Kolejny suw dziejowy
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
18.11.2011.

Kolejny suw dziejowy

 

Spotkacie nas na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna, na drodze do Gdańska, Śląska Pruskiego i Śląska Cieszyńskiego - powiedział hrabiemu Ostrowskiemu baron Rotszyld

Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2278

Felieton    Radio Maryja    17 listopada 2011

Szanowni Państwo!

Antoni Słonimski twierdził, że dzieje świata przebiegają dwusuwowo, niczym w silniku spalinowym. Suw pierwszy - chrześcijanie dla lwów! Suw drugi - Lwów dla chrześcijan! Oczywiście nie muszę dodawać, że w tej wizji dziejów jeden suw następuje po drugim - naprzemian.

Wydarzenia 11 listopada w Warszawie pokazują, że w dziejach świata, a jeśli nawet nie całego świata, to w każdym razie - w dziejach naszego nieszczęśliwego kraju, rozpoczął się kolejny suw - oczywiście pod hasłem: chrześcijanie dla lwów!

Pokaż mi swego wroga, a powiem ci, kim jesteś. Najgorszym wrogiem sił postępu, skupionych wokół pana redaktora Seweryna Blumsztajna z „Gazety Wyborczej” i panny Kazimiery Szczukówny, kręcącej się przy „Krytyce Politycznej”, są środowiska narodowe i katolickie. Nietrudno to zrozumieć; na tym samym terytorium dwa narody nie mogą odgrywać dominującej roli, a zatem jest oczywiste, że któryś powinien któremuś ustąpić. Pan redaktor Blumsztajn, który na tle środowiska „Gazety Wyborczej” charakteryzuje się większą szczerością, nie ukrywa specjalnie, że ustąpić powinien mniej wartościowy naród tubylczy, któremu z pretensjami do niepodległości w ogóle nie jest do twarzy tym bardziej, że te pretensje personifikuje postać Romana Dmowskiego. Roman Dmowski wprawdzie już nie żyje, ale to nie ma nic do rzeczy.

Cytowałem kiedyś rozmowę przytoczoną w pamiętnikach Hipolita Korwin-Milewskiego, kiedy to baron Rotszyld wyjaśnia hrabiemu Ostrowskiemu, że obecność „tego pana” to znaczy - Romana Dmowskiego w polskiej delegacji na kongres pokojowy w Wersalu, stanowi „policzek dla Izraela”, w związku z czym Polacy znajdą przedstawicieli „Izraela” na każdym kierunku ich dążeń do niepodległości. Spotkacie nas na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna, na drodze do Gdańska, Śląska Pruskiego i Śląska Cieszyńskiego - powiedział hrabiemu Ostrowskiemu baron Rotszyld. Jak się okazuje, ciągłość jest większa, niż nam się wydaje, chociaż oczywiście pan redaktor Blumsztajn na razie jeszcze tak mocarstwowo nie przemawia. Ale to kwestia czasu; kolejny dziejowy suw dopiero przecież się rozpoczyna i na mocarstwowe deklaracje jeszcze przyjdzie czas. Na razie widzimy, że w obliczu wspólnego wroga, a także - powiedzmy sobie szczerze - interesu, jaki jest do zrobienia - doszło do zdumiewającego aliansu środowisk żydowskich z Niemcami. To pokazuje, że nie ma żadnych „odwiecznych wrogów” - chociaż oczywiście i od tej zasady mogą zdarzać się wyjątki.

Zatem, skoro kwestię narodową mamy mniej więcej rozstrzygniętą, pozostaje jeszcze kwestia katolicka. Warto w związku z tym zwrócić uwagę, że tak zwana „nowa lewica”, to w większości reprezentanci trzeciego już pokolenia ubowców i partyjniaków, którzy na wezwanie Józefa Stalina ochoczo przystąpili do przerabiania Polaków na podobnych sobie „ludzi sowieckich”. Teraz, kiedy Związek Radziecki zmienił położenie, zmieniły się również hasła; nie chodzi już o przerobienie Polaków na „ludzi sowieckich”, tylko na europejsów, będących współczesną, zokcydentalizowaną mutacją człowieków sowieckich. Katolicyzm, nawet ten „otwarty”, coraz bardziej w tym przeszkadza, toteż młodzi, a zatem - niecierpliwi przedstawiciele „nowej lewicy” nawet specjalnie nie ukrywają pragnienia przyspieszenia ostatecznego rozwiązania kwestii katolickiej.

Wyrazem tego pragnienia jest choćby poparcie uzyskane przez Ruch Palikota, dzięki czemu reprezentację parlamentarną uzyskały wreszcie środowiska kryminalistów. Warto zwrócić uwagę, że pojawienie się Ruchu Palikota zostało powitane z życzliwym zainteresowaniem przez środowisko „Gazety Wyborczej” - co pokazuje, że mamy do czynienia z recydywą żydokomuny.

Oczywiście początki - jak to początki - zawsze są trudne, więc i tutaj nie obywa się bez zgrzytów. Środowisko „Gazety Wyborczej” pragnęłoby, przynajmniej na razie, uniknąć niepotrzebnej ostentacji, więc radzi posłu Palikotu, by jakoś „pozbył się” posła Romana Kotlińskiego, współpracującego z mordercą księdza Popiełuszki, kapitanem SB Grzegorzem Piotrowskim. Ale Janusz Palikot wie swoje. Wie mianowicie, że dla „nowej lewicy”, która już nie może doczekać się ostatecznego rozwiązania kwestii katolickiej, kapitan Grzegorz Piotrowski może okazać się szalenie atrakcyjnym magnesem, prekursorem, który o trzydzieści lat wyprzedził swoją epokę, znakiem nadchodzącego czasu. Toteż zarzucając „Gazecie Wyborczej”, że chce go „ubrać w Piotrowskiego”, poseł Janusz Palikot mówi temu środowisku dokładnie to, co pułkownik Kuklinowski powiedział panu Andrzejowi Kmicicowi: jeślić cnotka przeszkadza, to ją wycharknij! Dlatego jestem przekonany, że środowisko „Gazety Wyborczej” nie tylko przyzwyczai się do kapitana Piotrowskiego, ale nawet go polubi i włączy do grona człowieków honoru. Nic bowiem tak nie jednoczy, jak wspólny wróg, no a poza tym - jest interes do zrobienia.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.

Tu znajdziesz komentarze w plikach mp3 – do wysłuchania lub ściągnięcia.