Astrologia - materia nad umysłem?
Wpisał: Dave Hunt   
27.10.2011.

Astrologia - materia nad umysłem?

 

[Z Książki Dave Hunta "AMERYKA, nowy uczeń czarnoksiężnika", str. 74. Wyd. Vocatio, 1994. Umieszczam, bo ludzi skądinąd rozsądni zaczynają (znów...) uczęszczać na reiki czy silvy ..., gadać  o Jungu.., bredzić o Losie i Kalendarzu Majów, itp. MD]

Licząca sobie wiele tysięcy lat astrologia, pamiętająca przynaj­mniej czasy wczesnego Babilonu, głosi, że człowiek jest zdany na łaskę sił pozostających poza jego wpływem. Idea ta stanowi intry­gujące zaprzeczenie podstawowego celu religii naturalistycznej, ja­kim jest manipulowanie rzeczywistością poprzez czarnoksięstwo. Znajdujemy w astrologii także inne sprzeczności. Ponieważ umysł nie ma natury fizycznej, musi funkcjonować w wymiarze innym niż ograniczone przestrzenią, materią i czasem, kontinuum promie­ni kosmicznych, sił międzygalaktycznych i rytmów atomów. Wo­bec tego umysł i świadomość nie mogą zależeć od pól oddziały­wań planetarnych. A jeśli tak, wówczas nie może być prawdą twierdzenie astrologii, iż położenie pewnych planet w stosunku do miejsca urodzenia człowieka w chwili jego narodzin determi­nuje osobowość tego człowieka i jego przyszłe losy. Astrologia to bezsprzecznie mit - a mimo to udaje się jej nieprzerwanie trzymać w szachu setki milionów mieszkańców ziemi.

Większość mediów twardo wierzy zarówno w "siłę umysłu", jak i w astrologię. A przecież idea "triumfu umysłu nad materią" (psychokineza) unieważnia podstawowe założenia astrologii (iż oddziaływanie fizyczne planet i gwiazd determinuje los człowie­ka), będące jednoznacznym wyrazem idei "triumfu materii nad umysłem". Liczne eksperymenty z psychokinezą, rozpoczęte w la­tach trzydziestych pracami profesora J.B. Rhine'a z Uniwersytetu Duke i prowadzone od tego czasu w laboratoriach całego świata, zdają się wskazywać, że umysł jest w stanie oddziaływać na siły fi­zyczne i przedmioty. Kolumny astrologiczne Jeane Dixon pojawia­ją się codziennie w setkach gazet, sąsiadując z jej mediumicznymi przepowiedniami, pomimo że obie praktyki wzajemnie się wyklu­czają. Niemożliwe jest bowiem, by umysł tworzył własną rzeczy­wistość i panował nad okolicznościami losu, gdy jednocześnie lo­sem ludzkim mają rządzić fizyczne wpływy planetarne. Nie da się pogodzić jednego z drugim.

Wiele osób obeznanych z astrologią przyzna to, co z ironią za­uważył Carl Sagan: W chwili narodzin oddziaływanie grawitacyj­ne ciała położnika jest większe niż oddziaływanie ciała niebieskie­go. Co więcej, można dowieść, iż wszelka zgodność między prze­powiedniami astrologicznymi a faktycznymi cechami osobowości jest raczej owocem wiary w astrologię niż skutkiem pozycji gwiazd i planet. Astrolodzy od początku unikali uwzględniania zmian położenia osi ziemskiej, powodującego zmiany względnego położenia planet wobec Ziemi. Wskutek tego od II w. n.e. - kiedy Klaudiusz Ptolemeusz je uporządkował - znaki zodiaku zdążyły się przesunąć o prawie cały znak. Konstelacja Barana znajduje się teraz w położeniu przypisanym w zodiaku konstelacji Byka itd.

Można by oczywiście przystosować zodiak do obecnej sytuacji planetarnej, większość astrologów obawia się jednak tak ryzykow­nych prób lub nie radzi sobie z niezbędnymi operacjami matema­tycznymi. Byłyby one zresztą pozbawione większego sensu - jeśli tylko rozumiemy, że astrologia i znaki zodiaku nie mają z istnie­niem i faktycznym położeniem ciał niebieskich związku większe­go niż tabliczka ouija. To symbole związane z archetypami zalega­jącymi w nieświadomości zbiorowej - jak przekonywał Junga "Fi­lemon" , duch -przewodnik. Nic dziwnego, iż Jung żywił dla astro­logii głęboki respekt, wykorzystując ją do swej analizy. "W razie trudności z diagnozą zwykle sięgam po horoskop" - pisał. Jak sły­szymy, "ogromna liczba dzisiejszych psychoterapeutów stosuje się do rady Junga". Terapeutka z Nowego Jorku Susan LeMak uważa "symbole i archetypy astrologiczne" za pomocne w procesie uka­zywania pacjentom ich problemów z nowej perspektywy.