To d..., nie cudotwórca...
Wpisał: Piotr Tomczyk   
15.10.2011.

To d..., nie cudotwórca...

Z Pamiętnika Donalda cudotwórcy

 Piotr Tomczyk

Czwartek, 6.10.2011 r.
To już ostatnia prosta w kampanii wyborczej. Musimy tłumaczyć wyborcom, że Jarek z PiS-u chce wygrać tylko po to, żeby wypowiedzieć wojnę Niemcom i Rosji... Chłopaki od pijaru ułożyli mi bardzo fajne wystąpienie na ten temat: "Czy my naprawdę chcemy wojny? Czy naprawdę chcemy polityka, który potrafi w środku kampanii bezsensownie zaatakować Angelę, która jest największym przyjacielem Polski w Europie...?". Powinno być dobrze.

Piątek, 7.10.2011 r.
300 miliardów dla Polski obiecywane przez Jurka, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, daje dobre efekty! Wyniki naszych sondaży się polepszyły. Ruch Janusza z Lublina też rośnie w siłę, ale sam Janusz to pikuś, jeśli chodzi o zagrożenie dla polskiej demokracji. Prawdziwy problem może być za to z Grzesiem i Bronkiem. Jeśli PiS uzyska wynik lepszy od nas, to strażnik prezydenckich żyrandoli na pewno będzie chciał powołać na premiera Grzesia... Teraz każdy głos się liczy!

Sobota, 8.10.2011 r.
Nareszcie koniec kampanii wyborczej! Koniec tego przesiadywania w "donkobusie" i wyreżyserowanych śniadanek z wyborcami... Radek najbardziej cieszy się, że nie będzie już musiał jeździć do Białegostoku. Podobnie jak ja wierzy w naszą wygraną. Jest kryzys, rośnie dług publiczny. Opozycja zupełnie sobie z tym nie radzi! Ludzie nie będą na nich głosowali. Niewybudowane drogi, koleje, stadiony czekają, a oni zamiast się wziąć do roboty, ciągle tylko krytykują rząd.

Niedziela, 9.10.2011 r.
Zwycięstwo! Wielkie zwycięstwo! Dostaliśmy prawie 40 procent głosów! Sytuacja jest prawie idealna. Możemy dalej rządzić razem z PSL-em. A gdyby trudno było się dogadać z Waldkiem, to w rezerwie mamy jeszcze Janusza z Lublina [no.., tego.... z Biłgoraja... md] . Po ogłoszeniu wyników spojrzałem na Grzesia. Krzywo się uśmiechał, ale chyba zrozumiał, że o stołku premiera może sobie tylko pomarzyć. Pewnie będzie bardzo zaskoczony, kiedy ze stanowiska marszałka Sejmu też będzie musiał zrezygnować...

Poniedziałek, 10.10.2011 r.
Bronek, nasz strażnik prezydenckich żyrandoli, mocno mnie wkurzył! Jestem szefem zwycięskiej partii i powinienem być pierwszym powyborczym gościem prezydenta. Myślałem, że przy okazji takiego spotkania oficjalnie pogratuluje mi zachowania funkcji premiera... A tu nic z tych rzeczy! Nie dość, że Bronek spotkał się najpierw z Grzesiem, to jeszcze stwierdził, że przed wyborem premiera musi skonsultować się z przedstawicielami wszystkich partii!

Wtorek, 11.10.2011 r.
Jak znam Bronka, to pewnie liczył na to, że w "bulu i nadzieji" będę czekał na jego nominację... Nie czekałem. Ogłosiłem, że po pierwsze: będę premierem, a po drugie: jako aktualny i przyszły premier nie planuję przeprowadzenia żadnych zmian w ministerstwach aż do końca roku! Utarłem Bronkowi nosa, a przy okazji dałem sobie czas na rozmowy z Waldkiem. Gdy będzie chciał za dużo, wtedy będę mógł dogadywać się z Januszem albo z Ryśkiem, kiedy już będzie szefem SLD.

Środa, 12.10.2011 r.
Dzwoniła Angela. Okazało się, że nawet w strefie euro pełno jest nacjonalistów! Na przykład Słowacy. Powinni wpłacić na ratowanie niemieckich i francuskich banków niecałe 8 miliardów euro i... ciągle się na to nie zgadzają! Wymyślili sobie bezsensowne argumenty. Według nich, Słowacja, jako najbiedniejszy kraj strefy euro, nie powinna spłacać długów bogatszych państw. Angela ucieszyła się, że Polska znów będzie miała rząd, który zawsze pamięta o europejskiej solidarności.