Burza wokół greckiego referendum [widać, że jedynie głosowania po myśli BANKSTERÓW i władz UE są „demokratyczne”, a inne - należy powtarzać do skutku. Skandal – Grecy mogą odmówić wciskanej im „pomocy” ! MD] http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111102&typ=sw&id=sw03.txt Po tym jak grecki premier Jeorjos Papandreu zapowiedział referendum w sprawie drugiego pakietu pomocy dla Aten, rozpętała się w Niemczech burza. Niemieckie media, politycy oraz ekonomiści trzęsą się z oburzenia, zarzucając greckiemu rządowi niewdzięczność i nieodpowiedzialność. Kanclerz Merkel rozmawiała w tej sprawie z prezydentem Nicolasem Sarkozym. Premier Jeorjos Papandreu całkowicie nieoczekiwanie oświadczył, że będzie zorganizowane referendum, w którym Grecy wypowiedzą się w sprawie drugiego pakietu pomocy dla Aten, uzgodnionego na ostatnim szczycie strefy euro w Brukseli. Informacja ta natychmiast rozpętała burzę w Niemczech. Tutejsze media, podobnie jak niemieccy politycy, bojąc się wyniku takiego referendum, z oburzeniem i irytacją komentują grecką decyzję, twierdząc, że Ateny ponownie spowodują zawieruchę w europejskiej gospodarce. Natychmiast zareagowała kanclerz Angela Merkel, która w trybie natychmiastowym zaaranżowała rozmowę na temat ewentualnego greckiego referendum z Nicolasem Sarkozym. Jednak oficjalnie niemiecki rząd do tej pory nie wydał żadnego oświadczenia, twierdząc, że jest to wewnętrzna sprawa Grecji. Negatywnie na informacje o ewentualnym referendum zareagowały europejskie rynki i niemiecka giełda. DAX, najważniejszy niemiecki indeks akcji, spadł wczoraj okresowo nawet o 5 proc., papiery Deutsche Banku straciły 7,7 proc., akcje towarzystwa ubezpieczeniowego Allianz straciły 7,3 procent. Niemieccy eksperci do spraw gospodarki nie kryją oburzenia. Szef frakcji FDP w Bundestagu Rainer Bruederle (były minister gospodarki) straszy grecki rząd, że w przypadku przegrania referendum, czyli odrzucenia przez naród pakietu pomocowego, Grecja po prostu będzie musiała ogłosić bankructwo. Europoseł z CSU Markus Faber także ostro skrytykował zapowiedź referendum, twierdząc, iż jest to polityczna głupota i ekonomiczna słabość. Sekretarz Zrzeszenia Niemieckich Banków Michael Kemmer, krytykując decyzję o referendum, stwierdził, że jest ona nieodpowiedzialna i doprowadzi do osłabienia europejskich rynków. - Nie mamy pojęcia, co teraz się stanie - dodał Kemmer. Niemiecka wściekłość jest tym większa, że media przypominają, iż kilkanaście dni temu ten sam grecki premier Jeorjos Papandreu przyjechał do Niemiec prosić o pomoc i zapewniał, że jego kraj przezwycięży obecny kryzys i wywiąże się ze swoich zobowiązań w sferze reform i oszczędności. Zdecydowana większość tytułów niemieckich gazet w związku z zapowiedzią greckiego referendum jest jednoznaczna: "Już wkrótce ostatni akt greckiej tragedii, czyli bankructwo" - wyrokuje hamburski "Abendblatt". "Plany Papandreu niszczą europejskie giełdy" - z oburzeniem pisze tygodnik "Focus". "Upadek Europy przez plany referendum" - oskarża niemiecki "Die Zeit", natomiast "Tagesschau" na swoich stronach internetowych stwierdza, że Europa znalazła się pomiędzy szokiem a bezradnością. Hamburski "Bild Zeitung" z oburzeniem informuje, że demonstranci greccy w portowym mieście Watras ostentacyjnie spalili publicznie niemiecką flagę, krzycząc, iż nie pozwolą, aby Niemcy wykupili Grecję. Ta sama gazeta wielokrotnie zamieszczała prowokacyjne teksty, w których proponowała Grekom sprzedaż swojego majątku państwowego, na przykład Akropolu. Prezydent Europejskiej Ekonomicznej Szkoły Marketingu i technologii w Berlinie Joerg Rocholl stwierdził, że co prawda jest to bardzo ryzykowna gra, to jednak należy docenić odwagę greckiego premiera. Jednak i on straszy, że "jeżeli referendum się nie uda, na co na razie wszystko wskazuje, to może się zdarzyć, że inne kraje biorące udział w tworzeniu parasola ochronnego uznają, iż także nie muszą dotrzymywać danego słowa i zaczną wycofywać się z finansowych obietnic, a to z kolei będzie oznaczać, że Grecja znajdzie się poza eurolandem". Papandreu wziął w obronę szef niemieckiej SPD Sigma Gabriel, który uznał decyzję o referendum za bolesną, ale konieczną, "którą niemieccy socjaldemokraci respektują i szanują". Waldemar Maszewski, Hamburg
|