DEPOPULACJA I ŁGARSTWA ONZ
Wpisał: Sigma   
04.11.2011.

DEPOPULACJA I ŁGARSTWA ONZ

Zastępowalność pokoleń osiąga się po przekroczeniu średnio 2,1 dzieci urodzonych przez kobietę

Przekroczenie przez ludzkość siódmego miliarda doprowadziło ONZ do ataku histerii w związku z „eksplozją populacyjną świata”. Według ONZ – do 2100 roku ludność świata przekroczy 10 miliardów. W ciągu ostatnich 40 lat podwoiła się liczba ludności świata i ta tendencja jest stała – oto mniej więcej ich rozumowanie w skrócie.

Żebyż to była tylko histeria, byłoby pół biedy. Ale to również nieprawda.

Niemal na całym świecie rodzi się coraz mniej dzieci. Eksperci przypuszczają, że już od 2060 roku – ilość ludności świata zacznie się zmniejszać.

W najuboższych krajach wciąż co prawda wzrasta liczba ludności, jednak wynika to z trzech przyczyn: po pierwsze, ludzie żyją tam teraz dłużej, po drugie, zmniejszyła się śmiertelność niemowląt i dzieci, a po trzecie dzieci urodzone w czasie eksplozji demograficznej właśnie wkraczają w okres reprodukcyjny.
Jednak zmniejsza się drastycznie ilość dzieci urodzonych przez kobietę. W 1950 roku przeciętna kobieta rodziła pięcioro dzieci. Obecnie liczba ta wynosi 2,5. Jak wiadomo zastępowalność pokoleń osiąga się po przekroczeniu 2,1. Jesteśmy już blisko granicy.

Japonia, w której najbardziej wydłużyło się życie, ma jednocześnie zaledwie 1,2 dziecka na kobietę.

Niektóre kraje Europy po prostu wymierają. Na przykład Rosja, gdzie śmiertelność jest najwyższa w Europie. Za 40 lat ze 142 milionów Rosjan pozostanie około 100 milionów. Podobna jest sytuacja na Ukrainie i w Bułgarii.
Gdyby nie imigranci, Niemcy również zaliczyłyby się do krajów wymierających. Lecz nawet z obecną imigracją w 2050 roku pozostanie ich tylko 70 milionów z dzisiejszych 82 milionów. W najbliższych 40 latach będzie to oznaczało konieczność przyjęcia 24 milionów nowych imigrantów, aby utrzymać kraj na chodzie.

W tzw. Tygrysach Wschodu – Hongkongu, Singapurze, Południowej Korei czy Tajwanie – ilość urodzin kształtuje się na poziomie średniej europejskiej. W Południowej Korei w 1950 roku kobieta rodziła pięcioro dzieci, obecnie 1.9.

W Chinach polityka jednego dziecka doprowadziła do tego, że na kobietę wypada 0,6 dziecka.

Jedyne kraje, gdzie zanotowano rosnącą ilość urodzin to Pakistan, Afganistan i niektóre kraje sub-saharyjskie, takie jak Niger, gdzie na kobietę wypada siedmioro dzieci.

Jednak i tam powoli wielodzietne, ubogie społeczeństwa rolnicze przenoszą się do miast i industrializują. Bogacą się, mają wówczas mniej, za to lepiej wykształconych dzieci, a zarazem żyją dłużej.
W Rwandzie przeciętna kobieta rodzi obecnie 4,5 dziecka, podczas gdy ledwie pięć lat temu było to 6,1.

W Brazylii kobiety tworzące klasę średnią poddają się masowo sterylizacji po urodzeniu pierwszego, czy drugiego dziecka.
Nawet w Iranie rodzi się obecnie 1,8 dziecka na kobietę – podczas gdy ledwie w 1980 roku było to 7,0 dziecka. W Turcji współczynnik ten wynosi obecnie 2,0.

Singapur ma 5 milionów mieszkańców i PKB $44 000 na głowę. A jeszcze w 1960 roku dochód na głowę był niższy niż w Kenii, zaś na kobietę średnio wypadało 7,0 dziecka. Obecnie współczynnik ten wynosi 1,25 i władze Singapuru biją na alarm. Bezskutecznie. Wykształcona bizneswoman nie zamierza tracić czasu i pieniędzy na rodzenie i wychowywanie dzieci.

Podobnie w Hongkongu, gdzie współczynnik spadł do 1,0.

USA i Europie trzeba było aż 70 lat, aby ilość ludności przekraczającej 65 rok życia wzrosła od 7% do 14%. Chinom wystarczyło na osiągnięcie tego efektu marne 25 lat.

Światowym demografom wydawało się, że kobiety zamiast mieć siedmioro dzieci, będą miały dwoje. Zupełnie nie przyszło im do głowy, że w ogóle zrezygnują z tego luksusu.

Wydawało im się, że większa część ludności przeniesie się do miast. Nie przyszło im do głowy, że wszyscy. W całej Europie wsie się wyludniają. Pozostają w nich staruszkowie na dożywociu.

Depopulacja sprawia, że eksperci na nowo wyceniają nieruchomości. Według nich, domy w Japonii, Włoszech i Niemczech będą traciły 1% wartości każdego roku.

Od ogólnej sytuacji w Europie nieco odstaje Norwegia czy Szwecja. Tam króluje wariant niezamężnej bizneswoman z dwojgiem dzieci urodzonych gdzieś po trzydziestce. Partner też opiekuje się dziećmi i ma prawo do urlopu tacierzyńskiego. Ponieważ nigdy nie wiadomo, które z rodziców pójdzie na urlop, pracodawcy jest obojętne, czy zatrudnia kobietę, czy mężczyznę. Współczynnik rozrodczości zbliża się tam do magicznej cyfry 2.
Podobno ten wzorzec jest optymalny (czytaj: poprawny politycznie) i powinien być rozpowszechniony w całej Europie.

Zgodnie z depopulacyjnymi planami NWO powinniśmy dla własnego dobra zmniejszyć ilość ludzi do 500 milionów.


Ostatni raz, kiedy ludzkość wymierała szybciej niż się rodziła, miał miejsce w XIV wieku, kiedy szalała epidemia dżumy, która spustoszyła średniowieczną Europę, zabijając, jak się ocenia, około 1/3 ludności tego kontynentu.
Obecnie, w braku dżumy, człowiek postanowił ją zastąpić .
Stosując masowo antykoncepcję, eutanazję, aborcję, sterylizację, szczepionki, GMO i co tam jeszcze – chyba osiągnął swój cel.