"W GRUNCIE RZECZY BYŁA TO SPRAWA SMAKU"
Wpisał: Sigma   
15.11.2011.

"W GRUNCIE RZECZY BYŁA TO SPRAWA SMAKU"

Sigma http://niezalezna.pl/18963-w-gruncie-rzeczy-byla-sprawa-smaku

 

Media pierwszego obiegu stanowią już od dawna zatęchłą sadzawką nierzeczywistości, w której  tkwią śnięte gadające głowy  udając, że istnieją i łżąc na potęgę.
Zarządzane przez służby media kreujące ten plastikowy wirtual tworzą rzeczywistość mającą z tą realną tyle wspólnego, ile ma gra komputerowa z życiem.
Mam też wrażenie, że w istnienie tego matrixu wierzą już tylko współtworzący go celebryci z warszawki. O ile. Bo być może nawet oni wierzą już tylko w to, że my wierzymy w kreowaną przez nich wirtualną rzeczywistość. A niewykluczone, że oni przypuszczają, że my w nią nie wierzymy, ale im to wisi. Istotą  istnienia celebrytów jest bowiem parcie na szkło i  kasa. W rankingu zadań do spełnienia rzetelny przekaz informacji  znajduje się na pozycji 64-ej, po „wynieść śmieci” i opatrzony jest pytajnikiem.

Ponieważ jednak prawdziwe życie nie zna próżni, a człowiek już tak ma, że chce wiedzieć, co się dzieje, rolę opiniotwórczą przejął  na dobre drugi obieg informacji.

Mogę to udowodnić na przykładzie własnym i rodziny.

Czy  poszukując rzetelnej informacji na jakikolwiek bieżący temat, włączamy telewizor i zaczynamy wysłuchiwać, co mają na ten temat do powiedzenia nasze oficjalne media? Lub też kupujemy w kiosku papierowy odpowiednik powyższej strawy duchowej?

W życiu! Nasza codzienna  poranna prasówka  to naszdziennik.pl, niezalezna.pl, arcana.pl, niepoprawni.pl. i parę zaufanych blogów. Z papierowych tygodników bierzemy Gapola i  „Gościa Niedzielnego”. Jeżeli w ogóle oglądamy dziennik, to  wyłącznie na TV Trwam.

Jeżeli chcemy obejrzeć jakiś film – pożyczamy go.
Choćby film szedł w telewizji – nie oglądamy, bo można dostać wrzodów żołądka od  tych wszystkich reklam. Poza tym, jak człowiek ma sklerozę, to zanim skończą się reklamy, zapomni, co oglądał.
Jeżeli już włączamy telewizor, to  wskakujemy na History, National Geographic, Planete, ewentualnie Science. Z polskich kanałów zostało TV Trwam.

Jeżeli już zaglądamy do tzw. oficjalnych mediów, to głównie, aby sprawdzić, co tym razem nałgali.

Nie tylko zresztą informacja dociera do nas z nieoficjalnie; prawdziwa kultura też wzięła rozbrat z tą oficjalnie głoszoną.

Kto przy zdrowych zmysłach ogląda filmy polskie wysoko ocenione przez jury złożone z naszych agenturalnych ałtorytetów? Albo te plastikowe seriale rozciągnięte na tysiące odcinków?

Natomiast   „Pogardę”, „Mgłę”, „List z Polski” i inne filmy II obiegu. obejrzeliśmy z zapartym tchem, jak tylko je dorwaliśmy.

Kto czyta wypociny okrzyknięte przez media książkami roku?

Ostatnio kupione przez nas książki to: Sumlińskiego „Z mocy bezprawia”, Cenckiewicza „Długie ramię Moskwy” oraz Andrzeja Nowaka „Od Polski do post-polityki”. O żadnej z tych książek nie dano najmniejszej wzmianki w oficjalnych mediach. Ani żadnej reklamy. Gdyby je zresztą reklamowano w oficjalnych mediach, wątpię,  byśmy je kupili.

Mam słoniową pamięć do realiów, które zapadły mi w serce. Jednocześnie pamięć ta jest beznadziejna, jeśli chodzi o plastikową rzeczywistość.
Ale w sumie myślę, że to jest dobry rodzaj pamięci.
Bo kto chciałby pamiętać Tuska, Nowicką, czy innego Kalisza? Toż to tylko plastikowe pacynki chciwe  forsy. I władzy. Made in Russia w kooprodukcji z IV Rzeszą.


Tak jak pisał Herbert: (...)w gruncie rzeczy było to sprawa smaku"