Spec od reformatorskich wrażeń Wydaje się, że to exposé skierowane było bardziej do agencji ratingowych niż samych Polaków. ...Co to wszystko ma wspólnego z realiami - widzieliśmy co najmniej od katastrofy smoleńskiej po Marsz Niepodległości Jan Filip Staniłko, ekspert w dziedzinie ekonomii politycznej naszdziennik Marek Belka zapytany w niedawnym wywiadzie, czego oczekuje od premiera, odparł, "że zaskoczy pozytywnie i zapowie reformy, nawet jeśli część z nich na razie nie będzie miała znaczenia budżetowego. Trzeba je zapowiedzieć, by poprawić atmosferę wokół kraju". No i wydaje się, że Donald Tusk wyszedł naprzeciw tym oczekiwaniom. Zapowiedział reformy, które poprawią atmosferę wokół kraju. Zresztą w poprawianiu atmosfery trudno znaleźć lepszego specjalistę w Europie. Co dokładnie zapowiedział premier? Że deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w 2012 r. około 3 proc. PKB, a dług publiczny spadnie do 52 proc. PKB. Do 2015 r. deficyt ma zostać zredukowany do 1 procenta. Ta konsolidacja zostanie osiągnięta następującymi środkami. Zostanie wprowadzony podatek od kopalin - w tym miedzi, srebra i gazu łupkowego. Możliwości omijania płacenia podatków, np. podatku Belki, będą eliminowane. Ograniczone lub zlikwidowane zostaną ulgi - na internet oraz 50 proc. kosztów uzyskania przychodu na umowach o dzieło przy dochodach powyżej 85 tys. zł rocznie. Również ulga na dzieci będzie uzależniona od tego progu dochodowego, ale w przypadku większej liczby dzieci niż dwoje wzrośnie o 50 procent. Premier zapowiedział dalsze używanie instrumentów finansowych w polityce prorodzinnej z utrzymaniem zasady neutralności dochodowej. Tusk, powołując się na ogólnoeuropejską sytuację kryzysową, zapowiedział znaczące reformy w systemie zabezpieczenia społecznego: ponowne podwyższenie składki rentowej o 2 punkty procentowe, zamianę automatycznej waloryzacji emerytur i rent na dyskrecjonalną coroczną i kwotową, nałożenie na rolników posiadających więcej niż 15 ha wymogu opłacania składki zdrowotnej, wprowadzenie rachunkowości w gospodarowaniu rolnym, powolne odchodzenie od KRUS i wprowadzanie rolników do systemu powszechnego, a także stopniowe zrównywanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn i podwyższanie go do 67 lat (co 4 miesiące o miesiąc). Nastąpić ma także przegląd uprawnień emerytalnych grup uprzywilejowanych - emerytury górnicze mają przysługiwać tylko górnikom dołowym, nowo zatrudniani pracownicy służb mundurowych mają zostać objęci powszechnym systemem emerytalnym, minimalna długość służby ma wynosić 25 lat, a wiek emerytalny 55 lat. Do powszechnego systemu emerytalnego przejść mają też księża. Donald Tusk zapowiedział również regularnie raportowaną deregulację, lepszy system stanowienia prawa, który ma ustanawiając nowe przepisy, likwidować stare, oraz obcięcie o połowę liczby zawodów regulowanych. Administracja - kierowana przez nowe, samodzielne ministerstwo - ma stosować nowoczesne techniki informatyczne, które w urzędach i sądach mają skrócić czas rozpatrywania spraw o 1/3. Premier wygłosił cały passus o roli siły w UE i zapowiedział utrzymanie wydatków na armię "na poziomie natowskim" oraz podwyżki o 300 zł dla policjantów i żołnierzy. Donald Tusk sformułował również pewien rodzaj doktryny obecności Polski w Europie - dziś mamy unikalną okazję gonić (ale czy również dogonić?) kraje Zachodu, ale musimy dbać o to, by być w silnym rdzeniu Unii. Innymi słowy, mamy siedzieć przy stole, a nie być w karcie dań. Odnośnie do polityki krajowej premier zdefiniował rolę koalicji PO - PSL jako wielkiego centrum, które chroni Polaków przed ekstremistami z lewa i prawa i które, nie zamykając oczu na zmiany obyczajowe - szczególnie równouprawnienie płci - zajmuje się bezpieczeństwem i dobrobytem obywateli, a nie wojowaniem z krzyżem. Co należy myśleć o tym exposé? Po pierwsze, że jak na czteroletni program jest to bardzo skromny plan. Premier zastrzegł, że nie zapomina o swoim poprzednim exposé, ale złożył w nim ponad 190 obietnic, z których wielu dziś nie jest w stanie zrealizować. Nie wiadomo zatem, które z nich wciąż uważa za ważne. Co więcej, również wówczas zapowiedział składanie regularnych raportów deregulacyjnych przed Sejmem, a jak się skończyło, wszyscy wiemy. Przez cztery lata zamiast raportów deregulacyjnych rząd przysyłał do Sejmu setki ustaw, a Polska systematycznie obniżała się w rankingach swobody gospodarczej, lądując gdzieś w połowie drugiej setki państw. Tusk idzie po linii najmniejszego oporu, co znamy z krajów zachodnich. Kłopot w tym, że my do tego klubu wciąż jeszcze aspirujemy, a na horyzoncie rysują się dużo poważniejsze kłopoty niż tylko przejściowy kryzys gospodarczy. Pod kątem ratingu Wydaje się, że to exposé skierowane było bardziej do „rynków światowych” [cudzysłów - MD] , agencji ratingowych i Komisji Europejskiej niż samych Polaków. W ostatnich dniach złoty osłabiał się w związku z niepokojem o stan gospodarki Węgier, agencje ratingowe obniżyły perspektywy polskiego sektora bankowego, a obniżenie perspektyw państwa zapowiedziały już w czasie wakacji, wreszcie komisarz do spraw finansowych Oli Rhen umieścił Polskę na krótkiej liście państw zmierzających do kryzysu finansów publicznych, obok Belgii czy Cypru. Premier dobrze wie, że Polacy nie są tak lękliwi, jak niektóre społeczeństwa zachodnie i tak dalece stopniowane zmiany - co w sumie było dotąd rzadkością w Polsce - nie powinny zrobić na nich większego (negatywnego) wrażenia. Po chwili niepokoju prawdopodobnie wrócą do pracy i konsumpcji. I o to w sumie i premierowi, i Polakom chodzi. Zręczne wbijanie klina Wreszcie, exposé Donalda Tuska było interesujące od strony politycznej. Premier wbił wielki klin w środek sceny politycznej, spychając PiS i Ruch Palikota w kierunku ekstremów. Z jednej strony premier w dużej mierze umiejętnie zabrał Palikotowi kilka istotnych postulatów antyklerykalnych - przede wszystkim likwidację funduszu kościelnego i przeniesienie księży do powszechnego systemu emerytalnego. Z drugiej jednak strony nie pozwolił Prawu i Sprawiedliwości na wejście w rolę obrońców krzyża, prezentując się jako ostoja umiaru i zdrowego rozsądku. Premier również cały czas podkreślał, że to ciężka praca, odwaga, cierpliwość i determinacja Polaków są fundamentem relatywnie dobrej kondycji kraju, w niedopowiedzeniu pozostawiając swój - niezbyt aktywny - wkład w tę sytuację. Tusk bardzo umiejętnie posłużył się retoryką bliską Jarosławowi Kaczyńskiemu w dwóch dziedzinach. Z jednej strony podkreślał wagę i rolę wspólnoty narodowej w kryzysie, z drugiej zaś potrzebę docenienia walorów miękkiej i twardej formy siły, czyli dobrego wizerunku oraz siły zbrojnej Polski. Co to wszystko ma wspólnego z realiami - widzieliśmy co najmniej od katastrofy smoleńskiej po Marsz Niepodległości, ale retorycznie jest to znakomita zagrywka. Również stan polskiej armii, wołający o pomstę do nieba, bynajmniej nie koresponduje z optymistyczną wiarą premiera w jej siłę. Niemniej jednak Jarosławowi Kaczyńskiemu premier nie ułatwił zadania. Autor jest członkiem zarządu Instytutu Sobieskiego i redaktorem dwumiesięcznika "Arcana".
|