Zaczęło się... A dług 777 mld zł
Wpisał: Zbigniew Kuźmiuk   
22.10.2011.

Zaczęło się... A dług 777 mld zł

Wszystkie te gry i zabawy rządzących w sprawie naszych finansów publicznych do złudzenia przypominają te realizowane przez rząd grecki w ciągu kilku ostatnich lat przed katastrofą finansową ich kraju.

 

Zbigniew Kuźmiuk 22 października 2011

1. Trwają przepychanki dotyczące nowe rządu, jeden z ministrów, a może nawet wicepremier Grzegorz Schetyna po tygodniu czekania na audiencję u Premiera, zrezygnowany wyjechał na urlop, pewny do tej pory koalicjant czyli PSL zrezygnował z sobotniego głosowania w Radzie Naczelnej porozumienia koalicyjnego z Platformą, a wczoraj Tusk ostentacyjnie spotkał się na godzinnej rozmowie z nowym szefem klubu SLD Leszkiem Millerem, przecież nie po to aby zjeść z nim śniadanie.

Wygląda na to, że te podchody potrwają jeszcze jakiś czas i PSL nie może być pewnym swego, bo Premier Tusk pokazuje, że ma wybór i niektóre projekty ustaw może przecież głosować z SLD, a inne z klubem Palikota. Wchodzenie w takiej sytuacji do koalicji i zgoda na przegłosowywanie w ważnych kwestiach programowych dla partii Pawlaka, może skończyć już w następnych wyborach nie wejściem do Sejmu.

2. Rządząca Platforma i Premier Tusk zachowują się tak jakby w Polsce nie było żadnych problemów, jakbyśmy byli tą już przysłowiową „zieloną wyspą” i można dalej spokojnie „rżnąć w gałę”.

W czwartek agencja ratingowa Moody's przerwała ten błogi spokój. Poinformowała opinię publiczną, że jeżeli Polska nie zredukuje deficytu sektora finansów publicznych do poziomu poniżej 3% PKB tak jak zobowiązała się Komisji Europejskiej, to agencja obniży rating naszego kraju do negatywnego już na przełomie tego roku.

Natychmiast posypały się krytyczne komentarze oczywiście nie-merytoryczne. Prezes NBP Marek Belka stwierdził, że tą oceną jest zniesmaczony, a Przewodniczący PE Jerzy Buzek powiedział, że oceny agencji ratingowych są nierzetelne.

Tyle tylko, że jak popatrzymy na skutki obniżek ratingów takich krajów jak Włochy i Hiszpania, czy skutki obniżek ratingów największych banków krajów zachodniej Europy to widać, że inwestorzy jak najbardziej uwzględniają oceny tych agencji.

3. Tak się składa, że także wczoraj GUS ogłosił oficjalne dane dotyczące wielkości deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego na koniec 2010 roku. Deficyt ten wyniósł aż 111 mld zł (7,8% PKB) a dług 777 mld zł czyli 54,9% PKB, a więc znaleźliśmy się na granicy II progu ostrożnościowego wynikającego z ustawy o finansach publicznych

Gdybyśmy doliczyli do tego długu zobowiązania Krajowego Funduszu Drogowego wynoszące przynajmniej 30 mld zł, długi ochrony zdrowia na kwotę przynajmniej 10 mld zł, pożyczki udzielane FUS-owi przez budżet państwa i kredyty jakie ten fundusz zaciąga w bankach komercyjnych razem przynajmniej w kwocie 15 mld zł, a także te kwoty które minister finansów przejął z Funduszu Pracy czy Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych wynoszące przynajmniej 10 mld zł czy też pieniądze przejęte z Funduszu Rezerwy Demograficznej w kwocie przynajmniej 11 mld zł, to dług publiczny przekroczyłby nie tylko 55% ale nawet 60% czyli konstytucyjną granicę.

Powszechna jest również wiedza o tym, że Minister Rostowski w końcu grudnia 2010 roku dokonał transakcji spotowych na długu (czyli sprzedał dług wartości paru miliardów złotych, żeby na początku następnego roku go odkupić) a więc sztucznie zmniejszył jego rozmiary i po komunikacie GUS-u widać, do czego ta transakcja była potrzebna.

4. Wszystkie te gry i zabawy rządzących w sprawie naszych finansów publicznych do złudzenia przypominają te realizowane przez rząd grecki w ciągu kilku ostatnich lat przed katastrofą finansową ich kraju.

Wszyscy, którzy powinni wyrażać najwyższe zaniepokojenie takim sposobem prowadzenia naszych finansów publicznych, politycy partii rządzących, a także media, nabrali wody w usta i udają, że jakaś złośliwa agencja chce zdestabilizować finanse kraju ,który przecież jest świetnie rządzony.

Coraz wyraźniej jednak widać, że szybkimi krokami zbliżamy się do prawdy ale po jej ogłoszeniu i odwróceniu się od naszych rynków inwestorów finansowych, możemy się łatwo nie pozbierać.

Zwłaszcza, że w 2012 roku musimy wykupić 115 mld zł zapadającego długu krajowego i 40 mld zł długu zagranicznego i za chęć zrolowania tych długów możemy słono zapłacić. Ba może nie być chętnych na nasze nowe papiery wartościowe albo ich rentowność może być tak wysoka, że aż nierealna do zaakceptowania.

Coraz poważniej należy liczyć się z takim scenariuszem i w tej sprawie nie pomoże już żadna propaganda sukcesu bo agencje ratingowe nie są na nią wrażliwe.

Zbigniew Kuźmiuk