Wielka tajemnica Rostowskiego i Pawlaka. Eksplozja bomby zadłużeniowej
Wpisał: Tomasz Urbaś   
27.09.2011.

Wielka tajemnica Rostowskiego i Pawlaka. Eksplozja bomby zadłużeniowej

Czy debata wyborcza koncentruje się na zagrożeniu od którego „boli głowa”? Czy jest to temat tabu? Czy uchwalane na kolanie ograniczenia w dostępie do informacji publicznej mają utrudnić niezależną od rządu weryfikację danych o poziomie zadłużenia państwa? Czy znamy kroki sanacyjne poszczególnych partii? Czy politycy tradycyjnie uważają Polaków za barany i chcą zbyć nas tematami zastępczymi? Czy polityków durni i tchórzy nie trzeba odesłać do diabła...?

 

26.09.2011 Tomasz Urbaś  urbas.nowyekran

Polacy są oszukiwani przez rząd i opozycję. Osłabienie złotego zdetonowało bombę zadłużeniową, pracowicie podkładaną pod Polakami przez wszystkie ekipy po 1989 r.

Turbulencje na światowych rynkach, w tym spekulacyjny atak na złotego zaczęły upowszechniać obawy, że polski dług publiczny może przekroczyć próg ostrożnościowy 55 % Produktu Krajowego Brutto określony w art. 86 ust. 1 pkt 2 ustawy o finansach publicznych. Przekroczenie tego progu w świetle obecnie obowiązującego prawa wymusi zrównoważenie budżetu państwa na 2013 r.

W dniu 13 września 2011 r. Minister Finansów Jacek Rostowski wypowiedział się, że „osłabienie złotego trochę zwiększa dług publiczny, ale nie w jakiś groźny sposób, wynosi on obecnie około 53 proc. PKB”. W dniu 23 września 2011 r. uspokaja: „To, co będzie się liczyło, to jest kurs euro i innych walut na koniec roku. I tak jesteśmy dość daleko od takiego kursu, który by oznaczał, żebyśmy mieli przekroczyć ten próg 55 proc. relacji długu publicznego do PKB na koniec tego roku.” oraz „Jestem przekonany, że ten próg w żadnej sposób nie jest zagrożony. Jeśli chodzi o konkretne wartości kursu, to nigdy nie komentuję, ale zgadzam się w pełni z prezesem Belką, że obecny kurs odstaje i to znacząco od zdrowych fundamentów polskiej gospodarki”.

Również w dniu 23 września 2011 r. Wicepremier Waldemar Pawlak oświadcza: „Nawet jeżeli doszłoby do dotknięcia tej linii, to zmiany będą obrazowane w budżecie i będą miały charakter długofalowy. Takich zagrożeń nie ma, jeżeli bierzemy pod uwagę średnie tendencje na kursie złotego. Obecny poziom kursu EUR/PLN na poziomie 4,50 jest znacznie niższy od tego, co było maksymalnie na początku 2009 r. To pokazuje, że obecny kurs złotego do euro i dolara jest w paśmie wahań, które było w ciągu ostatnich 12 lat” i marzy: „4,00 zł za euro jest rynkowym poziomem równowagi”.

Rostowski i Pawlak wykazują jakąś dziwną nieprecyzyjność i meandrowanie. Pora powiedzieć: sprawdzamy.

Zacznijmy od tegorocznego Produktu Krajowego Brutto Polski. W 2010 r. PKB wyniósł nominalnie 1415,4 mld zł. W najnowszych prognozach Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje jego wzrost realny w 2011 r. o 3,8 %. Deflator PKB (indeks cen) wyniósł w 2009 r. 3,7 %, a w 2010 r. 1,5 %. W związku z wymknięciem się inflacji spod kontroli władz monetarnych w 2011 r. spodziewamy się wzrostu deflatora PKB. Przyjmijmy, że wyniesie on 3,7 %, podobnie jak w 2009 r. (porównywalny poziom inflacji CPI i bazowej). Wówczas nominalny PKB w 2011 r. wyniesie ok. 1523 mld zł (1415,4 x 1,038 x 1,037). Mamy mianownik ułamka wskaźnika długu publicznego do PKB.

Pora przejść do licznika ułamka, do samego długu. Na dzień 30 czerwca 2011 r. zadłużenie sektora finansów publicznych wyniosło po konsolidacji: 787,9 mld zł w tym 215,2 mld zł długu denominowanego w walutach obcych. W połowie 2011 r. deficyt budżetu państwa wyniósł 50,7 % deficytu planowanego w 2011 r. Przyjmijmy, że ten sam stopień zaawansowania ma deficyt sektora finansów publicznych, który zaplanowano na 5,6 % PKB (Program konwergencji aktualizacja 2011). Wówczas przyrost długu z powodu deficytu sektora publicznego wyniesie w II półroczu 2011 r. ok. 42,6 mld zł. Drugim składnikiem przyrostu długu są różnice kursowe. Poziom długu na dzień 30 czerwca 2011 r. był obliczony przez Ministerstwo Finansów przy kursach 3,9866 zł/euro oraz 2,7517 zł/USD. Osłabienie złotego do poziomu 4,5000 zł/euro oznacza przyrost złotowej równowartości długu zagranicznego o ok. 12,9 % (4,5000/3,9866). Obliczając różnice kursowe tylko od tej części długu, który zaciągnięto do połowy roku, przyrost długu wyniesie ok. 27,8 mld zł (215,2 x 12,9 %).

Podsumowując przy kursie 4,5000 zł/euro na koniec roku zadłużenie sektora finansów publicznych sięgnie ok. 858,3 mld zł (787,9+42,6+27,8).

Kwota ta stanowi 56,3 % PKB (858,3/1523). Przekracza próg ostrożnościowy 55 % aż o 1,3 % PKB.

Przy jakim kursie dług publiczny będzie dokładnie na progu 55 %? Wówczas dług powinien wynosić ok. 837,7 mld zł (1523 x 55 %). Różnice kursowe 30.06-31.12.2011 r. nie powinny przekroczyć 7,2 mld zł (837,7-787,9-42,6). Oznacza, to że złoty nie może osłabić się o więcej niż o 3,3 % (7,2/215,2) w stosunku do kursów z dnia 30 czerwca 2011 r. Innymi słowy np. kurs w stosunku do euro (główna waluta denominacji długu) nie powinien przekraczać ok. 4,12 zł/euro. W dniu 22 września 2011 r. przed interwencją NBP kurs wynosił nawet ponad 4,52 zł/euro. Interwencja NBP w dniu 23 września 2011 r. umocniła złotego do poziomu ok. 4,37 zł (o 3,3 %).

Osłabienie złotego zdetonowało bombę zadłużeniową, pracowicie podkładaną pod Polakami przez wszystkie ekipy po 1989 r.

Uważamy, że atak spekulacyjny na złotego ma z tym bezpośredni związek. Spekulanci dysponują tą samą wiedzą co my – rząd siedzi po uszy w gównie. Próg ostrożnościowy jest kotwicą na której rząd opiera swoją politykę przetrwania. To z kolei wzbudza nadzieje spekulantów, że rząd będzie za wszelką cenę walczył o umocnienie złotego przeprowadzając interwencje do osiągnięcia satysfakcjonującego kursu (np. 4,12 zł/euro). Za wszelką cenę tj. za cenę utraty rezerw walutowych, na które ślinią się spekulanci. Interwencja polega bowiem na sprzedaży części rezerw walutowych Polski, które na dzień 31 sierpnia 2011 r. sięgnęły 107 mld dolarów. Sprzedaż rezerw zwiększa podaż waluty, a z obiegu ściągany jest złoty, który umacnia się.

Stawiamy jeszcze dalej idącą tezę. Polacy są oszukiwani przez rząd i opozycję. Nagle ni z tego ni owego w dniu 24 września 2011 r. Tusk i Kaczyński zgodnie oświadczają, że nie widzą możliwości obniżenia podatków. Równie „przypadkowo” tego samego dnia prof. Zyta Gilowska w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego ubolewa nad wysokim długiem publicznym: „Nasze państwo też jest bardzo poważnie zadłużone. Tu wchodzą w grę takie liczby, że obywatele myślą, że rozboli ich głowa” i tajemniczo: „zdać sobie sprawę z wielkości polskiego długu i związanej z tym sytuacji”.

Czy debata wyborcza koncentruje się na zagrożeniu od którego „boli głowa”? Czy jest to temat tabu? Czy uchwalane na kolanie ograniczenia w dostępie do informacji publicznej mają utrudnić niezależną od rządu weryfikację danych o poziomie zadłużenia państwa? Czy znamy kroki sanacyjne poszczególnych partii? Czy politycy tradycyjnie uważają Polaków za barany i chcą zbyć nas tematami zastępczymi? Czy polityków durni i tchórzy nie trzeba odesłać do diabła...?