GLOBALNE OCIPIENIE UE
Wpisał: sigma   
20.10.2011.

GLOBALNE OCIPIENIE UE

Człowiek raczej nie miał z tym nic wspólnego. Ewentualnie można by oskarżyć dinozaury, ale de mortuis...

niepoprawni

 

Globalne ocieplenia i oziębienia następują cyklicznie przez całą historię Ziemi i przypisywanie nadnaturalnych możliwości ocieplających czy oziębiających działalności człowieka świadczy raczej o tegoż człowieka manii wielkości, aniżeli o czymkolwiek innym.

Zresztą od czasu celowo zawyżonych przez globalnych ekologów wyliczeń dotyczących topnienia lodowców himalajskich, mało kto jeszcze wierzy w straszliwe zagrożenie, jakie tworzy emisja CO2.

Jak wiadomo najwyższy poziom CO2 na Ziemi był podczas ery mezozoicznej, co znakomicie wpłynęło na rozrost zieleni w tym okresie. Człowiek raczej nie miał z tym nic wspólnego. Ewentualnie można by oskarżyć dinozaury, ale de mortuis...

Jednak w listopadzie 2011 w Durbanie odbędzie się kolejne spotkanie państw walczących z globalnym ociepleniem. Na szczęście wygląda na to, że tym razem nikt nie zdecyduje się postawienie kolejnych szczytnych celów redukcji CO2. EU pozostanie w temacie osamotniona.
Nikogo więcej już ten temat nie rusza i nikt poza UE – w katastrofę spowodowaną globalnym ociepleniem nie wierzy. Nikomu zresztą poza Niemcami i Francją – ta wiara się więcej nie opłaca.

Chyba nawet Al Gore, który opisał, jak to na skutek ocieplenia klimatu w Polsce ludność spędza sporo czasu w wyrobiskach kopalni na Śląsku, zorientował się, że przesadził w łgarstwie:
"Ledwie w Europie Środkowej opadł polityczny kurz po antykomunistycznej rewolucji w 1989 r., świat wstrzymał oddech z przerażenia, z powodu niewiarygodnego poziomu zanieczyszczenia środowiska - szczególnie powietrza - w całym bloku komunistycznym. Dowiedzieliśmy się na przykład, że w niektórych rejonach Polski dzieci są regularnie zabierane pod ziemię do głębokich kopalń, aby choć na chwilę odetchnąć od nagromadzonych w powietrzu gazów i zanieczyszczeń wszelkiego rodzaju. Możemy sobie wręcz wyobrazić ich nauczycieli wychylających się niepewnie z kopalń, biorących ze sobą kanarki, aby ostrzec dzieci, jeśli na powierzchni nadal nie jest bezpiecznie."

Gdyby podczas obecnego, kończącego się już zresztą, okresu ocieplenia, zeszło nieco lodu z Arktyki – Rosja i Chiny tylko się ucieszą.

Postanowienia o redukcji gazów cieplarnianych z Kyoto wygasają do końca 2012 roku i jakoś nikt poza Niemcami i Francją nie ma ochoty na podejmowanie nowych zobowiązań w tej kwestii, mimo że na konferencję do Durbanu zgłoszą się ministrowie środowiska ze 200 krajów. Jeżeli cokolwiek postanowią, to będzie to raczej decyzja o nie ustalaniu jakichkolwiek limitów emisji CO2.

W 1997 roku w Kyoto państwa uprzemysłowione zobowiązały się pomiędzy rokiem 2008-2012 zredukować emisję CO2 w stosunku do emisji z 1990 roku o 5%.
Jednak jedynym osiągnięciem była osiągnięta redukcja emisji CO2 krajów po-sowieckiej zony, gdzie była ona raczej rezultatem upadku tamże przemysłu ciężkiego i postępującego kryzysu ekonomicznego.
Jednocześnie kraje uprzemysłowione, jak Australia czy Kanada w tym okresie znacznie zwiększyły emisję CO2.
Natomiast w wiodących gospodarkach, takich jak Chiny, emisja CO2 znacznie przekroczyła nawet tę w USA,
W stosunku do roku 1990, emisja CO2 wzrosła o 45% i wyniosła w 2010 33 miliardy ton.

Poza tym protokołu w Kyoto nigdy nie podpisały USA.

Inne uprzemysłowione kraje jak Japonia, Kanada czy Rosja też nie zamierzają po 2012 roku poddać się jakimkolwiek redukcjom emisji CO2, jeżeli Indie i Chiny, czyli kraje emitujące najwięcej CO2 też nie podejmą decyzji o redukcji.

Czyli na placu boju pozostało tylko 27 krajów UE, a szczególnie czyli Francja i Niemcy, które robią na tym kokosowy biznes sprzedając pozostałym nieszczęśnikom emisje. Będą też starały się podtrzymać nieboszczyka przy życiu choćby próbując przesunąć wygaśnięcie protokołu do roku 2015. Zapewne w Durbanie będą starały się przydusić pozostałe kraje UE do „dobrowolnego” określenia limitów emisji CO2 w najbliższych latach. Nie ma też wątpliwości, że Tusk jak zwykle zgodzi się na wszystko.

Żeby nie było wątpliwości, że działalność UE w kwestii redukcji jest bez sensu – Europa produkuje tylko 15% światowego CO2.

Zły klimat wokół globalnego ocieplenia zaczął się w 2009 roku, kiedy to USA, Chiny, Indie i Brazylia zablokowały negocjacje w sprawie limitów emisji twierdząc, że nikt im nie będzie dyktował, ile paliwa kopalnego mogą użyć. W końcu są to poważne kraje, które zamierzają pozostać wiodącymi gospodarkami świata. Aby pozostać tymi wiodącymi gospodarkami produkują 85% światowego CO2. Poza tym – jak zaznaczyli - w czasie kryzysu nikt się nie bawi w redukcje CO2.