Energetyka jądrowa jak Titanic
Wpisał: W. Mielczarski   
04.08.2011.

Energetyka jądrowa jak Titanic

http://www.wnp.pl/wiadomosci/147133.html

 

Prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej i European Energy Institute

wnp.pl (Dariusz Ciepiela) - 04-08-2011

 

Likwidacja elektrowni jądrowej trwa nawet 20 lat i kosztuje prawie tyle samo co jej wybudowanie.  Decyzje rezygnacji z energetyki jądrowej przez Niemcy, Włochy i Szwajcarię są dobrze przemyślane i uzasadnione analizami ekonomicznymi oraz technicznymi. Kraje, które postawiły na energetykę jądrową będą traciły stopniowo pozycję gospodarczą

 

....Będziemy mieli do wyboru budować elektrownie jądrowe i stracić subsydia, albo z budowy tej zrezygnować. Już dziś oświadczenia wielu landów niemieckich wskazują, że nie życzą sobie budowy elektrowni jądrowych w Polsce. Rząd polski grzecznie się z programu energetyki jądrowej wycofa i będzie to słuszna decyzja.

 

Czy awaria w elektrowni Fukushima doprowadzi do zatrzymania rozwoju energetyki jądrowej na świecie?

- Można zadawać pytanie czy katastrofa w Fukushima była głównym czynnikiem, który spowoduje odejście od energetyki jądrowej. Był to jeden z istotnych argumentów szczególnie społecznych, ale ekonomicznie miało to mniejsze znaczenie. Już przed Fukushima było wiadomo, że energetyka jądrowa nie ma przyszłości. Po ponad 15 latach zastoju w budowie elektrowni atomowych w Europie i USA na początku lat 2000. następuje próba "renesansu" energetyki jądrowej.

W Europie ma to formę dwóch nowych inwestycji w Olkiluoto i Flamanville, a w USA postać ustawy Nuclear Energy Bill (2005r) dający rządowe gwarancje kredytowe dla nowych inwestycji. Obie próby były nieudane. Kłopoty z budową elektrowni Olkiluoto są powszechnie znane i jeszcze nie zakończone. Budowa we Flamanville ma małe szanse na kontynuację. Gwarancje kredytowe w USA okazały się niewystarczające. W międzyczasie pojawił się kryzys finansowy, skłaniające instytucje finansowe do ograniczenia ryzyka finansowania inwestycji, szczególnie długoterminowych. Gwoździem do przysłowiowej trumny energetyki jądrowej była eksploatacja na skalę przemysłową gazu łupkowego w USA od roku 2008/2009. Jest to przełom technologiczny na miarę stulecia, a zasoby gazu są tak duże i wydobycie realnie tak tanie, że nikt mający, chociaż niewielkie pojęcie o inwestycjach w energetyce, wie że powszechnie dostępny i tani gaz, to koniec ery atomu.

Fukushima natomiast spowodowała przebudzenie społeczeństw usypianych propagandą atomowych lobbystów. Pokazała, że społeczeństwa były nie informowane, czy nawet okłamywane w sprawach dotyczących bezpieczeństwa pracy elektrowni jądrowych i skutków awarii.

Pomimo przyjęcia w Polsce programu energetyki jądrowej i wydawania milionów złotych na propagandę tej technologii, liczba przeciwników elektrowni jądrowych stale rośnie.


Katastrofa w Fukushima była też testem na uczciwość zawodową ekspertów. Pokazała, że wielu z nich gotowych jest nawet na manipulowanie informacją, licząc na profity z programu energetyki jądrowej. Na szczęście większość czołowych polskich energetyków przeszła ten test pozytywnie, od początku będąc przeciwna programowi energetyki jądrowej. Ci którzy ten program poparli, to mało znacząca trzecia czy czwarta półka. Oddzielnego komentarza wymagałoby otwieranie różnego rodzaju kierunków na uczelniach mających kształcić specjalistów dla elektrowni jądrowych. Można zapytać, kto w Polsce ma realne doświadczenia, aby tego typu kształcenie realizować i czy etyczne jest proponowanie kierunków kształcenia gwarantujących bezrobocie ich absolwentom.

 

Niemcy, Włochy i Szwajcaria zapowiedziały odejście od energetyki jądrowej. Na ile jest to wynik walki politycznej w tych krajach a na ile decyzja oparta o podstawy gospodarcze?

- Decyzje rezygnacji z energetyki jądrowej są dobrze przemyślane i uzasadnione analizami ekonomicznymi oraz technicznymi. Tylko dla rządu niemieckiego wykonano kilka bardzo profesjonalnych raportów pokazujących, że można obyć się bez energetyki jądrowej. Elektrownie jądrowe, które obecnie zostały zatrzymane w Niemczech i tak w większości już nie pracowały, albo były kłopoty z ich uruchamianiem.

Dowodem na uzasadnienie tej decyzji jest objętość rynków finansowych. Ceny pozwoleń na emisje CO2 nie wzrosły, a nawet okresowo spadły, a ceny akcji europejskich firm energetycznych też są w miarę stałe.

Jest oczywiście element polityczny w tej decyzji również. Niemieckie społeczeństwo dało bolesną nauczkę rządzącej koalicji przy okazji wyborów w Badenii- Wirtembergii, tak że dziś kanclerz powtarza, że to co chce społeczeństwo jest dobre dla Niemiec i rządu. My jeszcze nie osiągnęliśmy tego stopnia rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.

Decyzja o rezygnacji z energetyki jądrowej to silny sygnał dla gospodarki: "Wybieramy nowoczesną energetykę. Nie ma powrotu do przeszłości". Niemcy, którzy już dziś są liderem technologicznym Europy pozycję swoją umocnią. Wszystkie inne kraje, jak Francja, która postawiła na energetykę jądrową, kiedyś jako część programu zbrojeniowego, będą traciły stopniowo pozycję gospodarczą.

Część krajów UE nie zamierza rezygnować z energetyki jądrowej. Czy może dojść do sporu pomiędzy krajami chcącymi rozwijać energetykę jądrową a krajami przeciwnymi tej technologii?

- Wszystkie kraje Europy, z wyjątkiem Francji, chcą odejść od energetyki jądrowej. Problemem jest jednak, że jest to trudne i bardzo kosztowne. Likwidacja elektrowni jądrowej trwa nawet 20 lat i kosztuje prawie tyle samo co jej wybudowanie, a jeszcze zostają odpady radioaktywne, które trzeba przechowywać 100 000 lat.

Nie sądzę, aby doszło do jakiegoś otwartego sporu, ale z pewnością Niemcy nie dopuszczą do żadnych subsydiów dla energetyki jądrowej w Europie. Od 2013 roku, kiedy władzę, a wszystko na to wskazuje, przejmie SPD i Zieloni mogą zwiększyć się naciski na kraje sąsiednie, aby likwidowały elektrownie jądrowe lub nie budowały nowych. Będziemy mieli do wyboru budować elektrownie jądrowe i stracić subsydia, albo z budowy tej zrezygnować. Już dziś oświadczenia wielu landów niemieckich wskazują, że nie życzą sobie budowy elektrowni jądrowych w Polsce. Rząd polski grzecznie się z programu energetyki jądrowej wycofa i będzie to słuszna decyzja.

Zwolennicy energetyki jądrowej wskazują, że w Europie nie grożą takie zagrożenia jak w Japonii, czyli silne trzęsienia ziemi i wysoka fala tsunami. Czy to słuszne argumenty?

- To nie ma większego znaczenia. Awarię w Fukushima nie spowodowało trzęsienie ziemi ani fala tsunami, ale bardzo prozaiczna awaria układów chłodzenia. Nigdy nie przewidzi się wszystkiego i każdy układ techniczny jest zawodny. Tonęły super niezawodne i bezpieczne statki (Titanic), a duma technologii amerykańskiej - promy kosmiczne - rozpadały się przy starcie czy przy lądowaniu. Mówienie, że coś jest niezawodne i nie ulegnie awarii jest przejawem arogancji, która z reguły jest boleśnie karana.

Jednak trzeba pamiętać, że o rezygnacji z elektrowni jądrowych nie tyle zadecydowały względy bezpieczeństwa co ekonomia i to, że jest to przestarzała technologia czasów zimnej wojny, która obecnie nie ma przyszłości.

Myślę, że nikt w Polsce nie ma już wątpliwości, włącznie z lobbystami, że elektrownie jądrowe w Polsce nie zostaną wybudowane. Lobbują już nie dlatego, że mają nadzieję na wybudowanie elektrowni jądrowej, ale po to aby urwać dla siebie choć trochę z programu energetyki jądrowej.

Rozmawiał: Dariusz Ciepiela