Świadoma naiwność
Wpisał: Izabela Brodacka   
30.07.2011.

Świadoma naiwność

Iza Brodacka

 

Licznym komentatorom wydarzeń w Norwegii zaleciłabym ponowne przeczytanie „Wehikułu czasu” Wellsa. Dwa tygodnie temu oglądałam bardzo starą ekranizację tej powieści. Podróżnik w czasie trafia w daleką przyszłość. Grupa młodych ludzi bawi się nad wodą. Jedna z dziewcząt zaczyna się topić. Nikt nie zwraca na to uwagi. Młodzi ludzie nie reagują również na to, że od czasu do czasu ktoś znika i nigdy nie wraca. Ta zdegenerowana rasa- Ejolowie traktowana jest przez żyjących w podziemiach Morloków jako bydło rzeźne. Ejolowie nie przyjmują tego do wiadomości. Nie są zdolni do empatii, do współdziałania, do gniewu i oburzenia. Stracili instynkt samozachowawczy. Tańczą w powiewnych strojach, ozdobieni kwiatami.

 

Można się tylko zastanawiać skąd dobry stary Wells to wszystko wiedział. Kiedy widzę młodych ludzi idących z kwiatami w marszu milczenia przypominają mi Ejoli. A jeszcze bardziej maszerujące do rzeźni barany. Gdy w biały dzień w Warszawie dwóch młodocianych opryszków mordowało nożem policjanta, na przystanku było pełno ludzi, ale nikt mu nie pomógł. A potem z ważnymi minami maszerowali w kolejnym pochodzie milczenia. Nie pomogliby również zaatakowanemu rówieśnikowi, staruszce czy kobiecie w ciąży. Wyuczono ich bierności. Nie przyjmując do wiadomości istnienia zła, to zło wspierają.

 

Drugą lekturą, którą chciałam polecić jest książka Alison Osius „ Strefa Zmierzchu”. Jej bohaterem jest młody amerykański wspinacz skałkowy Hugh Herr -jeden z tych utalentowanych dzieciaków, które w kolorowych spodenkach z lycry i z woreczkiem talku przy pasie wspinają się jak małpy na niedostępne ściany, budząc zachwyt w oczach dziewcząt.

Hugh wzrastał w przekonaniu, że góry są przyjazne, ludzie dobrzy i świat należy do niego.

Nie wiedział jak zdradliwe potrafią być góry, nie przyszło mu do głowy, że zabłądziwszy będzie wraz z kolegą umierał z zimna i wyczerpania przy leśnej drodze, gdzie znalazła ich przypadkiem wiejska dziewczyna. Bilans ich „świadomej naiwności” (idąc na szczyt pozostawili sprzęt biwakowy pod ścianą) był tragiczny. Amputowano mu obie nogi poniżej kolan. Koledze obcięto palce ręki i stopę. W lawinie zginął poszukujący ich ratownik górski.

 

Sądzę, że wielu z moich i państwa znajomych nie przeżyłoby nie tylko masakry na norweskiej wyspie, czy wywózki na Syberię, ale nawet zabłądzenia w Lesie Kabackim.

 

Mamy do dyspozycji bacówkę pod samym Turbaczem. Warunki w niej są dość spartańskie i w tym cały jej urok. Spędzałam w tej bacówce ferie zimowe sama z piątką dzieci i koleżanką, gdy najmłodsze dziecko miało 1,5 roku. Na dworze było minus 28 stopni, w czajniku w nocy zamarzała woda i wszyscy byli szczęśliwi.

Pewnego razu przed kolejnym Sylwestrem w bacówce do naszego, dość licznego wtedy grona dołączyła grupa przypadkowych wędrowców. Niezbyt nam się podobali, ale zachowaliśmy się po chrześcijańsku przyjmując ich na noc. Zrewanżowali się śpiewając obrzydliwe antyklerykalne piosenki, a ponieważ nie chcieli przestać, zaproponowałam im zmianę lokalu. Dostali klucz od sąsiedniej bacówki i „wyprawkę” drewna.

O czwartej rano obudził mnie trzęsący się z zimna gitarzysta basowy. Okazało się, że nie umieli rozpalić pod kuchnią. Rozpaliłam i poszłam spać. Za godzinę obudzili mnie ponownie. Nie umieli podtrzymać rozpalonego ognia. Oddelegowałam do obsługi kuchni dziesięcioletniego syna. Z rozbawieniem usłyszałam jak zniecierpliwiony mówił do gitarzysty: „ile ty masz lat durniu, nie przeżyłbyś w czasie wojny nawet dwóch dni”. Gitarzysta miał około czterdziestki.

 

 

To wszystko jest kwestią wychowania. Inteligenckie dzieci z pokolenia Rudego i Zośki jeździły na obozy harcerskie, gdzie budowały prycze, gotowały i zdobywały różne sprawności. Teraz uczniowie pytają przed wycieczką czy każdy pokój będzie miał osobną łazienkę

 

Ktoś z dyskutantów stwierdził, że niestosowne są porównania z czasami II Wojny Światowej, bo norweska młodzież nie wiedziała, co ich czeka. Nie wiedzieli do pierwszych 10 trupów. Potem już wiedzieli.

Porównanie z wojną jest uprawnione. Na rampie w Oświęcimiu czy Sobiborze transport więźniów witała tyraliera esesmanów z bronią i psami oraz kapo z pejczami. Ludzie z transportu też nie wiedzieli, że czeka ich śmierć. Mówiono im, że jadą do pracy, albo są przesiedlani. W chwili rozpoznania okrutnej rzeczywistości faktycznie nie mieli żadnych szans. Trudno sobie jednak wyobrazić, że zapanowałby nad nimi jeden człowiek z bronią. Niemcom, jak widać, nie przyszło to do głowy. Zdarzyło się, że zdeterminowane żydowskie kobiety gołymi rękami wydusiły kilku esesmanów zanim zostały zastrzelone.

 

Jedna z norweskich komentatorek powiedziała, że obecnie młodzież jest wychowywana w „świadomej naiwności”. I z tym właśnie nie mogę się pogodzić.