Optymizm
Wpisał: Mirosław Dakowski   
28.01.2008.

Mirosław Dakowski,  [wygłosiłem w Radio Polonii Chicago, 28 stycznia 2008]

Optymizm

            - „Wybory” (jakiż bzdurny, pozorny wybór!) zostały wygrane przez rzeczników i żołnierzy dziwnej (lecz dość jednoznacznej) finansjery i razwiedek różnych krajów i odcieni.

            - Tak poprzednie władze (PiS-u), jak i nowe (PO), wpychają nas do tworu samozwańczych „elit”, nie-wybranych i pozostających za kulisami, czyli do super-państwa zwanego UE. Stąd ponury dowcipas, że wpycha nas tam „Kaczor-i-Donald”. Opozycję polityczną, „patriotyczną” stać tylko na to, by domagać się (cienkim zresztą, słabym głosem), by utrata suwerenności dokonała się w drodze referendum. A i tego boją się ci marionetkowi przedstawiciele obcych sił, nie dopuszczają nawet wzmianki o tym w me®diach.

            O me®diach: Nie można już nawet stwierdzić, że informowanie ludzi przez me®dia spadło do zera. Nie można nawet zgodzić się na sformułowanie, że osiągnęło wartości ujemne (czyli dezinformację, kłamstwo, manipulację emocjami itp). Osiągnęło – znane w matematyce, a rozległe - płaszczyzny urojone. Ten poziom bełkotu i relacjonowania przez redaktorów (z błyskiem w oczach) dupereli i głupich njusów... Dla przykładu dziś mówią o tarciach na linii urząd prezydenta – urzędnicy premiera z powodu nie-telefonowania (a g. nas to obchodzi?), o tym, że wiał wiatr i drzewo się przewróciło, że jednak Małysz skakał.... Spadek samolotu z 20-tu oficerami (strata duża, to prawda), zajmuje od paru dni ze 30% czasu njusów wszędzie, też w radio. Ale nie otrzymujemy wiadomości, tylko pianę, brudną pianę. O tym, dlaczego i za ile ten facet od ochotniczych straży pożarnych (obecnie v-premier od gospodarki) umorzył karę ok. pół miliarda nałożoną na monopolistę w dziedzinie importu paliw J&S (czyje służby – nie napiszę) – już owieczki się nie dowiedzą. M jak bełkot, Ranczo jak chichot – owszem.

            Widać zupełny brak chęci znalezienia rozwiązań tak politycznych (np. zamilczanie JOW-ów), jak gospodarczych (np. strategie energetyczne) czy społecznych (zdrowie, nauka, różne grupy urzędników). Te rozwiązania i strategie istnieją.

            Nie można znaleźć jasnej, przekonującej dla wielu odpowiedzi, kto jest realnym przeciwnikiem, tak w Polsce jak i na świecie. Czy tajni szefowie globalizacji ? Jakie loże? A może Ruskie, jak wierzy i udowadnia mój przyjaciel?

            Nie zapytam „co ONI nam szykują”, bo ONI to już robią czy zrobili. Widać, że naszkicowany czarny obraz to nie problem polityczny. To nie tylko problem cywilizacyjny (nowa moralność, nowa logika). To walka i dalekosiężne w czasie i przestrzeni plany przeciwnika, groźnego przeciwnika, stworzenia bożego, które kiedyś uniosło się pychą i powiedziało: Non serviam.     Dwie obecnie najmocniejsze inkarnację szatana to Baal Moloch, pożerający dzieci już milionami. Teraz zwany „zabiegiem” i prawem kobiety do własnego brzucha”. Drugi – Mamon - pożądanie i cześć dla bogactw. Promowany wszędzie, głównie podprogowo.

            A prawdziwość tej (mojej) konstatacji – powoduje, że nieskuteczne są (i będą!) wysublimowane analizy sił politycznych i trendów ekonomicznych. Lub tym podobne uniki intelektualne. Rzeczywistość zmusza nas do szukania prostych rozwiązań. A sprawy wielkie są zawsze proste.

            Piszę to z oporami, obrazowo mówiąc – krwią.

Przemiana, do której nawołujemy, z trudem i oporami dokonuje się we mnie. Ale jesteśmy kolejny raz doświadczani. Kolejne pokolenia Polaków (dziesiąte? dwudzieste? nie zliczę) stoi przed wyzwaniem, konieczności przemiany duchowej. Konieczności uświadomienia sobie - i innym – KTO jest władca, Królem, tak wszechświata jak Polski. Skąd taka mocna szeptanka wychodząca ze środowisk czcicieli Syna Poranka (czy światłości?), z argumentami, że Intronizacja Chrystusa Króla Polski to „bluźnierstwo”, lub że „i tak się nie uda”... Oraz rozbijanie tego ruchu dziesiątkami podobnych inicjatyw (np. „tron dla Serca, nie Osoby”) -  skłóconych i skłócających.

            Uważam, że wyzwanie stojące przed Polakami teraz (o świcie globalizacji) jest o wiele większe i okrutniejsze, niż np. „za Sasów” czy w czasie rozbiorów. Więc – by się uratować - musimy sprostać wyzwaniom i powtórzyć całym Narodem okrzyk, który usłyszał Konstantyn: In hoc Signum vinces (w tym Znaku zwyciężysz). A bliższy nam czasowo, wielki Feliks Koneczny kończył zwykle swoje dzieła przypomnieniem, że sanabiles fecit Deus nationes (Bóg uczynił narody uzdrawialnymi). Ale też nie dał narodom nieśmiertelności! Gwarancję nieśmiertelności (lecz nie zbawienia) mamy tylko jako pojedyncze dusze. Więc naszym obowiązkiem jest utrzymać, ochronić życie narodu. Nikt za nas tego nie zrobi. Potrzeba nam teraz tych Dziadów (nie z Pruszkowa, lecz z Ducha) którzy będą ciągnęli za sznury z całej siły, a Dzwony Boże nas rozbudzą. I do spójnego wysiłku, spójnej walki ustawią nas w szeregi.

            Wieża Babel II (globalizacja) tak, jak wieża Babel I, miesza języki. Mnożą się nerwowo zakładane różne ruchy i inicjatywy. Świadczą nie tylko o poczuciu zagrożenia. Często powstają dla zaistnienia szefa w mediach, dla zaspokojenia poczucia własnej ważności. Lub z namowy wrogów – to się nie wyklucza. A gdy mamy Cel Boży – i pokorę - pozwala to mówić jednym językiem i działać spójnie. O skali: Jeśliby zgodziło się z tymi tezami 1o/oo Polaków, to będę szczęśliwy. Jeśli przyjęłoby je za swoje 1% Polaków, to mamy zwycięstwo.

            Tylko zawierzenie Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, tylko pokorna modlitwa do Pośredniczki Wszystkich ?ask może być podstawą do dalszej walki. Tylko Bóg prawdziwy, żywy (a nie wymyślone bałwany, w które tak usilnie każą nam wierzyć) może nas oświecić. I dać moc do zwycięstwa. I tylko tu leży nasz uzasadniony OPTYMIZM.

Zmieniony ( 20.02.2008. )