Problem tupolewa - ciągle mgła na OKĘCIU
Wpisał: Free your mind   
15.08.2011.

Problem tupolewa - ciągle mgła na OKĘCIU

Free your mind 09.08.2011 http://freeyourmind.salon24.pl/331808,problem-tupolewa

 

W ostatnio-weekendowej „Rz” dwóch speców, spośród których nie wiadomo który jest mądrzejszy od którego, tacy są wybitni, a więc P. Reszka i M. Majewski, wzięło się śmiało, zapewne w ramach zapoczątkowanego przez ciemniaków „dobijania armii”, za „kłamstwa wojskowych” w kontekście „smoleńskiego wypadku” („Rz” 6-7 sierpnia 2011, „Jak kłamali wojskowi”, s. P2-P3). Reszka z Majewskim wykazywali „punkt po punkcie”, odwołując się, jak się możemy domyślić, do świętej księgi „komisji Millera”, w których to momentach przełożeni załogi wiozącej prezydencką delegację, rozmijali się z prawdą. Artykuł jest pełen osobliwości argumentacyjnych, takich np. jak: „Komisja zauważyła, że kapitan tupolewa w 2009 i 2010 r. nie wykonał ani jednego lotu treningowego na tym samolocie. Dlaczego? Ciągle woził VIP-ów, nie miał więc czasu trenować” - po lekturze takich spostrzeżeń można dojść do wniosku, że wożenie VIP-ów w przeróżne miejsca nie niesie ze sobą żadnych doświadczeń dla zawodowego, wojskowego pilota. To tak jakby domagać się, by taksówkarz co jakiś czas wracał na plac manewrowy, bo inaczej słabną jego umiejętności. No ale mniejsza z tym, jak ktoś chce się dokształcić, to zachęcam do lektury śledczego artykułu w „Rz”.


 

Zwrócę tylko uwagę na jedną rzecz w tym tekście: na kwestię zapasowego samolotu i tego, co się działo na Okęciu. Tak się bowiem składa, że te sprawy toną wciąż w mrokach tajemnic, których to mroków nie rozwiał jak dotąd ani raport komisji Burdenki 2, ani pseudo-raport „komisji Millera”. Co piszą Reszka z Majewskim? Otóż: „Instrukcja samolotów z VIP-ami mówi, że na tego typu rejsy musi być wyznaczony samolot zapasowy. Wiadomo, że w przypadku lotu do Smoleńska rezerwową nie mogła być druga tutka – remontowano ją wtedy (czy sprawdzono tę kwestię na 100%? - przyp. F.Y.M.). Ale w przepisach nie ma odstępstw. Zapas ma być i koniec. Jesienią 2010 r. spytaliśmy ministra obrony o rezerwowy samolot na 10 kwietnia. Rzecznik MON Janusz Sejmiej odpisał: „Siły Powietrzne podczas przygotowania lotu o statusie Head zawsze przygotowują dwa statki powietrzne...” Odpowiedź nie była dla nas w pełni jednoznaczna. Dopytaliśmy. Sejmiej odpisał: „Z informacji, jakie uzyskałem od rzecznika Sił Powietrznych (płk. Kupracza – przyp. red.) wynika, że zapasowym samolotem 10 kwietnia był Jak-40. To nieprawda w świetle tego, co ustaliła komisja. W papierach zapisano, że rezerwową maszyną dla prezydenta będzie Jak-40 – w rzeczywistości poleciał on o świcie do Smoleńska z dziennikarzami.

 

Komisja Millera podaje: „W rozkazie dziennym dowódcy 36. SPLT na 10 kwietnia nie wyznaczono samolotu zapasowego dla lotu o statusie Head oraz załogi dla niego”, a w innym miejscu raportu: „W przypadku niesprawności samolotu Tu-154M nie było samolotu zapasowego dla tego wylotu”.

 

Oczywiście Reszka z Majewskim nie zainteresowali się przy okazji największą zagadką tupolewa, czyli salonką nr 3 (s. 36 pseudo-raportu Millera), która z 8-osobowej zrobiła się w jeden dzień 18-osobowa, bez uzgodnień z producentem i wbrew przepisom związanym z przewożeniem VIP-ów właśnie. Jeśli bowiem dla delegacji Tuska można było przygotowywać/zabezpieczać aż 7 samolotów, w tym kilka CAS (proszę poczytać „raport” MAK na ten temat), to komu mogło do łba strzelić przerabianie (w ostatniej chwili przed uroczystościami!) tupolewa na „ponad-stuosobowy”? I gdzie jest dokładna dokumentacja na ten temat? Ale zostawmy teraz tę salonkę. Wróćmy do porannych roszad na Okęciu. Z tego wszak, co zacytowałem wyżej, można by wyciągnąć zupełnie fałszywy wniosek, że jak-40 z dziennikarzami, to był zapasowy samolot dla Prezydenta i jego licznej delegacji. Pamiętamy zaś (choćby ze słynnej relacji P. Świądra), że tamtego ranka były na Okęciu oprócz tupolewa trzy jaki-40 - dwa na płycie lotniska oraz trzeci czekający w hangarze. Ponadto, w rozmowie ówczesnego (o godz. 9.01) szefa COP-u gen. Z. Galca oraz ppłk. J. Zalewskiego oficera operacyjnego COP-u pada najpierw pytanie: „Dowódca jakiem wylądował?” I potem ta uwaga Galca: „dowódca sił wybierał się w delegację. Tylko nie wiem, jakie było rozłożenie na samoloty. Wcześniej było planowane, że dowódcy będą lecieć jakiem.” (http://freeyourmind.salon24.pl/294090,czas-na-nowa-narracje) Skoro więc było „planowane”, to ktoś ten „plan” musiał ustalać, ktoś o tym musiał mówić, ktoś też o tym musiał wiedzieć, gdzieś to musiało być zaparafowane. Chyba że ustalenia były na gębę. To w takim razie na czyją?


Po trzecie, w pseudo-raporcie millerowców jest jeszcze taka ciekawa wiadomość: „Komisja ustaliła, że Szef Oddziału Transportu Lotniczego DSP nie był zapoznany szczegółowo z planami wylotów i nie wiedział, jaki samolot zapasowy był  wyznaczony na ten wylot. Do dnia wypadku Szef Oddziału Transportu Lotniczego nie wiedział również, że 36 splt ma kłopoty z pozyskiwaniem danych z lotniska SMOLEŃSK PÓŁNOCNY. Komisja ustaliła, że w okresie sprawowania przedmiotowego nadzoru Szef Oddziału Transportu Lotniczego przebywał na urlopie dodatkowym (zgodnie z rozkazem tygodniowym DSP) i nie było rozkazu odwołującego go z tego urlopu” (s. 86). Pomijając kwestię tego dziwnego urlopu i zaskakującej niewiedzy szefa OTL, to w przypisie 61 do hasła „samolot zapasowy” napisane jest dodatkowo zagadkowo tak: „Z jego relacji wynikało, że był to samolot typu CASA C-295M w wersji transportowej (Komisja nie znalazła potwierdzenia wystawienia takiego samolotu w złożonych zapotrzebowaniach).” No więc wiedział czy nie wiedział, w końcu? I jak to jest możliwe, że jakaś CASA była przygotowana wedle jego wiedzy, a w dokumentach ślad po tej CASie zaginął? Przypomnę, że L. Szymowski w swej książce też pisał o przygotowaniu CASy (dla dowódców), lecz miała ona, wedle jego informacji (na ile sprawdzonych, nie mam pojęcia), zepsuć się na Okęciu, dlatego dowódców miano w ostateczności skierować do tupolewa (http://freeyourmind.salon24.pl/321446,zzzz-pole-droga-lub-laka).


No więc zagwozdka – problemy związane z wylotami z 10-go Kwietnia nadal nierozwiązane, a tyle uczonych głów się nad nimi pochylało, z ekspertami mgr. inż. Millera włącznie. Nawet dociekliwcy z „Rz”, dokonujący egzegezy pseudo-raportu millerowców, nie złapali króliczka – i gonią go, i gonią. Aż w końcu przestaną gonić.

http://freeyourmind.salon24.pl/292537,proste-pytania