Polski system oświatowy - uwagi
Wpisał: Izabela Brodacka   
28.09.2011.

Polski system oświatowy - uwagi

 

...uczniowie warszawscy dzielili szkoły średnie na dobre to znaczy takie, które wprawdzie nie uczą ale przynajmniej wymagają i złe, które nie uczą i nie wymagają

 

[tekst z sprzed czterech lat, ciągle aktualny... MD]

 

Izabela Brodacka

 

Polski system oświatowy pełen jest paradoksów, które trudno jest wytłumaczyć na przykład osobie mieszkającej na stałe za granicą.

Jednym z nich jest fakt, że ludzie niezamożni w Polsce studiują najczęściej na uczelniach płatnych, bo nie stać ich na studia bezpłatne, nie tylko ze względu na koszty utrzymania w mieście lecz przede wszystkim dlatego, że nie mają pieniędzy na kursy przygotowawcze i korepetycje wyrównujące braki w wiedzy wyniesionej ze szkoły średniej.  Zmuszeni są zatem  poprzestać na uczelniach płatnych i co tu dużo ukrywać… gorszych. Nawet uczelnie państwowe, wbrew rynkowym teoriom, traktują o wiele gorzej studentów płacących za studia czyli klientów od tych , którzy studiują za darmo.

Taki system jest nieuchronnie źródłem korupcji. Nic dziwnego, że jeżeli można otrzymać lepszy towar za darmo, a za gorszy trzeba płacić, cały wysiłek finansowy rodziców nastawiony jest nie tyle na kształcenie co na spełnienie kryteriów pozwalających dziecku przeskoczyć kolejny próg edukacyjny i dostać się do dobrego gimnazjum, dobrego liceum i wreszcie na dobre czyli bezpłatne studia. Czy można się dziwić, że wielu z rodziców nie oprze się pokusie „pójścia na skróty” i spróbuje dać łapówkę i że znajdzie się ktoś, kto tę łapówkę weźmie. Wśród młodzieży krążą nieformalne cenniki różnych szkół i uczelni, wiarygodność których potwierdzają wybuchające co pewien czas afery.

Co to znaczy dobra szkoła czy uczelnia? To taka, która ma dobrą markę czyli, taka, która dobrze wygląda w CV.

Ankietowani przeze mnie uczniowie warszawscy dzielili szkoły średnie na dobre to znaczy takie, które wprawdzie nie uczą ale przynajmniej wymagają i złe, które nie uczą i nie wymagają. Żeby utrzymać się w dobrej szkole średniej większość uczniów bierze korepetycje.  Nagminność korepetycji świadczy o tym, że uczniowie są po prostu źle  uczeni. Świadczy również o tym, że nauczyciele, którzy niefrasobliwie nakłaniają rodziców do ufundowania dziecku pomocy, nie poczuwają się do żadnej odpowiedzialności za to co robią. Powszechnym obyczajem rzekomo dobrych szkół publicznych jest pozbywanie się za wszelką cenę  słabych uczniów i  pozyskiwanie takich, którym nie jest w stanie zaszkodzić nawet najgorszy nauczyciel i mogą bez większego wysiłku kadry pedagogicznej przynosić chlubę szkole.  

Rodzice zamiast płacić za korepetycje mogliby wprawdzie oddać dziecko do szkoły prywatnej ale często z tego rezygnują bo szkoły prywatne też są na ogół gorsze od publicznych. Przede wszystkim dlatego, że jak mówią brutalnie moi respondenci trafiają do nich „odrzuty”- osoby, które nie dostały się do szkoły publicznej, osoby nie przystosowane społecznie i wreszcie ci, którzy nie chcą się uczyć i uważają, że za ciężko zarobione przez rodziców pieniądze mają do tego prawo. Nawet najlepszy nauczyciel niewiele jest w stanie wykrzesać z takiego materiału.

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fikcja bezpłatnej oświaty wywodząca się wprost z komunistycznej utopii i mitów realnego socjalizmu. Bezpłatna oświata miała w założeniu zapewnić równy start młodzieży ( komunistyczny postulat powszechnej równości, liberalizm zamienił na równie utopijny postulat równego startu). Społeczeństwo funduje lekarzowi czy prawnikowi drogie studia w nadziei, że ten pełniąc swe szlachetne powołanie będzie dobrze temu społeczeństwu służył. (W czasach realnego socjalizmu ten fragment umowy społecznej miał ukryty aneks: będziemy płacić mało lekarzowi bo i tak wszyscy lekarze biorą łapówki, jest to nota bene świetny przykład proroctwa samospełniającego się).

Zakładano również, że system selekcji na bezpłatne studia będzie  sitem „wyławiającym diamenty”  czyli najlepszych z najlepszych, którzy będą nas potem  dobrze leczyć i sprawiedliwie sądzić.  Tymczasem lekarz po ufundowanych przez podatnika drogich studiach natychmiast wyjeżdża (i słusznie ) za granicę, adwokat bierze dwieście złotych za dzień dobry (też słusznie ),  a wyjątkowo duża liczba potomków prawników i lekarzy na odpowiednich wydziałach bezspornie dowodzi, że talenty medyczne i prawnicze są dziedziczne.

W tak działającym systemie najbiedniejsi, którzy nie mają możliwości dostać się na dobre studia fundują karierę najbogatszym, co jest niezamierzoną parodią egalitaryzmu i jego współczesnej wersji -zasady równych szans.

 

Jedynym sposobem przywrócenia właściwych proporcji jest wprowadzenie płatnych studiów wyższych przy wysokich stypendiach za bardzo dobre wyniki w nauce i przy możliwości uzyskania nisko oprocentowanego kredytu na studia. Uzdrowiłoby to stosunki na polskich uczelniach i wbrew pozorom dopomogłoby w rozwoju uczelni prywatnych, które stanęłyby na równych prawach do walki o klienta, przychodzącego kupić wiedzę.

 

Ten tekst jest fragmentem większej całości. Obejmuje ona teksty (i poglądy) na temat nowej matury, reformy gimnazjalnej, programu nauczania fizyki i matematyki, przemocy w szkole, nauczania zintegrowanego itp.