Przez idiotów dla idiotów - abonament raz jeszcze
Wpisał: Mirosław Dakowski   
20.01.2008.

IF

Przez idiotów dla idiotów - abonament raz jeszcze

            Likwidacja abonamentu telewizyjnego to jeden z punktów programu rządu Tuska natychmiast zarzuconych po objęciu władzy. A jednak abonament musi być zniesiony.

            Oglądając filmy kręcone w czasach PRL możemy odnaleźć w nich pewien wspólny rys, harmonię przed-ustanowioną - jakby powiedział Leibniz. Widać, że reżyser zakładał, że odbiorca jest idiotą i dla tego idioty wymyślał rzeczywiście idiotyczne gagi, z których zapewne nie śmiał się nawet portier w wytwórni filmowej. Publika głosowała nogami wybierając filmy amerykańskie i zdecydowanie lekceważąc produkcję rodzimą. Filmy polskie szły przy pustych salach i tylko w przodującym systemie taki biznes mógł się kręcić.

            Upadek systemu niczego nie nauczył filmowców – ich cynizm właśnie teraz osiągnął szczyty. Żądają aby właściciele sal kinowych przymusowo przekazywali 10% zysków od wyświetlanych dobrych zachodnich filmów na Fundusz Kinematografii, dzięki czemu rodzimi twórcy nadal mogliby kręcić swe żałosne gnioty i wyświetlać je w kinach studyjnych lub przy pustych salach.

            W podobnej, jak PRL-owski film, sytuacji jest permanentnie Telewizja Państwowa. Wszyscy obywatele obłożeni podatkiem (zwanym abonamentem) od posiadania mebla czyli telewizora, finansują radosną twórczość telewizji, nawet jeżeli oglądają tylko programy zagraniczne lub używają telewizora do pracy (np. tłumacz). Całkowita niezależność niemałych pensji personelu od jakości produktu, powoduje że dla twórców i administracji tej instytucji poglądy widza są, jak za PRL-u, na ostatnim miejscu w hierarchii ważności. Gros wysiłku wkłada się w personalne roszady, konkuruje się - ale nie na rynku lecz w zdobywaniu łask różnych osobistości. Jest to typowy, wielokrotnie opisywany przez socjologów, system dworski.

            Na każdą próbę skomercjalizowania telewizji publicznej (czyli zlikwidowania abonamentu i utrzymywania stacji z reklam, które i tak bezprawnie nadaje ) tak zwane środowiska opiniotwórcze reagują straszliwym krzykiem o upadku kultury wynikającym rzekomo z tej komercjalizacji. Pomijając oczywisty fakt, że trudno upaść będąc na dnie, godną uwagi jest hipokryzja ludzi, którzy gorąco zachwalając rynkowe rozwiązania wszelkich problemów społecznych (np. eksmisje staruszek, których nie stać na płacenie czynszu) ze wszystkich sił bronią się przed skomercjalizowaniem ich dziedziny. Komercjalizacja Telewizji Polskiej i w ogóle komercjalizacja sztuki jest jednak jedyną szansą przerwania zaczarowanego kręgu, w którym odbiorca zamiast być podmiotem, za własne odebrane mu w podatkach czy w abonamencie pieniądze staje się przedmiotem pełnej lekceważenia manipulacji. Bombardowany idiotyzmami zarówno przez stacje prywatne, które nie czują na karku oddechu konkurencji (o powodzeniu decydują przyznane częstotliwości, a nie jakość programu) jak i opłacaną wbrew własnej woli telewizję publiczną może jedynie wyrzucić telewizor przez okno. I wielu (niekoniecznie dosłownie ) to robi. A wszelkie, nawet startujące z ambicjami stacje nieuchronnie obsuwają się w standard, jakim są programy robione przez idiotów dla idiotów.