Medialne gwiazdy - dzieci PRL, międzynarodowego pochodzenia | |
Wpisał: MatkaKurka | |
22.10.2011. | |
Medialne gwiazdy - dzieci PRL funkcjonariuszy międzynarodowego pochodzeniaMatkaKurka kontrowersjeUlubionym kneblem „moralnym” lepszego towarzystwa, które trzyma władzę, są surowe zakazy grzebania w życiorysach. Na ten knebel składa się precyzyjnie dobrana „aksjologia”, która swoim poziomem pozwala dotrzeć do najprostszych umysłów. Dzieci nie mogą odpowiadać za winy rodziców! Koniec dyskusji, wyznanie wiary zamyka temat. Ekstatyczne, moralne połajanki, stygmatyzowanie faszyzmem, każdego, kto się odważy zauważyć pewną nadzwyczajną prawidłowość. Tymczasem rzecz z czysto logicznego punktu widzenia ma się zupełnie inaczej, moralnych punktów nie rozpatruję, bo to obszar tak zgwałcony, że cierpienia nie będę dokładał. Logicznie, a nawet prawnie rzecz ujmując, każdy czerpiący profity z przestępstwa nie tylko bezpośrednio, ale i pośrednio, podlega karze. Każdy kto dostarcza fałszywego alibi przestępcy podlega karze. Proste i logiczne, przy tym wykluczające jakieś absurdalne lęki. Tylko ktoś wyjątkowo nielogiczny i z predyspozycjami do faszyzmu, będzie miał pretensje do Ludwika Dorna, że był synem stalinowskiego politruka. Ludwik Dorn nigdy nie czerpał zysków z haniebnej działalności ojca i nigdy nie dostarczał tego rodzaju działaniom i ludziom fałszywego alibi, co więcej przypłacił wybitymi zębami, swój sprzeciw wobec zbrodniczych działał, takich ludzi jak jego ojciec. Dzieci nie mogą odpowiadać za czyny rodziców, pod warunkiem, że tym czynom nie dostarczają fałszywego alibi i nie korzystają z niecnego dorobku życiowego rodziców, aby się łatwiej dorobić własnego i nie kontynuują "dzieła" rodziców. Według tego prostego, logicznego klucza, można podzielić kariery osób publicznych na takie, które są wynikiem odcięcia pępowiny i takie, którym pępowina dostarczała awansu. Ten gatunek karier cechuje się też tak zwanym dystansem i jasnością światową. Awansowani mają olbrzymi dystans do kultury, tradycji i wierzeń, którym hołduje proste słowiańskie plemię, zwane Polakami. Nazywa się to normalność i bywałość, pokazuje, że Polacy mogą się wyzwolić ze swojego polskiego zaścianka, i porzucić tandetną polską mitologię, czyli: Fryderyka Szopena, Juliusza Słowackiego, Ignacego Jana Paderewskiego i Stefana Wyszyńskiego. Ten typ ludzi robiących kariery zawsze podkreśla, że Polska jest mało ważna i powinna się liczyć z ważnymi, zaś katolicyzm, czy nawet szerzej chrześcijaństwo, to nie Versace i Gucci. Poniżej przedstawiam listę znanych dziennikarzy połączonych jedną techniką awansu i ideą luźnych stosunków do Polski, Polaków i wierzeń tutejszych. Ci dziennikarze zawsze usprawiedliwiali życiorysy własne i swoich rodziców, w związku z czym czerpali osobiste korzyści, w postaci własnych karier, którymi z kolei kontynuowali dzieło rodziców. 1) Monika Olejnik, ur. 21 listopada 1956 w Warszawie, ukończyła Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego, na wydziale zootechnicznym. Dziennikarka w czasach PRL. Pracę dziennikarki rozpoczęła z tytułem zootechnika, w 1982 roku, gdy w Polsce obowiązywał stan wojenny. Prywatnie córka Tadeusza Olejnika, wysokiego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa i była żona Grzegorza Wasowskiego, syna jednego ze Starszych Panów. 2) Jakub Władysław Wojewódzki, ur. 2 sierpnia 1963 w Koszalinie. Ukończył Liceum w rodzinnym mieście. Medialną karierę zaczął modelowo, w PRL, w Harcerskiej Rozgłośni Polskiego Radia. Syn Władysława Wojewódzkiego, wysokiego funkcjonariusza SB i prokuratora PRL. 3) Grzegorz Miecugow, ur. 22 listopada 1955 w Krakowie, z wykształcenia filozof. Dziennikarz radiowy w czasach PRL. Pracę w radiu rozpoczął w roku 1980 w lokalnej rozgłośni warszawskiej. W roku 1987 przeniósł się do PR, gdzie wkrótce został szefem Radiowej Trójki. Prywatnie syn Brunona Miecugowa, stalinowskiego dziennikarza, który zasłynął jako sygnatariusz tzw. „Apelu Krakowskiego” z roku 1953, była to rezolucja członków ZLP wyrażająca swoje poparcie, dla stalinowskich władz, które na podstawie sfałszowanych dowodów, dokonały aresztu duchownych katolickich. List podpisała między innymi Wisława Szymborska. W procesie na karę śmierci zostali skazani duchowni: Józefa Lelito, Michał Kowalik i Edward Chachlica. Wyroków ostatecznie nie wykonano. 4) Hanna Lis z domu Kedaj, primo voto Smoktunowicz, ur. 13 maja 1970 w Warszawie. Ukończyła italianistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Z racji młodego wieku, karierę dziennikarską rozpoczęła już w RP III, w roku 1992 jako prezenterka Teleexpresu. Córka Aleksandry i Waldemara Kedaja, oboje byli znanymi peerelowskimi dziennikarzami, znanymi przede wszystkim z politycznej agitacji, tajni agenci SB. Oboje zostali umieszczeni na słynnej „liście kanalii” Stefana Kisielewskiego. Była żona: Roberta Smoktunowicza i Jacka Kozińskiego, obecna żona Tomasza Lisa. 5) Magdalena Gessler, z domu Ikonowicz, ur. 10 lipca 1953. Ukończyła malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych w Madrycie. Prywatnie córka wieloletniego peerelowskiego dziennikarza PAP i agenta esbeckiego TW „Metrampaż”. Siostra Piotra Ikonowicza socjalistycznego populisty, obecnie doradcy Janusza Palikota. Dzieciństwo spędziła na Kubie rządzonej przez Fidela Castro. Wszyscy wychowali się w domach skrajnie lewicowych i internacjonalistycznych, krótkim zdaniem międzynarodówka komunistyczna. Żaden z tych domów nie był polski i w każdym domu panowała nienawiść do religii - opium dla mas. Chcę przez to powiedzieć, że każdy ma prawo do luzu, dystansu i torebki od Gucciego, ale dlaczego to robi w imieniu narodu i religii, z którymi nigdy nie miał nic wspólnego? Etyk powiedziałby, że to głęboko nieetyczne, ja mówię, że to cholernie zabawne, małostkowe, prowincjonalne, fanatyczne, zakompleksione. Acha! Żeby się komuś głupio nie pomyślało. Mówiąc, że żadna z wyżej wymienionych i zakompleksionych postaci, rozpaczliwie chroniących swoją prawdziwą tożsamość, nie jest pochodzenia polskiego, miałem na myśli kilka narodowości, na przykład: gruzińsko-ormiańską i czeską, chociaż ta domyślna jest oczywiście dominująca. Przedstawiony wybór faktów jest tylko wycinkiem pełnej listy, bardzo skromnym i losowym. Nawet najgłupszy światowiec przyzna, że jest satyryczna różnica między nabieraniem dystansu do własnej tożsamości, a smarkatym, faszystowskim opluwaniem obcych kultur i religii |
|
Zmieniony ( 22.10.2011. ) |