BRUDNA antycywilizacja w Sejmie "Czysta antycywilizacja w Sejmie" Programem anty-cywilizacji jest demontaż więzi społecznych, a nie ich zmiana na lewicową modłę Reprezentacja Ruchu Palikota w Sejmie stanowi nową formę legitymizacji antychrześcijańskiego radykalizmu w polskim życiu publicznym Radosław Brzózka teolog, filozof naszdziennik Nigdy dość przypominania, że rządy Platformy Obywatelskiej cztery lata temu rozpoczynały się deklaracjami niechęci względem katolickiego Radia Maryja. To wtedy błyskawicznie i bez zważania na elementarne reguły odebrano WSKSiM dotację na odwiert geotermalny. Kadencja Sejmu i rządu kończyła się ponownym podniesieniem analogicznych tematów. Zaczął spełniać się dawno przewidywany na tych łamach czarny scenariusz polegający na wykorzystaniu procesu cyfryzacji telewizji do wykluczenia katolików z tej sfery społecznej komunikacji. Symboliczny charakter miała także nieobecność Donalda Tuska na beatyfikacji Jana Pawła II. Już wtedy realizował ogłoszony nieco później program "nieklękania przed księżmi". Już przy pierwszych nieprzyjaznych aktach zwracano uwagę, że budują one szerszą, antychrześcijańską atmosferę w kręgu świeckiej władzy publicznej. Jakże mylili się ci, którzy sądzili, że to specyficzna sytuacja dotycząca jedynie redemptorystów z warszawskiej prowincji i ich świeckich współpracowników. Klimat antyklerykalizmu, ale także agresji wobec symboli religijnych, obecności wiary w życiu publicznym narastał w odniesieniu do katolicyzmu jako takiego. Atmosfera duchowej mobilizacji, którą przyniósł okres żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej, beatyfikacje ks. Jerzego Popiełuszki i Jana Pawła II zmobilizowały tylko krajowe i zagraniczne centra anty-ewangelizacji. Hodowanie Palikota Wewnątrz Platformy nabierała kształtu i mocy poczwarka "palikotyzmu". Łagodne sankcje partyjne dla lubelskiego skandalisty nie stanowiły przeszkody dla jego działalności. Przez długi czas można się było domyślać realizacji scenariusza polegającego na przejęciu przez Platformę elektoratu lewicy. PO miała jawić się jako partia posiadająca nurt zainteresowany radykalną "świeckością" państwa i rewolucją kulturową spod znaku dewiacji seksualnych. Względnie dobry wynik Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich dowiódł nieskuteczności tej strategii. Wówczas rozmachu nabrało tworzenie nowej formacji politycznej Palikota. Byłoby jednak naiwnością sądzić, że opisywane procesy były wyłącznie skutkiem cynicznych zabiegów wokół utrzymania lub zdobycia władzy. Oblicze społeczne zachodu Europy kształtuje tzw. nowa lewica. Jej poprzedniczki - ideologie modernistyczne, stanowczo coś twierdziły i zmierzały do wprowadzenia nowego porządku poprzez przemoc (komunizm, narodowy socjalizm) albo rewoltę kulturową (socjaldemokracja). Nowe wcielenie choroby cywilizacji zachodniej przyjęło już postać czystej anty-cywilizacji. Jej programem jest demontaż więzi społecznych, a nie ich zmiana na lewicową modłę. Benedykt XVI nazwał to dyktaturą relatywizmu. Ekspansja tej zarazy docierała stopniowo do różnych aspektów kultury polskiej. W rolę sztuki zaczęła wchodzić stopniowo anty-sztuka (podarta Biblia i krzyż z puszek wsparte wyrokiem sądowym), nauki – anty-nauka (studia genderowskie), moralności – anty-moralność (PR, czyli kłamstwo w życiu społecznym, prawodawstwo anty-rodzinne), religii – anty-religia (satanizm, powszechność sądu: wszystkie religie są równie dobre). Głównymi kanałami inwazji anty-kultury były przez dwadzieścia lat media i system edukacji (zdominowany mentalnie na pewnym poziomie przez "Gazetę Wyborczą"). To właściwe podłoże umożliwiające sukces wyborczy Ruchu Palikota. Jest on anty-cywilizacyjnym stronnictwem politycznym i jako taki bezwzględnie powinien być traktowany przez opinię publiczną identyfikującą się z chrześcijańsko-klasyczną kulturą polską. Wyborcza legitymizacja rewolty Reprezentacja Ruchu Palikota w Sejmie stanowi nową formę legitymizacji antychrześcijańskiego radykalizmu w polskim życiu publicznym. Walka z odrodzeniem się syndromu chadecko-endeckiego leżała już u podstaw układu zawartego przy Okrągłym Stole. Światopoglądowy bój toczył się w latach 90., w okresie największych wpływów "Wyborczej". Nurt "świeckości" i permisywnej "europejskości" miał także reprezentację polityczną w ramach przepoczwarzających się partyjnych ekspozytur "salonu" i postkomunistów, a także Samoobrony. To antychrześcijańskie przesłanie było jednak zawsze załącznikiem do łatwo dającej się zidentyfikować grupy zupełnie innego interesu: post-korowskiej lewicy laickiej (UW), uwłaszczonej nomenklatury (SLD) czy osób wykluczonych ekonomicznie w III RP (Samoobrona). Poprzez sukces wyborczy Palikota po raz pierwszy zbudowany na negacji Dekalogu program uzyskuje legitymizację, stając się stronnictwem politycznym w Polsce. Ten dramatyczny przełomowy moment w życiu publicznym jest asumptem do szczególnego rachunku sumienia dla katolików. Jak do tego doszło? Dlaczego katolicka opinia publiczna jest nieskuteczna w zaszczepianiu społeczeństwa przed chorobą zapateryzmu? Jakie znaczenie miała dla takiego obrotu sprawy nieprawdopodobna wręcz nad-reprezentacja w dyskursie publicznym "Kościoła otwartego" nie spotykająca się z ortodoksyjnym sprostowaniem. Jak często zabrakło nam odwagi, męstwa i determinacji w obronie Kościoła? Prognozy i wyzwania W czasach gdy nie rozprawiano tyle o tolerancji, wykluczeniu społecznym itp., anty-cywilizacyjne jednostki i społeczności były kwitowane jednym słowem: margines. Janusz Palikot to nietypowy przypadek człowieka, który osiągnąwszy w życiu osobistym wiele, dobrowolnie stał się "człowiekiem z marginesu" i z "marginesu" ulepił swój ruch, jego program i listy wyborcze. "Palikotyzm" jako autentyczny destrukcyjny radykalizm powinien spotkać się z bezwzględnym ostracyzmem. Dla naszej cywilizacji jest bowiem tym samym, czym antysemityzm dla opiniotwórczych kręgów lewicowego Zachodu i części Bliskiego Wschodu. Bojkot wszystkiego, co ze sobą niesie, bez względu na umizgi, po które PR-owsko niejednokrotnie sięgnie, może być jedynym skutecznym środkiem powstrzymania relatywistycznej kulturowej równi pochyłej. Jak niegdyś dekomunizacja, tak dziś depalikotyzacja jest poza tym jedynym sposobem okazania miłosierdzia osobom uwikłanym w anty-cywilizacyjną rewoltę społeczną. "Abstynencja" od udziału w życiu publicznym to pierwszy krok do nawrócenia dla społeczników, którzy oddali się na służbę anty-dekalogowi. "My chcemy dobra Kościoła. Produktem naszych działań jest czyste dobro. (...) Wyprowadzenie religii ze szkół, rozdzielenie państwa od Kościoła, likwiduje miliony konfliktów i jak najbardziej wyjdzie Kościołowi na dobre. (...) Dlatego nie chodzi o walkę, ale o to, aby w służbie Kościoła coś dla tego Kościoła zrobić". Doskonale znane przesłanie publicystów tzw. Kościoła otwartego odnajdujemy w powyborczy poranek jako... samo-interpretację Ruchu Palikota. Specjalista od "marketingowego zaklinania rzeczywistości", jak sam o sobie mówi, i współtwórca sukcesu wyborczego antychrześcijańskiego rokoszu Piotr Tymochowicz odbiera nie tylko przywództwo Grzegorzowi Napieralskiemu, ale także ulubione zajęcie publicystom "Tygodnika Powszechnego". Jest nim ratowanie Kościoła przed nim samym, troska, aby "ten kraj nie był skansenem średniowiecza", uprawianie "antyklerykalizmu, który nie jest antyklerykalizmem" (cytaty z wywiadu dla Onet.pl z 10.10.2011). Intelektualne igraszki specjalistów od dialogu z satanistami sprzysiężone z odwiecznym prostackim antyklerykalizmem zaowocowały dzięki determinacji Palikota wytworzeniem reprezentacji politycznej ruchu dechrystianizacyjnego w Polsce. Jego parlamentarna obecność rozpoczyna się od przysięgi wytrwania w walce o świeckość państwa. Otwierają się dwa warianty: udziału Ruchu Palikota w rządzie i jego pozostania w opozycji. Oba są bardzo niekorzystne. W rządzie koalicyjnym z udziałem partii antychrześcijańskiej ministrem edukacji będzie Magdalena Środa, osoba afiszująca się ze swoim pogardliwym stosunkiem do Biblii. Palikot w opozycji nie cofnie się przed żadną postacią antycywilizacyjnego radykalizmu. Pozbawi także PiS wyłączności w roli znaczącej i widocznej w debacie publicznej opozycji. W powyborczy poranek w kawiarni, gdzie piszę te słowa, mimochodem słyszę przy sąsiednim stoliku rozmowę dwudziestoletnich wyborców Palikota. Rozważają, czy naprawdę zalegalizuje "prochy". Powątpiewają, ale cieszą się, że może skutecznie wykluczyć "obciachową masakrę", którą symbolizuje dla nich PiS... To doskonałe przypomnienie, że odpowiedź na "palikotyzm" w życiu publicznym nie może być tylko negatywna. Pozytywne, ale i stanowcze działanie doskonale oddaje hasło: krucjata. Nie obawiał się po nie sięgnąć ks. kard. Stefan Wyszyński, ogłaszając społeczną krucjatę miłości. Tym słowem posługuje się zainspirowany przez Jana Pawła II ruch łączący radykalną abstynencję z działalnością pro-life i obroną chrześcijańskiego obyczaju. W obliczu komunizmu ks. kard. Karol Wojtyła podkreślał, że zmasowanej dechrystianizacji trzeba przeciwstawić intensywną chrystianizację. We współczesnej Polsce oznacza to ewangelizację, która nie sprowadzi się do rozmywającego dialogu; odbudowę kultury chrześcijańskiej, nie sprowadzającą się do udekorowania laickiego status quo religijnym gestem; przywracanie obyczaju chrześcijańskiego w codzienności modelowanej przez "Dzień dobry TVN" i seriale. Oznacza również aktywny udział w polityce uwzględniający nie tylko godziwość celów i środków, ale także skuteczność działań. Autor jest redaktorem naczelnym lubelskich "Zeszytów Społecznych KIK" oraz wortalu Realitas.pl. Współpracuje z Instytutem Edukacji Narodowej.
|