"Profiessor" a odpowiedzialność | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
08.02.2008. | |
MD „Profiessor” a odpowiedzialność Agent GRU (FSB?) w niedawno wydanej książce ujawnił (wydał??), że na szczytach III RP był uplasowany i działa(-ł?) ważny agent o pseudonimie „Profiessor” , szczególnie w sprawach zagranicznych. [GW: Siergiej Tretiakow był od 1995 do 2000 r. zastępcą szefa placówki rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) w Nowym Jorku]. A właściwie p. Tretiakow nie ujawnił a pogroził. Pogrożenie zaś – to nie pogrążenie – tylko przyjacielskie ostrzeżenie. Odpowiedzialni towarzysze (aj! no przecie tera my som businessmen!!) wskazują Profiessorowi, gdzie kończą się plecy, a zaczyna – odpowiedzialność. Przecież pacta sunt servanda, ochrona i dyskrecja może działać aż do śmierci, a nawet... daleko za grób! Ale nie musi. Oficerowie prowadzący są władzą tylko dla TW lub Agentów, czy niższych rangą oficerów. Natomiast AW (Agenci Wpływu) prowadzą Rozmowy za swymi Partnerami, Można przecież takiego Agenta upewnić, że tych Rozmów nijak nie protokołujemy, prawda? Stąd takie bezmierne zdziwienie różnych Teologów czy Filozofów, czy innych A...gentów (Adam), że jednak „są na haku” i można ich utrącić lub choć ich działania przypomnieć.. Więc niezależnie od tego, czy Profiessor badał prostytutki (średniowieczne, oczywiście!), czy z honorem opisywał zalety „przyzwoitości”, to musi wykonywać polecenia wszystkich swych Rozmówców. Spoko: Nie sądzę, Profiessor, by te zlecenia były sprzeczne. Od czegóż dziesięciolecia doświadczeń w negocjacjach, dialogu i kompromisie? Kompromis lepszy, niż kompromaty (jak mówią Rosjanie). Tylko tubylcy są i mogą być ofiarami tego dialogu. |
|
Zmieniony ( 13.02.2008. ) |