Objawiony prostaczkom | |
Wpisał: Robert H. Benson | |
08.11.2011. | |
Objawiony prostaczkom
Seigneur, donnez moi la foi du charbonnier!
Robert H. Benson, Światło niewidzialne, wyd. VIATOR, str. 91
- To zastanawiające - mówił do mnie stary człowiek - że pomimo słów naszego Pana ludzie wciąż uważają, że wiara jest w mniejszym czy większym stopniu sprawą rozumu. A przecież taka zbitka jak "wiara rozumna" jest w sposób oczywisty dokładnie fałszywa. Zatrzymał się wypowiadając te słowa i patrzył na mnie jakby gotów do sporu. Nie sprawiłem mu zawodu. - Potrafi ksiądz być bardzo zagadkowy - odparłem. - Nie wierzę, żeby ksiądz nie doceniał rozumu. Jest on z całą pewnością darem Boga, może więc być ozdobą wiary, tak jak każdy inny dar Boży. - Tak - powiedział, ruszając znowu. - Może być jej ozdobą; ale poza tym nie ma z nią więcej wspólnego niż brylanty z piękną kobietą. Tak naprawdę, to niekiedy wiara jest o wiele piękniejsza bez ozdób, a przy tym jest wysoce prawdopodobne, że delikatna, rosnąca jeszcze wiara, pod ciężarem uczonych argumentów, które miałyby ją zdobić i doskonalić, może zostać zwyczajnie zgnieciona. Argumenty apologetyków chrześcijańskich są, jak sądzę, skuteczne jedynie w ustach tego, kto zdaje sobie sprawę z ich nieadekwatności. O Bogu nie może pan dowieść niczego. Może pan przy pomocy argumentów wykreślić pewną liczbę linii, które zbiegają się ku Bogu, i w ten sposób czynią Jego istnienie i atrybuty prawdopodobnymi. Nie może pan jednak posuwając się wzdłuż tych linii dosięgnąć Go. Wiara zależy nie od warunków intelektualnych, ale od moralnych. Nasz Zbawiciel powiada: "Błogosławieni czystego serca (nie głębokomyślni czy o bystrym intelekcie), albowiem oni Boga oglądać będą." O rozumie z całkowitą pewnością można powiedzieć to, co o wszystkich innych bogactwach: że ten kto go posiada będzie miał trudności z wejściem do Królestwa Bożego. - A zatem - odparłem - sądzi ksiądz, że sprawności intelektualne nie są godne pożądania, a wykształcenie jest w ogóle rzeczą nieważną? - Nie bardziej niż bogactwo - odpowiedział. - Przynajmniej o tyle, o ile przez wykształcenie rozumie pan obeznanie z dającymi się wykazać faktami czy z naukami ścisłymi. Głównym celem naszego tu istnienia jest poznać Boga. Sam pan wie, jak pogoń za bogactwem rujnuje dziś miliony dusz. Wzajemne konkurowanie w sferze rozumu ma z całą pewnością nie mniejszą łatwość szerzenia takiej ruiny. Pan Y. na przykład - tu wymienił nazwisko sławnego krytyka i poety. - Czy miał kto kiedyś bardziej żywy i wyrafinowany rozum albo równie nieomylny zmysł smaku literackiego? Otóż rozmawiałem kiedyś z tym człowiekiem przez cały dzień na wszystkie tematy z obszarów jego zainteresowań. W istocie on sam przeprowadzał całą niemal rozmowę, a ja, muszę to przyznać, byłem osłupiony perfekcją, do jakiej doprowadziła ten i tak błyskotliwy już umysł, praktyka intelektualna. Tyle akurat byłem w stanie pojąć, natomiast nie byłem, rzecz jasna, w stanie za nim nadążać. A przecież, co oczywiste, musiało też być w tym, co mówił, i w jego ocenach, niemało (a może i bardzo wiele) delikatnych odcieni piękna, których nie byłem zdolny dostrzec. Wymiar piękna jego intelektu w ogóle wykraczał poza mój obszar widzenia. A jednak w o wiele większe osłupienie wprawił mnie prymitywizm i płaskość jego instynktu duchowego. Nie nazwę go dziecinnym w sprawach wiary, bo to byłoby wielką pochwałą; z pewnością jednak był to zwyczajny, źle wychowany prostak. Znałem wielu wieśniaków z Sussex, którzy mieli daleko bardziej podniosłą i wyrafinowaną konstrukcję duchową. Nie, nie - wiara może istnieć i istnieje niezależnie od rozumu; i więcej: przyrost czy rozwój jednego oznacza często upadek czy brak spójności drugiego. Seigneur, donnez moi la foi du charbonnier! |