Kolejne „samobójstwo” w FSB w Rosji - a Smoleńsk Tajemnicza śmierć Moriewa Szef FSB w Twerze popełnił samobójstwo, ale nie wiadomo, z jakiego powodu mógł targnąć się na swoje życie Naczelnik Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w obwodzie twerskim w Rosji nie żyje. Śmierć 53-letniego generała majora Konstantina Moriewa zbiegła się z rozpoczętym wczoraj procesem sprawców znanego zamachu na pociąg Newski Ekspres w 2009 roku. Moriew nadzorował śledztwo w tej sprawie, był też zaangażowany w poważne sprawy kryminalne na rosyjskim Dalekim Wschodzie, gdzie służył w latach 2003-2007. Na jego terenie służyli też oficerowie pracujący na wieży lotniska w Smoleńsku 10 kwietnia ubiegłego roku. W Twerze w czasie ubiegłorocznej katastrofy polskiego samolotu Tu-154M służyło dwóch znanych ze śledztwa smoleńskiego oficerów: mjr Wiktor Ryżenko i płk Nikołaj Krasnokutski. Według śledczych, generał popełnił samobójstwo. Miejscowe FSB odmawia jakiegokolwiek komentarza, a dochodzenie prowadzą wojskowe władze śledcze. Moriewa znaleziono w piątek w jego gabinecie. Ślady wskazują na to, że zastrzelił się z broni służbowej. Nie pozostawił listu pożegnalnego. Według ustaleń rosyjskich mediów, rozważane są trzy wersje motywów samobójstwa: sprawy służbowe, rodzinne i zdrowotne. Moriew pochodzi z Syberii, w Krasnojarsku ukończył tamtejszy Uniwersytet Powietrzno-Kosmiczny, a następnie wstąpił do organów bezpieczeństwa. Doszedł do stanowiska naczelnika FSB w Kraju Krasnojarskim. W tym samym czasie gubernatorem był tam generał Aleksandr Lebiedź. Wiadomo, że Moriew interesował się pracą i kontaktami Lebiedzia, jak choćby udziałem generała w procesie przekazywania przez Ukrainę broni jądrowej do Moskwy w myśl ustaleń międzynarodowych z 1991 roku oraz podziału pozostałego wyposażenia byłej Armii Czerwonej pomiędzy Rosję i Ukrainę. Lebiedź zginął w wypadku śmigłowca 28 kwietnia 2002 roku w górach, w pobliżu rodzinnego miasta Moriewa. W 2003 roku Moriew został generałem i przeniesiono go na równoległe stanowisko w sąsiedniej Republice Sacha (Jakucji), gdzie zajmował się między innymi przemytem narkotyków, nielegalnym handlem bronią oraz aferami związanymi z wydobyciem rud diamentonośnych. W sierpniu 2007 roku Władimir Putin przeniósł Moriewa do Tweru. Prawdopodobnie miał być wkrótce ponownie przeniesiony, być może do centralnych struktur FSB. Śledczy rozważają, czy powodem samobójstwa nie były względy rodzinne. Moriew był trzy razy żonaty, gdy mieszkał na Dalekim Wschodzie, miał z tych związków dwoje dzieci, obecnie dorosłych. W Twerze Moriew jeszcze raz się ożenił. Nową wybranką była miejscowa urzędniczka, z którą miał córkę. Jego żona szybko awansowała, co miało się nie podobać byłemu gubernatorowi. - Moriew był doskonałym oficerem kadrowym. Nie sądzę, żeby jego samobójstwo było związane ze współpracą z władzami. Gubernator to dla naczelnika takiego resortu nie osobistość. To Moriew wiedział o gubernatorze wszystko, a nie na odwrót - mówi gazecie "Izwiestia" miejscowy dziennikarz. Także znający generała twerscy urzędnicy uważają, że był dobrym partnerem. - Znaliśmy Konstantyna Anatoliewicza jako człowieka niekonfliktowego - twierdzi zastępca gubernatora Siergiej Duduka. Wśród spraw służbowych podczas pobytu Moriewa nad Wołgą wybija się śledztwo w sprawie Newskiego Ekspresu. Wieczorem 27 listopada 2009 roku jadący z prędkością 200 km/h pociąg z Moskwy do Sankt Petersburga wykoleił się w pobliżu miasta Bologoje w obwodzie twerskim. Przyczyną katastrofy była podłożona na torach bomba. Wprawdzie zatrzymano dwie osoby podejrzane o dokonanie zamachu, w którym zginęło 27 osób, ale motywy ich działania są niejasne. Jeden z domniemanych sprawców to były żołnierz, który przeszedł na islam. Jedna z czeczeńskich organizacji bojowych nawet przyznała się do zorganizowania zamachu, ale pojawiły się też inne tropy. W obwodzie działają silne grupy ekstremistów o zapatrywaniach nacjonalistycznych i neonazistowskich. Jedna z nich, Autonomiczna Grupa Bojowa "Combat 18", także przyznała się do zbrodni. Nie można pominąć związków Tweru z katastrofą smoleńską. W 2010 roku Siewiernyj podlegało pod tutejszą bazę wojskową i to lotnisko w Twerze zabezpieczało przygotowanie obiektu w Smoleńsku pod względem tak technicznym, jak i kadrowym. Na twerskim lotnisku Migałowo służyli mjr Wiktor Ryżenko, który tragicznego dnia pełnił funkcję kierownika strefy lądowania i to on mówił polskiej załodze: "na kursie, na ścieżce", oraz płk Nikołaj Krasnokutski, nieformalny dowódca grupy kierującej lotami. Po katastrofie obu dyskretnie przeniesiono: Ryżenkę do Orenburga, a Krasnokutskiego do Iwanowa. Czy miało w tym udział twerskie FSB? Na pytanie "Naszego Dziennika" odmawiano odpowiedzi. W Rosji, jak w wielu innych krajach, służby specjalne różnych rodzajów (w szczególności cywilne i wojskowe) często ze sobą rywalizują i wzajemnie się kontrolują. Być może po straszliwej kompromitacji "wojskowych" za porządki wzięli się "cywile" z FSB. Dodajmy, że Moriew to nie pierwszy człowiek tutejszego aparatu bezpieczeństwa, który odebrał sobie życie. Tak samo skończyli dwaj organizatorzy rozstrzeliwań polskich jeńców (przede wszystkim policjantów) z obozu w Ostaszkowie w kwietniu 1940 roku: zastępca naczelnika obwodowego NKWD (wówczas Twer nazywał się Kalinin) Wasilij Pawłow i Wasilij Błochin z moskiewskiej centrali NKWD. Obaj osobiście uczestniczyli w mordowaniu Polaków. Po latach zastrzelili się. "Widowisko to było najwidoczniej okropne, skoro Rubanow postradał zmysły, Pawłow, mój zastępca, zastrzelił się [w 1962 roku], sam Błochin - zastrzelił się [w 1955 roku]. Oto co to wszystko znaczy" - wspominał w 1991 roku Dmitrij Tokariew, który w 1940 roku kierował kalinińskim NKWD, a więc był poprzednikiem Moriewa.
|