Dominika Nagel i Anna Tarczyńska w FiM: to ksywy mordercy bł. ks. Jerzego - Grzegorza Piotrowskieg | |
Wpisał: Cezary Gmyz | |
14.11.2011. | |
Dominika Nagel i Anna Tarczyńska w „FiM”: to ksywy mordercy bł. ks. Jerzego - Grzegorza Piotrowskiego
Piotrowski dziennikarzem 14-11-2011, http://www.rp.pl/artykul/161364,751368-Morderca-ks--Popieluszki-dziennikarzem-Faktow-i-Mitow.html Morderca ks. Popiełuszki pisze pod pseudonimami dla „Faktów i Mitów” Romana Kotlińskiego. Zwalcza Kościół Grzegorz Piotrowski, morderca ks. Jerzego Popiełuszki, jest jednym z głównych reporterów „Faktów i Mitów" – ustaliła „Rz" w dziennikarskim śledztwie. Współwłaścicielem tego tygodnika jest poseł Ruchu Palikota Roman Kotliński. Informacje „Rz" potwierdzili byli pracownicy „FiM" proszący o anonimowość. Obaj, niezależnie od siebie, zdradzili nam, że Piotrowski używa dwóch kobiecych pseudonimów: Dominika Nagel i Anna Tarczyńska. Kotliński nie chciał się do tych informacji odnieść. – Odpowiem na pytania „Rz", jak zobaczę, co pan napisze – uciął. Jeszcze dwa tygodnie temu zaprzeczał współpracy z Piotrowskim. – Pan skłamał przed chwilą i myślę, że się liczy pan z tym, że mogę pana pozwać do sądu za kłamstwo, ponieważ nigdy Grzegorz Piotrowski nie pracował w tygodniku „Fakty i Mity" – mówił do dziennikarza „Rz" na konferencji prasowej. Kiedy zaś Monika Olejnik wspomniała w „Kropce nad i" TVN 24 o związkach Kotlińskiego z Piotrowskim, przypuścił na nią atak na łamach „Faktów i Mitów". Fakt pracy Piotrowskiego dla tygodnika, którego współwłaścicielem i redaktorem naczelnym jest poseł Ruchu Palikota, dla pracowników „FiM" nie jest tajemnicą. Piotrowski co wtorek pojawia się w redakcji, gdzie przygotowuje swoje teksty do druku. Praca dla tygodnika jest natomiast ukrywana przed osobami postronnymi. Pieniądze za artykuły nie są przesyłane na konto byłego esbeka, ale na konto jego żony Janiny P. (nie nosi nazwiska męża, znajomi nazywają ją Niną). O czym pisze Piotrowski w „FiM"? Z analizy publikowanych pod pseudonimami tekstów wynika, że zajmuje się dokładnie tym samym, czym zajmował się jako funkcjonariusz SB – zwalczaniem Kościoła. Teksty Piotrowskiego o Kościele ociekają nienawiścią do duchownych. Oto kilka tytułów jego publikacji: „Macharski cappo di tutti capi", „Kuria twoja mać", „Stan wysokiego Rydzyka", „Ksiądz żywemu nie przepuści", „Biskup w zalotach". Co ciekawe, w 2003 r. Piotrowski na łamach „FiM" w tekście „Zabić księdza II" pisał o śledztwie IPN w sprawie mordu na ks. Popiełuszce. Tekst miał nadtytuł „Instytut pie..nia o niczym". Jak to możliwe, że żadna z osób udzielających Piotrowskiemu informacji nie rozpoznała w nim mordercy ks. Jerzego? – W powszechnej świadomości utrwalił się jego wizerunek z procesu toruńskiego w 1984 r. Od tego czasu Piotrowski się zmienił – mówi informator „Rz". Były esbek przedstawia się najczęściej jako asystent Anny Tarczyńskiej. Jak ustaliła „Rz", morderca ks. Popiełuszki wiele czasu poświęcał na podróże, w które udawał się służbowymi samochodami wydawcy „FiM", spółki Błaja News. Ustaliliśmy również, że numer komórki, której używał Piotrowski, został zarejestrowany na Błaja News. Wczoraj ten numer nie odpowiadał. Sprawą tożsamości Anny Tarczyńskiej zajmowały się już sąd i prokuratura w ubiegłym roku. Do pisania pod tym pseudonimem przyznał się zastępca Kotlińskiego Marek Szenborn. Chodziło o ujawnienie tajemnicy postępowania w sprawie dotyczącej mordu na duchownym w Blachowni (koło Częstochowy) w 2008 r. Potem Szenborn odwołał zeznania, twierdząc, że przyznanie się do bycia Tarczyńską wymusiła od niego podstępem prokurator. Sąd w Łodzi nie dał mu jednak wiary i uznał za winnego, ale sprawę umorzył. Gdyby dokonano wówczas analizy archiwalnych numerów „FiM", okazałoby się, że Szenborn nie może być Tarczyńską, bo są teksty wspólnie podpisane oboma nazwiskami. Dlaczego Piotrowski używa aż dwóch pseudonimów? Były publicysta „FiM" Andrzej Rodan tłumaczy to w swojej „Autobiografii". „W tym ogólnopolskim piśmie pracowało zaledwie trzech – czterech dziennikarzy, którzy uwijali się jak mogli, pisali pod kilkoma pseudonimami, żeby czytelnik miał przekonanie, że kupując czasopismo, płaci dziesiątkom publicystów" – pisze Rodan. Rzeczpospolita |