Trzyletni "rasista" i "homofob"
Wpisał: Mirosław Dakowski   
20.09.2011.

Trzyletni "rasista" i "homofob"

Wystarczy, że przedszkolak niefortunnie wspomni o "czarnych" bądź powie, że ktoś "śmierdzi", a już jego uczynny nauczyciel doniesie o tych "rasistowskich" wypowiedziach

Marta Ziarnik http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110920&typ=sw&id=sw03.txt

 

Coraz więcej dzieci trafia na czarną listę za "mowę nienawiści"

Już nawet trzyletnie dziecko, które dopiero uczy się słów i ich znaczenia, może trafić na czarną listę brytyjskiego rządu za stosowanie tzw. mowy nienawiści. Wystarczy, że niefortunnie powtórzy jakieś zasłyszane w telewizji lub na ulicy słowo, które zostanie następnie zinterpretowane przez nadgorliwych nauczycieli jako "politycznie niepoprawne", a do końca życia może się za nim ciągnąć łatka "rasisty" bądź "homofoba".

Do prowadzonej przez brytyjskie ministerstwo edukacji bazy, w której odnotowywane są skargi nauczycieli na "rasistowskie", "homofobiczne" lub "niepoprawne politycznie" wypowiedzi uczniów, każdego roku trafia około 34 tys. dzieci, przy czym z każdym rokiem liczba podobnych zgłoszeń rośnie. Jak informuje stowarzyszenie "Manifesto Club", które broni wolności obywatelskich, ponad 20 tys. ubiegłorocznych przypadków stanowiły dzieci poniżej 11. roku życia, a wśród nich nawet trzylatki. Do rządowego rejestru dziecko może trafić już nawet za nazwanie kolegi "brokułową głową" - co zdarzyło się pewnemu 10-latkowi, bądź też za nazwanie kogoś "gejem" lub "lesbijką".
Uważać muszą więc nawet dzieci w przedszkolach, ponieważ i tam sięgają macki "Wielkiego Brata". Wystarczy, że przedszkolak niefortunnie wspomni o "czarnych" bądź powie, że ktoś "śmierdzi", a już jego uczynny nauczyciel doniesie o tych "rasistowskich" wypowiedziach. W raporcie odnotowywane są też przykłady drobnych sprzeczek z placów zabaw i szkolnych korytarzy, podczas których padające wypowiedzi dzieci zostały uznane przez ich nauczycieli za tzw. mowę nienawiści. Według cytowanej przez portal LifeSiteNews gazety "The Daily Mail" ministerstwo edukacji tłumaczy się, że w ten sposób podejmuje zdecydowaną walkę z przemocą w szkołach, o co apelowali rodzice. Jednak zdecydowana większość - około 95 proc. odnotowanych przypadków, dotyczy drobnych sprzeczek koleżeńskich, w trakcie których dzieci obrzucają się przezwiskami, bez użycia jakiejkolwiek przemocy fizycznej. W rejestrze znaleźć się można nawet za "niepoprawne politycznie" wypowiedzi wygłoszone przez dziecko podczas zajęć, które to opinie mogą nie wpasowywać się w poglądy nauczyciela (szkoły mają bowiem dowolność w decydowaniu, które z zachowań zakwalifikować do tzw. mowy nienawiści). Jak informowały już wielokrotnie brytyjskie media, wiele dzieci, które w ten sposób podpadły nauczycielom, poza wpisem do rejestru ukarane zostały jeszcze drobnymi pracami porządkowymi, a nawet kilkudniowym zawieszeniem.
Obowiązek raportowania podobnych sytuacji nałożył w 2002 roku na szkoły lewicowy rząd Tony´ego Blaira. Tymczasem wpis do wspomnianego raportu może mieć olbrzymi wpływ na dziecko w późniejszym czasie. Może ono mieć problemy z dostaniem się do innej szkoły bądź na studia czy też ze znalezieniem pracy (w planach jest bowiem udostępnienie rejestru przyszłym pracodawcom). Ponadto - jak zauważają przeciwnicy tego pomysłu - w ten sposób nauczyciele nie dają dzieciom dobrego przykładu, ucząc ich niemoralnych zachowań, donoszenia itp. Dlatego też stowarzyszenie "Manifesto Club" zwróciło się do rządu Davida Camerona, by zniósł te absurdalne i ograniczające wolność dzieci przepisy rodem z Orwellowskiej powieści, które tak naprawdę lekceważą "rzeczywisty problem rasizmu i homofobii". "Dzieci powinny móc swobodnie się bawić i uczyć nowych słów bez strachu, że zostaną za to zgłoszone ministerstwu edukacji" - pisze stowarzyszenie w raporcie cytowanym przez portal LifeSiteNews. "Domagamy się, by konserwatywny rząd Davida Camerona zniósł te kretyńskie przepisy, które ograniczają wolność dzieci" - czytamy dalej.