wyłączeni z myślenia, którzy są wyłączeni z tego, aby szukać prawdy./…/ Z tym wszystkim stajemy w tej świadomości, jeżeli nie osłonimy się, jeżeli nie uchronimy się, nasz los jest tragiczny. Będziemy przegranym pokoleniem. Dwadzieścia lat po odzyskaniu wolności będziemy przegranym pokoleniem, ponieważ grożą nam więzy jeszcze większe. Bo tam mieliśmy wolność ducha, wolność wewnętrzną, wolność do tego, aby się przeciwstawić złu, a tu nie będziemy mieli nawet tego. Szykuje się pokolenie, które nawet nie pomyśli, czy nie będzie miało tej świadomości o tym, że mają do czegoś prawa./…/ Polacy powinni milionami wyjść na ulice i wołać: Ludzie, obudźcie się. Walczmy, chrońmy, ponieważ obudzimy się w niewoli. A tych milionów nie ma. I może warto sobie zadać pytanie dlaczego ich nie ma. Dlaczego nie ma tych milionów na ulicach, domagających się, aby byt suwerenny, byt Polski został zabezpieczony. Dlaczego tego nie ma? I znów jest to pytanie, które powraca: gdzie jest nasza dusza Polska? Gdzie są te miliony, które potrafiły gromadzić się na Jasnej Górze i składać Śluby Jasnogórskie Narodu i wołać: Królowo Polski, przyrzekamy bronić życia ludzkiego bardziej za cenę własnego życia, życia nienarodzonych. Gdzie są te tłumy? Gdzie są te tłumy, które witały Prymasa Tysiąclecia, kiedy wracał z niewoli? Gdzie są te tłumy, które gromadziły się na dworcu w każdym mieście, gdzie przejeżdżał jego pociąg, aby zobaczyć głowę polskiego Kościoła, obrońcę suwerenności, niezależności, obrońcę prawdy? Gdzie są ci Polacy? O nich chcemy się przed Bogiem upomnieć. O duszę tego narodu. Tak, jak było to powiedziane i będzie jeszcze mówione, odwołujemy się do Węgrów. Wielokrotnie Węgrzy dawali nam impuls, przykład w wielu rzeczach. Tak naprawdę podarowali nam też w ciągu historii wiele niesłychanych upominków, wśród których najcenniejszą perłą niewątpliwie jest święta królowa Jadwiga pochodząca z Węgier. To jest wielki dar, opatrznościowy dar, do którego się także w swoim sercu chcemy odwoływać. Tę, która zabezpieczyła byt Polski, byt tego narodu i państw ościennych na wiele wieków decyzją swojego serca./…/ Patrzymy dzisiaj na Węgrów i na świadectwo i na to, co udało im się uczynić w tak krótkim czasie, kiedy odwołali się przez różaniec do Bożej opieki i chcemy na nasz własny polski styl, odwołując się do tych, którzy nam zostali dani, jak sługa Boży kardynał Hlond, jak sługa Boży kardynał Wyszyński, jak wielu innych. Chcemy na ich słowach, ich świadectwach, ich światłach się oprzeć by walczyć o ten naród by wziąć udział w tej walce, która toczy się już, czy chcemy tego, czy nie o duszę tego narodu. Chcemy zawalczyć o to. Chcemy wziąć udział o to, aby nasze dzieci kiedyś nam nie powiedziały: wy nic nie zrobiliście, palcem nie kiwnęliście. Nie kiwnęliście palcem, aby coś zrobić. Skazaliście nas na zagładę. Skazaliście nas na więzienie. Więcej informacji o spotkaniu tu: http://toczytaelita.nowyekran.pl/post/20784,spotkanie-na-jasnej-gorze |