Narcyzm, "prawa czło­wieka", a sakralizacja seksu
Wpisał: Carey J. Winters   
11.09.2011.

Narcyzm, "prawa czło­wieka", a sakralizacja seksu

 

 

Święty Tomasz z Akwinu: "opór żądzy przyjemności płcio­wych wobec kierowniczej wła­dzy rozumu jest karnym następ­stwem grzechu pierworodnego"

 

"Czło­wiek sam - a jest to według tego samego Apostoła oznaka właściwa Antychrysta - z najwyższą lekkomyślnością wtargnął na miejsce Boga, wywyższając się nad wszystko, co zwą Bogiem; do tego stop­nia, że jakkolwiek nie może wyniszczyć w sobie doszczętnie samego pojęcia Boga, jednak ­odrzuciwszy powagę Jego maje­statu - uczynił sobie z tego świata widzialnego świątynię własną, w której sam ma być od wszystkich ubóstwiany" (św. Pius X, E supremi).

 

Carey J. Winters, "Rodzina Katolicka”, nr. 68, dodatek do „Zawsze wierni”, nr. 9 (148) wrzesień 2011

 

Z cyklu: Naturalne planowanie rodziny ­"katolicka antykoncepcja"? (IV)

 

Aggiornamento

 

Pius VI pisał: "Nie jest właś­ciwe, by Kościół Boży dostoso­wywał się do kaprysów świata" (Quod aliquantum, 1791). Przed Vaticanum II dla każdego katolika było oczywiste, że "Chrystus powierzył swemu Kościołowi pełnię prawdy" (Pius XII, 9 marca 1956). Jako Jego ziemski przedstawiciel, jedynie Kościół był arbitrem w kwestiach moralnych – jego decyzje były moralnie wiążące, a sama koncepcja "wolności sumienia" została potępiona (Pius IX, Syllabus).

Według Gaudium et spes Koś­ciół powinien dostosować się do współczesnego - a w roku 1963 całkowicie narcystycznego - świata (§ 44). Coraz szersza akceptacja dzieła Heinza Kohu­ta w latach 60. doprowadziła do popularyzacji pojęcia "poczucia własnej wartości" ­pozytywnego ujęcia narcyzmu, tym razem postrzeganego jako zdrowa postawa. Pod wpływem idei szerzonych przez Human Potential and Self-Psychology Movement pokora, skromność i wyrzeczenie zaczęły być postrzegane raczej jako ograni­czenia, niż cnoty. "Zaczęliśmy wierzyć, że nie mamy obowiąz­ku żyć wedle jakichś absolut­nych standardów dobra i zła ­mogliśmy wybrać nasz własny. Przekonaliśmy samych siebie, że spełnienie, samorealizacja itd. są najwyższym standardem dobra" (NARTH Interviews, dr. Satinover, "NARTH Bulletin", wrzesień 1995).

Narcystyczny charakter współczesnego świata nigdzie nie jest tak wyraziście widoczny, jak w konstytucji soborowej Gaudium et spes. Życie ludzkie, włączając w to życie samego Kościoła, nie miało być od tej pory ukierunkowane na Boga: "Chrześcijanie pomni na słowa Pańskie: "Po tym poznają wszy­scy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jeden ku drugiemu» (J 13, 35) nie mogą niczego goręcej pragnąć, niż żeby ludziom dzisiejszego świa­ta służyć coraz wielkoduszniej i skuteczniej" (§ 93). Zamiast nauczać o obowiązkach wobec Boga, Kościół "głosi prawa czło­wieka" (§ 41). Scholastycyzm i rozumowanie oparte o prawo naturalne zostały zarzucone na rzecz personalizmu, wyrażone­go w "języku duszpasterskim". Logiczną konsekwencją wypa­czonego poglądu na świat, wyrażonego w Gaudium et spes, było postrzeganie małżeństwa przede wszystkim przez pryzmat ubóstwienia człowieka.

 

Personalizm

 

"Samospełnienie" osiąga swój filozoficzny szczyt w ewolucjoni­stycznej i personalistycznej idei promowanej przez Mouniera, Maritaina i katolicki ruch spo­łeczny. Wedle słów Mouniera: "Cywilizacja personalistyczna to taka, której struktura i duch są ukierunkowane na rozwój wszystkich tworzących ją jedno­stek. Ostatecznym celem musi być umożliwienie każdej jednost­ce realizowania się jako osoba, tzn. przejawiania maksimum ini­cjatywy, odpowiedzialności i roz­woju życia duchowego. (...) Per­sonalizm, którego kształt zaryso­waliśmy, traktuje wartość duchową, tj. osobę - godną szacunku i źródło wszystkich innych war­tości - jako serce i centrum całej ludzkiej rzeczywistości".

Personalizm jest w istocie humanizmem w mętnej religij­nej otoczce, usiłuje urzeczywist­nić utopijną koncepcję nowej ziemi w oparciu o zasady czy­niące z człowieka centrum wszechświata. "Natomiast czło­wiek sam - a jest to właściwie według tego samego Apostoła oznaka właściwa Antychrysta - z najwyższą lekkomyślnością wtargnął na miejsce Boga, wywyższając się nad wszystko, co zwą Bogiem; do tego stop­nia, że jakkolwiek nie może wyniszczyć w sobie doszczętnie samego pojęcia Boga, jednak ­odrzuciwszy powagę Jego maje­statu - uczynił sobie z tego świata widzialnego świątynię własną, w której sam ma być od wszystkich ubóstwiany" (św. Pius X, E supremi).

Wpływ personalizmu na nową teologię małżeństwa jest bezdyskusyjny. Przyjemność małżonków zajmuje obecnie w dokumentach Kościoła poczesne miejsce, spychając pro­kreację na plan dalszy.

 

Sakralizacja seksu

 

Zdaniem Urszuli Oxfort prze­pojone personalizmem doku­menty Kościoła na temat mał­żeństwa "doprowadziły do nadania ludzkiej miłości atrybu­tów Boskich, gloryfikując przez to miłość stworzenia, a równo­cześnie deprecjonując miłość Stwórcy" ("Christian Counter Revolution", nr 63). Autorzy zauważają dalej: "Taka miłość, wiążąc z sobą czynniki boskie i ludzkie, prowadzi małżonków do dobrowolnego wzajemnego oddawania się sobie". Konse­kwencją było uznanie, że osta­tecznym punktem odniesienia ma być sam człowiek: "Boskie prawo ukazuje pełne znaczenie miłości małżeńskiej, chroni ją i pobudza do prawdziwie ludz­kiego jej udoskonalenia. (...) Życie płciowe człowieka i zdol­ność rozrodcza ludzi dziwnie górują nad tym wszystkim, co znajduje się na niższych szczeb­lach życia; z tego też powodu należy odnosić się z wielkim szacunkiem do aktów właści­wych pożyciu małżeńskiemu, spełnianych w sposób odpowia­dający prawdziwej godności ludzkiej" (Gaudium et spes, § 50-51).

Seks może być święty dla masonów i wyznawców nowej teologii, Kościół jednak zawsze nauczał o prokreacji z większą równowagą. Jak pisał Pius XI w encyklice Casti connubii: "A choć małżonkowie chrześci­jańscy, jakkolwiek sami uświęce­ni, uświęcenia na dzieci swe przelać nie mogą (przecież przy­rodzone rozmnożenie życia stało się drogą śmierci, którą grzech pierworodny przechodzi na potomstwo), to jednak w pewien sposób biorą udział w pierwot­nym małżeństwie w raju, gdyż zadaniem ich jest ofiarować Kościołowi własne swe potom­stwo, które by przez tę płodną bardzo matkę dzieci Bożych odrodziło się przez kąpiel chrztu dla nadprzyrodzonej sprawiedli­wości i stało żywym członkiem Chrystusowym, uczestnikiem życia nieśmiertelnego i ostatecz­nie dziedzicem chwały niebie­skiej, do której wszyscy całym sercem tęsknimy".

Święty Tomasz z Akwinu wyjaśniał, że "opór żądzy przyjemności płcio­wych wobec kierowniczej wła­dzy rozumu jest karnym następ­stwem grzechu pierworodnego" (Suma teologiczna, Ha lP''', q. 153, a. 2, ad 2). Pożycie płciowe jest święte jedynie dla tych, któ­rzy lekceważą lub negują grzech pierworodny. Choć właściwe traktowanie płciowości nie jest przeszkodą na drodze do świę­tości, nie wytwarza jej również w sposób automatyczny. "Here­zją jest twierdzić - pisze Oxfort - że małżonkowie uświęcają się przez cielesne przyjemności, świętość bowiem pochodzi z heroicznego praktykowania cnót chrześcijańskich" (ibid).

 

Zmiany w prawie kanonicznym

 

Ksiądz Cormac Burke, czło­nek Opus Dei i sędzia Roty Rzymskiej, argumentuje, że naj­nowsze zmiany w prawie kano­nicznym odzwierciedlają "głęb­sze zrozumienie małżeństwa, oparte na chrześcijańskim per­sonalizmie Vaticanum IT'. Uzna­jąc, że ani Vaticanum II ani Familiaris consortio nie czynią żadnej wzmianki o hierarchii celów małżeństwa Burke stwier­dza, iż "obecnie Kościół defi­niuje, że małżeństwo posiada dwa równorzędne i wzajemnie powiązane cele" (Marriage, Annulment, and the Quest for Lasting Commitment, "Catholic World Report", styczeń 1996). Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. uczy, że małżeństwo "jest ze swej natury ukierunko­wane na dobro małżonków oraz zrodzenie i wychowanie potom­stwa" (kan. 1055) - nie wpro­wadzając jakiegokolwiek hierar­chicznego rozróżnienia tych celów i odwracając ich porzą­dek poprzez wymienianie na pierwszym miejscu dobra mał­żonków. Nowy Katechizm Koś­cioła Katolickiego posługuje się identyczną frazeologią.

Kanon 1057 nowego kodek­su opisuje zgodę małżeńską jako akt, "w którym mężczyzna i kobieta w nieodwołalnym przymierzu wzajemnie się sobie oddają i przyjmują w celu stwo­rzenia małżeństwa", co jest sfor­mułowaniem tak wieloznacznym i nieprecyzyjnym, że spo­kojnie można przypisać mu winę za lawinowy wzrost stwier­dzeń nieważności małżeństw w USA pod pretekstem "wadli­wej zgody". Robert Vasoli wska­zywał, że owo sformułowanie o wspólnocie dusz nie wywodzi się z nauki II Soboru Watykań­skiego, ale było używane przez wcześniejszych papieży. "Jakie­kolwiek jednak jest [jego] pochodzenie, pozostaje kwestią sporną, czy [wspólnota dusz] stanowi niezbędny element każ­dego ważnego małżeństwa czy też - co bardziej prawdopo­dobne - małżeństwa doskona­łego" (What God Has Joined Together, s. 40). Dla utopijnych naturalistów Vaticanum II ideał ten osiągalny jest już tu, w tym życiu - a niemożliwość osiąg­nięcia go może sugerować, że małżeństwo nigdy nie było ważnie zawarte. (...)

 

Wpływ na życie społeczne

 

Rozwody nie są bynajmniej jedyną chorobą społeczną, któ­rej przyczyn można się doszuki­wać w zmianie celów małżeń­stwa. Muggeridge zadaje pyta­nie: "Jeśli w małżeństwie dozwolone jest oddzielenie aktu seksualnego od jego naturalne­go celu - prokreacji, w imię innych wartości: miłości, pomo­cy, wierności, zdrowia - dla­czego błędem miałoby być roz­dzielanie ich w przypadkach, w których celem byłyby te same wartości - np. w przypadku masturbacji,  homoseksualizmu, cudzołóstwa, zoofilii, sztuczne­go zapłodnienia, handlu nasieniem, czy zastępczym macie­rzyństwie.(op. cit., s.100)

Skutki łatwo było przewi­dzieć. W roku 1930, kiedy angli­kanie zgromadzeni na konferen­cji w Lambeth wydali zgodę na stosowanie antykoncepcji w szczególnie trudnych przy­padkach, jeden z ich teologów, Charles Gore, ostrzegał zgroma­dzonych przed logicznymi kon­sekwencjami tego kroku. Zyg­munt Freud, z pewnością nie­zbyt przyjaźnie nastawiony do Kościoła, w wykładzie zatytuło­wanym Żydzie seksualne istot ludzkich wykazywał, że "porzu­cenie funkcji reprodukcyjnej jest cechą wspólną wszystkich zbo­czeń. Akt seksualny nazywamy perwersją, gdy rezygnuje on z celu reprodukcyjnego i stara się osiągnąć przyjemność w spo­sób od niego niezależny. Jak zobaczycie, punktem zwrotnym w rozwoju życia seksualnego jest podporządkowanie go celowi reprodukcyjnemu. Wszystko, co ma miejsce przed osiągnięciem tego punktu, a także wszystko, co ignoruje ten porządek i służy jedynie osiągnięciu przyjemno­ści, określa się niepochlebnym mianem «perwersji» i jako takie jest opisywane". Spostrzeżenie Freuda jest trafne również w odniesieniu do byłego "arcy­biskupa" Canterbury lorda Runcie'ego, który świadomie wyświęcał aktywnych homosek­sualistów. Sam Runcie doszukuje się źródeł współczesnej toleran­cji dla homoseksualizmu w [postanowieniach] konferen­cji w Lambeth.

 

Promocja NPR (Naturalne planowanie rodziny)

 

Jak zauważa Solangia Hertz: "Dzięki wpływowi apostołów społecznych w rodzaju Matki Teresy i o. Paula Marksa OSB (...) regulacja urodzeń traktowa­na jest obecnie jako nieodzowny element każdego programu pro­-life funkcjonującego się pod egidą Kościoła" (Beyond Politics, s. 215). Sam o. Paul Marx z Human Life International przyznaje, że popierał NPR od czasu przyjęcia święceń kapłańskich w roku 1947. "Każdy, kto akcep­tuje Humanae vitae, musi czynie wspierać (...) naturalne plano­wanie rodziny". Jak pisze Hertz, początkowo dopuszczalne jedy­nie w wyjątkowych przypadkach - jako mniejsze zło przy noto­rycznym onanizmie małżeńskim - NPR stało się z czasem dla o. Marksa praktyką godną polece­nia wszystkim katolickim mał­żonkom.

Solangia Hertz przytacza rów­nież fragment dokumentu roz­powszechnianego w ostatnich latach przez biuro NPR archi­diecezji Waszyngton, w którym antykoncepcyjna intencja tej metody wyłożona całkowicie jest bez ogródek: "Stosowane zgodnie z zaleceniami NPR jest w 98% skuteczne w zapobiega­niu ciąży". Wedle ulotki, meto­da NPR proponuje rozwiązanie "bezpieczne, nie chemiczne i nie-mechaniczne (...) bez żadnych skutków ubocznych (...) budu­jące u kobiety pewność siebie i poczucie własnej wartości" (Horses and Mules, "The Rem­nant", 15 stycznia 1997). Zale­cenia zawarte w opublikowa­nym przez Watykan 27 maja 1996 r. dokumencie Przygoto­wanie do sakramentu małżeń­stwa podkreślają potrzebę uświadomienia kandydatom do małżeństwa technik NPR..

 

Tłumaczył z języka angielskiego Tomasz Maszczyk. Dalszy ciąg w kolejnych numerach "Rodziny Katolickiej".

Zmieniony ( 11.09.2011. )