De publicis i privatissime
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
16.11.2011.

De publicis i privatissime

Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2276

Felieton    gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl )    16 listopada 2011

Ładny interes! Patrioci organizują Marsz Niepodległości, inspirowani przez Seweryna Blumsztajna folksdojcze zapraszają Niemców, żeby im pomogli zablokować Marsz Niepodległości, niemieccy najemnicy nie bardzo potrafią odróżnić „faszystów” od uczestników historycznych rekonstrukcji - i pomni instrukcji generała Gerharda von Scharnorsta, po staremu atakują każdego, kto występuje w mundurze napoleońskim - a folksdojcze ze swojej kwatery głównej w Nowym Wspaniałym Świecie na rogu Nowego Światu i ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie, nie potrafiąc powstrzymać zauważonego jeszcze przez Rzymian teutońskiego furroru, na widok zamieszania, z odwiecznym „aj waj!” łapią się za głowy, policja, której Siły Wyższe nie zdążyły wydać instrukcji żeby bratnich niemieckich najemników nie zauważała, tak jak ma nie zauważać demonstrantów w jednakowych, białych kominiarkach, zakupionych hurtowo (bo oszczędności) przez Biuro „B”, gdzie tyle pracy operacyjnej włożył kpt Olejnik - więc zdezorientowana policja niemieckich najemników aresztuje i dopiero kiedy pozostali barykadują się w Nowym Wspaniałym Świecie, zaczyna kumać, o co tutaj biega, zapatrzeni we własne genitalia „młodzi, wykształceni z wielkich miast” gromadzą się na Marszałkowskiej i chłonąc zorganizowaną im naprędce namiastkę uczestnictwa w tworzeniu historii, z opadniętymi koparami wpatrują się w „stwór podeszły wiekiem, co mężczyzną być już przestał” i teraz robi karierę ich Umiłowanej Przywódczyni z metryką wystawioną na nazwisko Anna Grodzka, zwarte oddziały policji pod pozorem ochrony „kontrrmanifestacji antyfaszystów” kierują Marsz Niepodległości zupełnie inną trasą, dzięki czemu szczerszy od innych, cwańszych filutów red. Blumsztajn oświadcza, że „dzięki policji” folksdojcze „obronili Marszałkowską” - co niestety podważa wiarygodność oświadczeń rzecznika policji o jej „bezstronności” („ten się błaźni, kto policjanta zaufa przyjaźni” - przestrzega przysłowie) - zaś nad wszystkim czuwają Siły Wyższe, którym ta cała niepodległość zwisa kalafiorem i które patrzą tylko, jakby ten cały nieszczęśliwy kraj do spółki z Żydami jak najszybciej rozkraść i tylko żeby Nasza Złota Pani Aniela zagwarantowała im zachowanie tego, co sobie teraz nakradną i dzięki temu pozakładają stare rodziny - ale w tym celu muszą dostarczyć Umiłowanym Przywódcom pretekstu do ograniczenia praw obywatelskich - żeby tak, jak podczas stanu wojennego, w obliczu ustanowionych przez Szmaciaków „surowych praw” nikt nie ośmielił się pisnąć - czemu pokazanie przez durczoków i komentowanie przez żakowskich w kontrolowanych przez bezpiekę telewizjach „burd” znakomicie sprzyja - no więc dostarczają - w związku z czym Jego Eminencja Józef kardynał Glemp myśli, że do Warszawy „przedarł się szatan”, podczas gdy on był tutaj zawsze, a w każdym razie - od roku 1945, kiedy to Józef Stalin zainstalował „władzę ludową” z jej najtwardszym jądrem w postaci bezpieki, która zorganizowała wszystkie „październiki”, „marce” i „grudnie” oraz - co najważniejsze - w porozumieniu z michnikami - transformacje ustrojowe - a tymczasem okazuje się, że nad naszą biedną Ojczyzną zawisło straszliwe niebezpieczeństwo.

Ujawnił je w założonej z udziałem wojskowej razwiedki i z wykorzystaniem jej tajnej kasy stacji telewizyjnej TVN poseł Janusz Palikot, ostrzegając, że „z powodu homofobii możemy mieć gigantyczne problemy w Unii”. Konkretnie chodziło mu o to, że nasze Umiłowane Przywódczynie oraz Umiłowani Przywódcy wybuchnęli śmiechem po wygłoszonym z trybuny sejmowej przez posła Roberta Biedronia zarzucie, że blokując wybór Wandy Nowickiej na stolec wice-marszalicy tubylczego Sejmu stosują „chwyty poniżej pasa”. Trudno doprawdy zrozumieć, dlaczego ten zdrowy śmiech skojarzył się posłu Palikotu z „homofobią”. Jaka tam „fobia” - przecież śmiech świadczył raczej o dobrodusznej wyrozumiałości wobec posła Biedronia, który powyżej pasa przecież nie ma specjalnie niczego do zaoferowania - o czym cała Polska mogła się przekonać, kiedy okazało się, że ten absolwent politologii nigdy nie słyszał o Konwencie Seniorów w Sejmie, do którego dzięki poparciu takich jak on sam „młodych wykształconych”, czyli - disons franchement - aroganckich niedouków-matołów, właśnie się dostał.

Ale mniejsza już o to, co się posłu Palikotu kojarzy - bo wszyscy znamy przysłowie, że kiedy głowa siwieje, to - jak mówiło się w czasach sarmackich - „pani stara” szaleje (Jan Andrzej Morsztyn napisał kiedyś satyrę kąsającą Jana Sobieskiego i jego, rozpędzany właśnie z powodu zafascynowania Marią d’Arquien - Sobiepanową Zamoyską, zamojski harem:

„Zośka z Zamościa, Baśka z Turobina,

Jewka ze Zwierzyńca, z Krzeszowa Maryna

 - te cztery k... z jedną panią starą

pod dobrą idą na wędrówkę wiarą”

 - a że Zamość leży przecież niedaleko Biłgoraja, to wszystko - jak powiadają gitowcy - „gra i koliduje”. Nawiasem mówiąc, kiedy po śmierci zżartego syfilisem Sobiepana, wdowa Maria Zamoyska, późniejsza królowa Polski Marysieńka Sobieska zjawiła się po odbiór schedy, zastała bramy miasta zamknięte, a na murach tłuszczę wrzeszczącą: „a nazad Sobkowa!

Zatem - co się posłu Palikotu kojarzy - to jedno, a „gigantyczne problemy w Unii” - to drugie. Poseł Palikot niestety nie chciał nam powiedzieć, jakie to „gigantyczne problemy” Unia Europejska przysporzy naszej biednej Ojczyźnie z powodu „homofobii”. No, trudno - widocznie od swoich mocodawców, którzy wystrugali go z banana, na razie ma zakazane ujawnianie szczegółów. Nic na to oczywiście poradzić nie można; wszyscy jesteśmy w cęgach reżymu i poseł Palikot nie jest tu żadnym wyjątkiem. Przyjmując tedy do wiadomości, że od Unii Europejskiej grożą Polsce straszliwe niebezpieczeństwa (nawet nie słysząc jeszcze o Robercie Biedroniu zawsze tego się obawiałem) pozwolę sobie zwrócić uwagę, że od Umiłowanego Przywódcy, którym na nasze nieszczęście poseł Palikot został, spodziewamy się nie tylko ostrzeżeń przed niebezpieczeństwami, ale też, a właściwie przede wszystkim - działań zmierzających do ich odwrócenia. I nie chodzi tu oczywiście o to, by się złowrogiej Unii Europejskiej poddać - bo do tego żadnego posła Palikota przecież nie potrzebujemy - tylko żeby się złowrogiej Unii Europejskiej skutecznie przeciwstawić - nawet podstępem.

Dlatego apeluję do posła Palikota: Pośle Palikocie! Chamie! (odkąd niezawisły sąd prawomocnie uznał, że użycie tej inwokacji nawet wobec Prezydenta Rzeczypospolitej nie jest naganne, śmiało można uznać ją za zwrot zaszczytny - skoro w ten właśnie sposób można, a nawet należy zwracać się do prezydenta). Albo starosta - albo kapucyn! Czekamy kiedy wykonasz akt poświęcenia dla Polski. Żeby przekonać Unię Europejską, iż w Polsce nie panoszy się homofobia i w ten sposób odwrócić od naszej biednej Ojczyzny niebezpieczeństwa, jakie Unia Europejska mogłaby na nią zwalić, nie ma innej rady, jak ta, byś na oczach całej Polski pozwolił się przelecieć posłu Robertu Biedroniu. Wprawdzie dopuszczam myśl, że musiałbyś w tym celu przezwyciężyć rozmaite opory, ale nie ma rady; miłość żąda ofiary, zwłaszcza miłość Ojczyzny i czas od słów przejść do czynów. Poświęcenie niekiedy bywa korzystne i tak właśnie może być w tym przypadku, bo taki akt poświecenia dla Polski może przyczynić się do integracji klubu parlamentarnego Ruch Palikota, a zatem byłby korzystny również privatissime.