"Mam pomysł!" - ... aż zatrząsł się cały "donkobus"
Wpisał: Mirosław Dakowski   
07.10.2011.

"Mam pomysł!" - ... aż zatrząsł się cały "donkobus"

Piotr Tomczyk Z pamiętnika Donalda Cudotwórcy  naszdziennik


Czwartek, 29.09.2011 r.
Janusz z Lublina idzie jak burza! W ostatnich sondażach przedwyborczych wyprzedza nawet SLD! Dzwoniłem do niego z gratulacjami. Denerwował się na Grzesia, marszałka Sejmu, który obiecywał dziennikarzom, że koalicja rządowa Platformy z Ruchem nie wchodzi w grę. "Grzesiu tylko trzyma się narracji medialnej, a my nie palmy między sobą mostów!" - tłumaczyłem. "To rozumiem! Nie róbmy polityki, budujmy mosty" - żartował zadowolony Janusz.

Piątek, 30.09.2011 r.
Z finansami państwa jest kiepsko. Jean-Vincent, czyli nasz "Jacek" z Ministerstwa Finansów, zgubił gdzieś 300 miliardów, ale nie może sobie przypomnieć gdzie... Próbuje za to kreatywnie księgować nasze długi, żeby nikt nie zauważył, kiedy przekroczymy granicę 55 procent PKB. Pomaga mu Marek z NBP. Co jakiś czas ratunkowo rzuca na rynek trochę waluty, żeby obniżyć kurs euro. Na razie bez efektu. A dziennikarze coraz częściej pytają o dług! Co z tym zrobić? Nie możemy im powiedzieć prawdy...

Sobota, 1.10.2011 r.
"Mam pomysł!" - Igorek ryknął tak głośno, że aż zatrząsł się cały "donkobus". Wymyślił coś genialnego. Zaproponował wypuszczenie kontrolowanego przecieku z Ministerstwa Finansów. Przez podstawionego pracownika tego resortu zdradzimy dziennikarzom, że nasza sytuacja finansowa jest imponująca, a deficyt budżetowy zmniejszymy w tym roku o 10 miliardów! Dopiero po wyborach wytłumaczymy, że te 10 miliardów też gdzieś zginęło.

Niedziela, 2.10.2011 r.
Na finiszu kampanii wyborczej musimy dać z siebie wszystko! Chłopaki od pijaru zorganizowali mi przebieżkę w Krakowie. Bieganie czy grę w piłkę bez relacji medialnych o moich wyczynach uznali za stratę czasu. Dlatego dodatkowo... załatwili mi wywiad w czasie biegu! Kasia, dziennikarka z naszej najbardziej zaprzyjaźnionej telewizji, biegła obok mnie i zadawała jakieś pytania, a kamera wszystko rejestrowała. To był symboliczny, wspólny bieg po zwycięstwo.

Poniedziałek, 3.10.2011 r.
Teraz już nie może być żadnego kwękolenia w mediach! Zamiast tłumaczyć się, dlaczego podnieśliśmy VAT z 22 do 23 proc., ogłosimy, że nasza podwyżka zwiększa szansę na przyszłą obniżkę! Żeby zagłuszyć narzekania na gaz, za który płacimy więcej niż Niemcy, obiecamy, że zaraz rzucimy się na Gazprom i obniżymy ceny tak, że nawet łupki nie będą nam potrzebne... A gdy tylko dziennikarze będą zarzucali politykom nie spełnianie obietnic, poprzemy ich! Niech żądają prawdy! Od opozycji.

Wtorek, 4.10.2011 r.
Chłopaki od pijaru przynieśli najnowsze wyniki sondaży. Nie jest dobrze... Żeby ratować sytuację, musimy przerazić ludzi wizjami Polski po ewentualnej wygranej PiS-u. Na razie najlepszy jest w tym Lechu z Gdańska. Straszy, że "będzie wielki bojkot i anarchia, a może nawet wojna domowa". Wojenne opowieści podobają się też "Jackowi". Opowiada o zimnej wojnie, którą Jarek z PiS-u chce wypowiedzieć Angeli. Gdyby i to nie poprawiło naszych wyników, będziemy musieli użyć Stefana...

Środa, 5.10.2011 r.
"Jacek" boi się, że idą dla nas ciężkie czasy. Nawet jeśli dzięki kreatywnej księgowości uda nam się ukryć rozmiary długu publicznego, to w przyszłym roku i tak się wszystko wyda. "Jak to? Przecież Ty będziesz ministrem!" - wykrzyknąłem zaskoczony. "Wiesz, Donek, wczoraj ruszyła amerykańska loteria wizowa... Umówmy się tak: jak nie dostanę zielonej karty w USA, to wtedy zostanę w swoim ministerstwie" - stwierdził bez entuzjazmu "Jacek".