"Humaniści integralni" i królowanie Chrystusa
Wpisał: Mirosław Dakowski   
10.09.2011.

"Humaniści integralni" i królowanie Chrystusa

(fragment)

 

Jakub (Hamish) FRASER

 

[był brytyjskim komunistą, „zawodowym rewolucjonistą” - wg. definicji Lenina, W.I. Nawrócił się, dzięki modlitwom bliskich, w wieku 35 lat. Możliwość nawrócenia dotyczy to również innych bidaków, feministek, postępowców itp. MD]

 

„Zawsze wierni”, nr. 9 (148) wrzesień 2011.

 

...W tych okolicznościach było również natural­ne, że patrzyli oni [biskupi] przychylnie na stworzoną przez Jakuba Maritaina nową koncep­cję humanizmu integralnego.

[Jacques Maritain (1882-1973), francuski filozof, teolog i myśliciel polityczny. J. Maritain został wychowany w wierze protestanckiej, w młodości był scjentystą i socjalistą. W roku 1906 wraz z żoną Raisą konwertował na katolicyzm i zajął się filozofią neoscho­lastyczną i personalizmem chrześcijańskim. Jako amba­sador Francji przy Stolicy Apostolskiej zaprzyjaźnił się z prałatem J. B. Montinim, późniejszym papieżem Pawłem VI, który w latach 50. XX wieku bronił filozofa oskarżanego o skrajny naturalizm. J. Maritain był jed­nym ze świeckich uczestników II Soboru Watykańskiego, wpływając na kształt wielu soborowych dokumentów, w tym konstytucji o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes. Myśl J. Maritaina inspirowała również twórców Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ z roku 1948 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza)] .

Maritain łaskawie przyznawał, że średniowieczna koncepcja społecz­nego panowania Chrystusa była dosyć ważna w "epoce, w której «Bóg był na pierwszym miej­scu», gdy społeczność doczesna uznawała panowa­nie naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa", ale uważał też, że jest ona całkowicie nieaktualna i nieprzystająca do warunków "nowoczesnego świata". I rzeczywiście, humanizm integralny był tak bardzo atrakcyjny dla biskupów zatroskanych o ugłaskanie Cezara, że nie mógł nie zostać [przez nich] zaakceptowany.

Zgodnie ze słowami Henryka Le Carona opubli­kowanymi w "Le Courrier de Rome" z 15 paździer­nika 1975 r.: ,,«Humanizm integralny» Maritaina (...) to powszechne braterstwo ludzi dobrej woli, należących do różnych religii lub nie wyznających żadnej (nawet tych, którzy odrzucają ideę Stwór­cy). W ramach tego braterstwa Kościół powinien wywierać subtelny wpływ, bez narzucania się i nie żądając uznania jako jedyny prawdziwy Kościół. Zwornikiem tego braterstwa jest cnota dobroczyn­ności oraz zrozumienie zakorzenione w szacunku dla ludzkiej godności". Ten sam autor podkreślał również, że "idea powszechnego braterstwa nie jest ani oryginalna, ani nowa. Była już rozwijana przez XVIII-wiecznych filozofów i rewolucjonistów roku 1789. Jest to również braterstwo ukochane przez masonerię, a nawet marksistów" (...)

Koncepcja "humanizmu integralnego" po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w postaci serii sześciu wykładów wygłoszonych na Uniwersytecie w Santander w sierpniu 1934 r. Nawet wówczas, gdy wciąż trwał pontyfikat autora Quas primas [Idzie o panującego w latach 1922-1939 papieża Piusa XI, autora encykliki Quas primas - O ustanowie­niu święta Chrystusa Króla], humanizm integralny był ochoczo wykorzystywa­ny dla usprawiedliwiania wrzucania społecznego królowania Chrystusa do otchłani przeznaczonej dla spraw, o których lepiej byłoby zapomnieć. Był nawet jeden "postępowy" teolog, jeszcze przed czterdziestką, niejaki Jan Baptysta Montini [późniejszy papież Paweł VI], któ­ry tak się zachwycił i podekscytował Maritainem, że zgłosił się na ochotnika do tłumaczenia Huma­nisme integral [ J. Maritain, Humanisme integra1: problemes tem­porels et spirituels d'une nouvelle chretiente, Paryż, 1936 na język włoski].

Ponieważ większość biskupów nie zamierzała się upierać przy autentycznym papieskim Magi­sterium dotyczącym społecznego panowania Chry­stusa, Maritain - nie jako gigant filozofii tomi­stycznej, ale jako "guru" integralnego humanizmu - stał się mentorem profesorów seminaryjnych, teologów i w ogóle inteligencji, a więc wszystkich, którzy mieli udział w kształtowaniu nieformalnej opinii katolickiej.

Dokąd trwał pontyfikat Piusa XII, humanizm integralny był niczym więcej niż zgodną opinią szerokiej grupy intelektualistów. Jednak gdy papież Jan został przekonany do zwołania II Sobo­ru Watykańskiego, "humaniści integralni" uznali za wskazane wynieść swe idee na najwyższe koś­cielne piedestały. I gdy po śmierci papieża Jana udało im się ulokować na Tronie św. Piotra najwy­bitniejszego ucznia Maritaina, od razu starali się narzucić swoją ideologię jako nową ortodoksję i stworzyć odpowiednio: nową teologię, nową katechetykę, a wreszcie nową liturgię jako następ­stwo nowej posoborowej religii humanizmu inte­gralnego.

Papież Paweł jest rzeczywiście uczniem Jakuba Maritaina. Do tego stopnia, że kiedy czyta się zwy­kłe Pawłowe przemówienia społeczno-polityczne, to można odnieść wrażenie, że czyta się Maritaina. Ale Paweł jest również podobny do Maritaina w jego odmowie przyjęcia ostatecznych konse­kwencji humanizmu integralnego. Idea ta odrzuca społeczne panowanie Chrystusa, stwierdzając w ten sposób - przynajmniej pośrednio - że wła­dza Chrystusa nie obejmuje społeczności ludzkiej, a zatem że Chrystus nie jest wszechmocny. W rezultacie stanowi niejawne zaprzeczenie Bóstwa Chrystusa i musi w końcu doprowadzić do przeniesienia wiary katolickiej na grunt naturali­zmu. Czyli dokładnie do tego, co już zostało zro­bione przez najbardziej logicznych "integralnych humanistów" .

Ale podobnie jak Maritain, papież Paweł nie był logicznym "integralnym humanistą". Bo nawet jeśli jego ideologia społeczna, tak jak Maritaina, jest całkowicie sprzeczna z tym, co głosili wszyscy jego poprzednicy - a co do tego nie może być wąt­pliwości - to papież Paweł ma wiarę Piotra. To właśnie stanowi wyjaśnienie, dlaczego sobór zain­spirował Maritaina do napisania Le paysan de la Garonne [J. Maritain napisał książkę Le paysan de la Garon­ne u schyłku życia, powodowany świadomością, że spra­wy na n Soborze Watykańskim przyjęły obrót nie do końca zgodny z jego oczekiwaniami i że na jego skutek wielu chrześcijan "zeszło na bezdroża". Autor starał się wskazać drogi wyjścia z kryzysu, w pewnej mierze powracając do tradycyjnego nauczania Kościoła. Tytuł książki nawiązuje do bohatera wiersza J. Fontaine'a Le paysan du Danube ('Wieśniak znad Dunaju'), którego cechą miało być wypowiadanie się odważne i bez ogró­dek] i dlaczego papież Paweł uznał za koniecz­ne napisać  Mysterium fidei [Ogłoszona we wrześniu 1965 r. encyklika Myste­rium fidei została napisana przez papieża Pawła VI ze względu na jego "głęboką troskę pasterską i niepokój, których również nie może przemilczać, świadom obo­wiązku Apostolskiego urzędu" w kwestiach doktrynal­nych i praktycznych związanych ze sprawowaniem Naj­świętszej Ofiary oraz kultem eucharystycznym], Wyznanie wiary Ludu Bożego [Wyznanie wiary Ludu Bożego zostało publicznie wygłoszone przez papieża 30 czerwca 1968 r. na waty­kańskim placu Świętego Piotra. Jego układ jest wzoro­wany na symbolu nicejskim, a treść zwięźle ujmuje nauczanie II Soboru Watykańskiego. Wyznanie zostało przygotowana przez papieża we współpracy z kard. K. Journetem i J. Maritainem w reakcji na wydany dwa lata wcześniej, pełen mniej lub bardziej jawnych herezji, Katechizm holenderski], Humanae vitae itd. [Encyklika ta została ogłoszona w lipcu 1968 r. w odpowiedzi na rozpowszechnianie błędnych nauk dotyczących antykoncepcji, aborcji i nierozerwal­ności małżeństwa]

Rzeczywiście, cały dramat obecnego pontyfika­tu polega na tym, że choć papież Paweł ma wiarę Piotra i dlatego odrzuca ostateczne konsekwencje humanizmu integralnego, to z niezliczonych papieskich przemówień społeczno-politycznych niezbicie wynika, że mimo to nadal przyjmuje jego główne tezy, odrzucając społeczne panowa­nie Chrystusa jako już nieprzystające do współ­czesnego świata. Dzieje się tak dlatego, że papież Paweł jest w stanie ciągłej wojny z samym sobą. Jest tak również dlatego, że jest on w ciągłym konflikcie ze swym otoczeniem, które sam zamia­nował. Bo chociaż podobnie jak papież są oni entuzjastycznymi "humanistami integralnymi", to w przeciwieństwie do niego nie mają hamulców, gdy idzie o ostateczne konsekwencje wynikające z tej koncepcji.

Jeśli jednak chcemy we właściwej perspektywie zobaczyć wszystko, co działo się od czasu II Sobo­ru Watykańskiego, konieczne jest zrozumienie, że nowa teologia, nowa katechetyka i nowa liturgia Kościoła posoborowego, podobnie jak humanizm integralny, są pozalogiczne i nieuchronnie skut­kują odrzuceniem społecznego królowania Chry­stusa. A członkowie Kościoła, którzy nie uznają królowania Chrystusa nad społeczeństwem ludz­kim, prędzej czy później będą musieli uznać pano­wanie społeczności ludzkiej nad Kościołem Chry­stusowym. Skoro zaś ludzie odpowiedzialni za ten kierunek polityki Kościoła wierzą, że przyszłość należy do socjalizmu i komunizmu, które odrzuca­ją podstawowe chrześcijańskie wartości, to - jak po nocy następuje dzień - pewne jest, że najbar­dziej logiczni z nich muszą starać się tak zmodyfi­kować kościelne nauczanie, aby było ono do przy­jęcia przez ów nowy socjalistyczny czy komuni­styczny świat. W rezultacie szkody wyrządzone Kościołowi od czasu Vaticanum II - w dziedzinie liturgii nie mniej niż w teologii i katechezie – są po prostu konsekwencją decyzji posoborowego duchowieństwa urządzającego Kościół zgodnie z własnymi wyobrażeniami o tym, jak będzie wyglądał świat w przyszłości.

         Obecnie, paradoksalnie, świat komunistyczny jest już w ruinie. Może rzeczywiście ma do dyspozycji machinę wojenną o niespotykanych możli­wościach i dlatego wydaje się niepokonany, ale w ZSRS nie ma już praktycznie nikogo, kto poważ­nie traktowałby rewolucyjny marksizm. Nie robią tego nawet ci, którzy narzucają tę ideologię jako oficjalną reżimową ortodoksję, a jej żargon jako obowiązkowy. [pisane w 1975 roku md]

Dziś - co także jest paradoksem - największą klientelę rewolucyjnego marksizmu stanowią katoliccy teologowie i biskupi. Rzeczywiście, gdy­by nie było to tak niesamowicie tragiczne, to obec­na groteskowa sytuacja w Kościele byłoby nieopi­sanie śmieszna - Kościół został kompletnie wywrócony do góry nogami w próżnej nadziei ugłaskania reżimu, którego władcy już instynk­townie zdają sobie sprawę, że ich los jest przesą­dzony.

Co więcej, ta niesamowita tragikomedia może też posłużyć do ukazania, w jakim stopniu umysły ludzkie są uwarunkowane przez ich społeczne pojęcia. I w rzeczy samej będzie to ostateczna zemsta społecznego modernizmu na tych, którzy twierdzą, że ludzkie idee społeczne są sprawą o niewielkim znaczeniu.

 

Jakub (Hamish) Fraser. The Kingsbip of Cbrist 1925­1975. "The Approaches" nr 47/48, luty 1976. Przełożył z języka angielskiego Jakub Pytel.