O paradoksie zjednoczenia Europy i groźbie wojny obywatele państw chcą, by ich rządy przede wszystkim były odpowiedzialne przed nimi, a nie przed instytucjami europejskimi 2011-09-21 piotrskarga Brytyjska dziennikarka Janet Daley komentując ostatnie wydarzenia związane z podejmowanymi wysiłkami na rzecz uratowania strefy euro i niedopuszczenia do rozpadu UE, zwraca uwagę na swoisty paradoks. Przypomina, że koncepcja zjednoczenia Europy pojawiła się po to, aby niejako zneutralizować wojownicze aspiracje Niemiec, by nigdy nie zagroziły one państwom europejskim wojną. Z drugiej strony, podejmowane obecnie przez przywódców UE wysiłki na rzecz uratowania wspólnej strefy euro - wbrew woli obywateli i wbrew faktom ekonomicznym - niosą ze sobą niebezpieczeństwo wszczęcia wojny. Już teraz w wielu państwach - nawet bardzo liberalnych - do głosu dochodzą agresywne ruchy faszystowskie i nacjonalistyczne. Daley pisze, że zawsze była sceptyczna wobec pomysłu zjednoczenia Europy i utworzenia wielkiej federalnej wspólnoty państw. Dla niej pomysł ten był – jak się wyraziła – „szaleństwem kryminalnym”. I chociaż wieszczyła rozpad Unii wcześniej czy później – głównie z powodu narastającego niezadowolenia jej obywateli zmęczonych „dwulicowością polityków i bełkotem dyplomatycznym”, to jednak nie myślała, że poważny kryzys pojawi się tak szybko. Brytyjska komentatorka przypomniała, że europejska idea zjednoczenia Europy została opracowana przez jej architektów pół wieku temu. Chcieli oni położyć kres ideologicznym konfliktom. Pragmatyzm, konsensus i szacunek dla większego, ponadnarodowego dobra, miały królować w miejsce dominującego na początku 20 wieku nacjonalizmu i fanatyzmu. „Jak na ironię – zauważa Daley – oświadczenia wydawane przez szefów rządów największych państw europejskich, a także deklaracje rządu greckiego są właśnie kontynuacją starych złudzeń ideologicznych. Przywódcy UE i grecki premier głoszą, że Grecja nigdy nie opuści strefy euro, jakby to było bezsporne. W rzeczywistości jest to jedynie oświadczenie woli politycznej, która ośmiela się przeciwstawić całemu światu”. Wydaje się – zauważa Daley – że europejska klasa polityczna nadal zachowuje mistyczną wiarę w to, że jest w stanie zmienić rzeczywistość wbrew faktom ekonomicznym i wbrew wszelkiej logice. Chodzi tu zarówno o ogromne greckie zadłużenie, aspiracje obywateli i ich stanowisko wobec proponowanych zmian. Daley pisze, że obywatele danych państw chcą, by ich rządy przede wszystkim były odpowiedzialne przed nimi, a nie przed instytucjami europejskimi. By ich rządy przede wszystkim realizowały politykę dobrą dla nich, a nie taką, która za wszelką cenę służy realizacji szalonych pomysłów polityków zarażonych ideą federalizmu. Pojawiające się skargi, jakoby UE miała słabe przywództwo polityczne, brytyjska dziennikarka uważa za bezzasadne. Okazuje się bowiem, że instytucje unijne uzyskały zbyt dużo władzy. Dominują polityczne i biurokratyczne organy, które nie uwzględniają rzeczywistych potrzeb obywateli. „Konsensus" stał się przymusem. Ten imperatyw federalizmu może jej zdaniem obrócić się przeciwko podstawowym zasadom demokracji, czyli zasadzie odpowiedzialności władz przed własnymi wyborcami, szczególnie w sprawach, które wpływają na zwykłe życie tj. podatki i wydatki publiczne. Federalizm – zdaniem brytyjskiej komentatorki – nie może zakłócić realizacji celów demokracji ani nie może ignorować gniewu i frustracji obywateli. Przykładowo Angela Merkel nie może żądać od greckiego rządu radykalnych oszczędności a od swoich obywateli szczodrości, by ratować Grecję. Nie chcą tego obywatele obu tych krajów. Dlatego Daley twierdzi, że obecnie przywódcy europejscy mogą dokonać dwojakiego wyboru: będą za wszelką cenę ratować strefę euro i łamać zasady demokracji, albo pozwolą na rozpad strefy euro. Politycy są pod ogromną presją zarówno ze strony swoich wyborców, jak i USA i międzynarodowych instytucji finansowych. Kłopoty w strefie euro powodują bowiem perturbacje w innych rejonach świata. Pojawiają się sugestie – jak za dawnych lat- solidarność europejska albo wojna. Grecy mają dość nacisków obcych agend. W kraju narasta niezadowolenie. Niezadowoleni są także obywatele innych państw europejskich, których zmusza się do sponsorowania Greków. Do parlamentów powoli zaczynają się dostawać przedstawiciele partii nacjonalistycznych i neofaszystowskich. Daley przypomina, że w krajach byłego Układu Warszawskiego narastają obawy przed wpływami Rosji. Zdaniem brytyjskiej dziennikarki w Europie szykuje się prawdziwy konflikt wewnątrz i pomiędzy krajami europejskimi. Tymczasem przywódcy najważniejszych państw UE mają poważny dylemat. Wahają się, czy iść w kierunku „fiskalnej integracji" – wbrew zasadom demokracji i woli wyborców, czy też słuchać przede wszystkim tych ostatnich. Jej zdaniem do końca roku będzie wiadomo, którą z dróg wybrano. Źródło: “The Daily Telegraph”, AS
|