BÓG a wyniki wyborów, prostytucja w parlamencie, Marsz Niepodległości i ...
Wpisał: Ks. Stanisław Małkowski   
19.11.2011.

BÓG a wyniki wyborów, prostytucja w parlamencie, Marsz Niepodległości i zwalczanie patriotycznego ducha

 

...mamy takich troje nowych świętych: święty kompromis, święty spokój i święta tolerancja

 

[spisane z wypowiedzi ustnej, pozostawiliśmy kolokwializmy.. E.P. i M.D.]

 

Ksiądz Stanisław Małkowski , pocz. Listopada 2011

 

Za nami wybory. Po 4 latach nieudolnych rządów Platforma ponownie zdobywa najwięcej miejsc w Parlamencie. No i do tego aż 10% poparcia dla Ruchu Palikota. Jak Ksiądz skomentuje ten wynik wyborów?

 

Najpierw – przeszło połowa wyborców nie wzięła udziału w wyborach, więc to nie jest 10% tylko to jest niecałe 5% zakładając, że nie było znaczących fałszerstw. Ja nie wiem ile procent mniej uzyskał Palikot faktycznie wobec tego, co rzekomo uzyskał, jeżeli wziąć pod uwagę fałszerstwa, a fałszowanie wyborów jest bardzo łatwe i proste. I to na różnych szczeblach.

Uważam, że Platforma, która nie ma żadnych oporów jeżeli chodzi o kłamstwa, dezinformacje, urabianie opinii społecznej na swoją modłę, świadome działanie na szkodę Polski łącznie z zabijaniem ludzi niewygodnych, tak samo nie ma żadnych moralnych oporów gdy chodzi o fałszowanie wyborów.

Ponieważ ja nie wiem jaka była skala fałszerstw, ale niewątpliwie były, dlatego trudno mi uznać za wiarygodny ten wynik, który podano do wiadomości.

 

Niemniej faktem jest, że znaczna część młodzieży poparła Palikota.

Młodzież jest szkolona w „luzactwie”, anomii, młodzieży się podsuwa wzorce, które nie formują osobowości w kierunku patriotyzmu, świadomości sumienia, honoru.

Pewne sprawy tradycyjnie ważne są dzisiaj lekceważone, ośmieszane lub przemilczane i efektem takiego wychowania dzieci i młodzieży może być także taki pajac u władzy, który się młodym ludziom podoba i młodzi, którzy na niego głosowali, może nie do końca świadomi co on sobą reprezentuje i do czego dąży, pod wrażeniem jakichś jego sztuczek wizerunkowych popełnili duży błąd, z którego być może zdadzą sobie sprawę za jakiś czas albo i nie, trudno powiedzieć jak trwałe będzie to ogłupienie części młodzieży.

Jest pewna atrofia rozumu i wolności, ujawniająca się także w rozmowach, również w rozmowach z ludźmi, którzy chodzą do kościoła, natomiast kryteriów moralnych, które odnoszą do spraw różnych osobistych, codziennych, nawet rodzinnych jeszcze, tych kryteriów moralnych nie odnoszą do spraw publicznych, społecznych, politycznych. Czasem rozmawiam z takimi osobami, które chodzą do kościoła i teoretycznie uznają, że Kościół ma prawo się wypowiadać na temat moralności w polityce, ale jeżeli się wypowiada no to stawia mu się zarzut, że się miesza do polityki i że porusza tematy, których nie należałoby z ambony głosić.

Więc jest pewien taki szantaż nawet ze strony niektórych pobożnych katolików, którzy wręcz grożą czasem, że jeżeli ksiądz czy księża będą mówili o polityce, to przestaniemy chodzić do kościoła. Ale jeżeli zapytać takiego katolika - no to co: ksiądz ma prawo, Kościół ma prawo odnosić się do polityki w kategoriach moralnych? Ma prawo. To dlaczego nie ma prawa o tym mówić?

 

To jest to takie wałęsowskie jestem za a nawet przeciw, są plusy dodatnie i plusy ujemne, to jest pewien taki styl myślenia zupełnie pozbawionego logiki. Zresztą podobno z procesu edukacji eliminuje się w tej chwili logikę. To znaczy chodzi o to, żeby młodzież nie myślała w kategoriach prawda – kłamstwo, rzeczywistość – nierzeczywistość, dobre – złe, żeby łatwo godziła się na pewne wewnętrzne sprzeczności. Ktoś może być wewnętrznie sprzeczny ale się podoba. I już.

 

Palikot zresztą jest człowiekiem wewnętrznie sprzecznym bo jeżeli porówna się jego zaangażowanie – no nazwijmy to - katolickie sprzed kilku lat i jego różne wypowiedzi choćby w obronie krzyża w miejscach publicznych z jego postawą i wypowiedziami dzisiaj – no to jest to sprzeczność. Ale Palikotowi to nie przeszkadza i - co gorsza - nie przeszkadza bardzo wielu ludziom, którzy na niego głosowali bo im się taki pajac podoba.

Czyli kryteria estetyczne, i to takiej bardzo niskiej próby estetyki, przeważają nad kryteriami rozumowymi, etycznymi nie mówiąc już o sprawach wiary.

Gdyby ktoś był uformowany w sensie chrześcijańskim, katolickim to miałby pewną orientację zarówno rozumową, w sensie naturalnym.

Pan Jezus pyta, dlaczego sami z siebie nie rozumiecie tych znaków czasu, które się dzieją. Rozpoznajecie pewne znaki pogody i wiecie, że jakieś tam chmury czy jakiś wiatr zwiastuje taką czy inną pogodę, to rozumiecie.

Natomiast znaków czasu, które odnoszą się nie tylko do pogody atmosferycznej ale odnoszą się do pogody intelektualnej, duchowej i również pogody politycznej tych znaków nie rozumiecie. Dlaczego? Sami z siebie powinniście je rozumieć, tzn. macie rozum od Boga i trzeba z niego robić użytek.

 

No ale do tego rozumu naturalnego, który otrzymaliśmy od Boga Stwórcy, Pan Bóg jeszcze dodaje nam pewną nadprzyrodzoną orientację: mamy Pismo Święte, mamy Objawienie, mamy Pana Jezusa, mamy Matkę Najświętszą żeby się modlić, a i sama naturalna zdolność powinna dać człowiekowi jakąś władzę rozeznania.

No ale jeżeli kogoś nie obchodzi jakie będzie polskie jutro i jakie było polskie wczoraj, a polskie dziś sprowadza do tego, że jakoś trzeba związać koniec z końcem, jeżeli politykę – to i z ust duchownych od czasu do czasu słyszę – rozpatruje się w kategoriach „kłócą się czy się nie kłócą?”. Jak kłócą się to niedobrze a jak się nie kłócą do dobrze.

To znaczy co? To znaczy, że mamy takich troje nowych świętych: święty kompromis, święty spokój i święta tolerancja. Jeżeli ci święci teraz nami jakoś kierują to prawdziwi Święci już tutaj muszą zamilknąć, no bo (…) o inny pokój chodzi Panu Jezusowi, który mówi, że „nie przyszedłem pokoju przynieść tylko miecz”. Poróżnię jednych z drugimi, nawet w rodzinie. Czyli Ewangelia, nauka boża staje się znakiem pokoju ale i znakiem sprzeciwu. Znaczy trzeba czasem zburzyć fałszywy spokój po to, żeby budować pokój oparty na prawdzie.

Jest spokój cmentarza, takiego cmentarza, gdzie nikt już głosu nie zabiera bo wszyscy leżą pod ziemią, jest też taki pokój życia, pokój rozwoju. No więc wielu ludzi swoimi głosami albo brakiem głosu wypowiedziało się po stronie świętego spokoju, świętej tolerancji, świętego kompromisu.

Ale z kim kompromis?

Są ludzie, z którymi kompromisu nie ma, dialogu nie ma, tolerancji dla nich nie ma. Nie można tolerować szkodników, złoczyńców, kłamców, błaznów. Tylko pytanie - w jaki sposób okazać ten sprzeciw? Czasem milczenie a czasem słowo jest właściwym sposobem okazania swojego sprzeciwu, czasem czyn, czasem powstrzymanie się od pewnego czynu – różnie. Tu roztropność nakazuje rozeznanie jak w danej sytuacji kto się powinien zachować.

Nasze Wybory..

Natomiast gdy chodzi o wybory, to ryzyko związane z udziałem w wyborach i poparciem tych czy innych osób i tej czy innej partii jest minimalne. Nie jest porównywalne z ryzykiem kiedy człowiekowi groziło więzienie albo nawet śmierć za to, że odmówił jakiegoś podpisu, odmówił jakiegoś udziału w czymś, nie wstąpił tam do jakiejś partii np. PZPRu no i na skutek tego zablokowany ma awans, nie podpisał jakiejś deklaracji lojalności, szedł do więzienia, albo nie poszedł na współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa i tym samym podpisał wyrok śmierci na samego siebie.

Jednak stopień ryzyka jest w tej chwili znacznie mniejszy ale stopień ogłupienia jest dużo większy. I to jest mocne. Ale nie ma takiej złej sytuacji, w której by nie można zrobić czegoś dobrego.

Więc kiedy sobie pomyślę o młodych obrońcach Polski w czasie okupacji niemieckiej, sowieckiej, potem znowu niemieckiej, potem znowu sowieckiej, potem PRLu, potem prześladowania w więzieniu, mordowania ludzi wiernych Bogu, Honorowi i Ojczyźnie, kiedy sobie przypomnę sylwetki żołnierzy niezłomnych, zwanych wyklętymi, czy różnych polskich bohaterów i męczenników, to różnice widzę w stopniu poświęcenia, wielkości ofiary, ale widzę też różnicę w pewnej sytuacji ideowej i moralnej dosyć jednoznacznej wtedy a nie tak czytelnej, jednoznacznej dzisiaj.

Dużo trudniej w tych czasach zamętu, chaosu, pomieszania pojęć w tej chwili jakoś zyskać moralne i mentalne, ideowe rozeznanie (chociaż ryzyko jest mniejsze) niż to było kilkadziesiąt lat temu, gdy ryzyko było większe ale zarazem sytuacja była dosyć czytelna.

Albo byłeś wierny Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie albo szedłeś na różne formy kolaboracji, współpracy.

Twoja wierność mogła skończyć się Twoją śmiercią ale wiedziałeś za co umierasz.

A w tej chwili sprawa wierności czy niewierności kiedy się kryteria rozmywają dobra i zła, prawdy i kłamstwa, kiedy postmodernizm sprawia, że samo pytanie o prawdę i dobro jest czymś, jak to mówi młodzież, obciachowym, czymś niewłaściwym, niepoprawnym politycznie, o pewne sprawy człowiek w ogóle nie pyta, mówi że wszystko jest względne – to jest ta dyktatura relatywizmu, no więc w warunkach tej dyktatury, a totalitaryzm głosił kłamstwo, oparty był na kłamstwie, ale inna była perwersja totalitaryzmu a inna jest perwersja dyktatury relatywizmu, który też może doprowadzić do totalitaryzmu, jak przestrzegał błogosławiony Jan Paweł II – zakamuflowanego bądź jawnego, ale na razie stwarza pewien taki komfort pseudo-demokracji. I ludziom się wydaje, że mamy wreszcie wolność, mamy wreszcie Polskę suwerenną, niepodległą. Nie mamy ale wielu ludzi myśli, że mamy, żeśmy ją odzyskali przy okrągłym stole, bo tam Magdalenka, Kiszczak, kto jeszcze: Jaruzelski, nam „zagwarantowali wolność”. No to z niej korzystamy.

 

...problem z niektórymi duchownymi

Jest problem z niektórymi duchownymi, nie wyłączając biskupów, bo mówi się o Krucjacie Różańcowej za Ojczyznę jako ratunku dla Polski, że jest to ta broń, narzędzie, które może Polskę uratować, bo cuda różańcowe były w przeszłości w wyniku różnych krucjat w dziejach, prowadzących do zwycięstw różańcowych, no to mamy nadzieję, że Matka Boża jakiś cud różańcowy nam zorganizuje, zapewni, ale do tego nasz współudział jest potrzebny. No to niektórzy duchowni mówią: „po co krucjata, przecież nie ma żadnej wojny”. Bo „krucjata” się kojarzy z „wojną”. Jak będzie kiedyś wojna to zrobimy krucjatę ale w tej chwili jest pokój.

No nie ma żadnego pokoju. Jaki pokój? Jaki pokój.

Tyle, że wojna może być prowadzona różnymi metodami. Nie trzeba zaraz sięgać po środki militarne, żeby toczyć wojnę.

Zresztą już starożytni Chińczycy mówili, że najpierw trzeba ludzi zdemoralizować a potem dopiero wyruszyć i dokończyć sprawę, sięgając także po środki militarne jeżeli to jest konieczne, ale najpierw ludzi pozbawić ducha, pozbawić wiary, nadziei. Tak ich ogłupić i tak ich zdemoralizować, żeby się poddali, żeby nawet nie trzeba było za bardzo z nimi walczyć w sensie militarnym.

Więc w tej chwili jesteśmy w tej fazie właśnie ukształtowania Polaków w ten sposób właśnie, żeby...

Poza tym nie mamy czym się bronić, armia jest w rozkładzie przecież. A ten, który armię rozłożył, który doprowadził do wygubienia kadry – najpierw lotnictw a potem armii jako całości, w tej chwili się spodobał jakimś wyborcom i wybrali go na senatora, mając do wyboru osobę nieskazitelną.

Więc takich żałosnych wyborów było szereg w czasie tej nieszczęsnej kampanii wyborczej – nie - kampania jest przed wyborami, a same wybory to już nie jest kampania, tak?

Owoc kampanii. Owoc robienia ludziom wody z mózgu.

No więc wielu się poddało tej metodzie, ale zdarzają się  niespodzianki: człowiek może się jakoś moralnie i umysłowo obudzić i zacząć myśleć.

Następnie wygląda na to, jeżeli przyjrzymy się tym znakom czasu właśnie, że Pan Bóg gdy sięgał po środki łagodniejsze i one nie skutkowały, pewnie będzie teraz coraz częściej sięgał po środki bardziej bolesne, po terapię wstrząsową. I terapia wstrząsowa może z jednej strony jest bolesna ale z drugiej strony w jakiejś mierze skutkuje.

Podam przykład.

Poproszono mnie do szpitala do pewnego młodego człowieka, który próbował popełnić samobójstwo w ten sposób, że nałykał się jakichś proszków, zamknął się w kuchni, pozatykał okna, szpary i wywietrznik, puścił gaz i tak mu się wydawało, że pod wpływem tych pastylek, które łyknął i gazu, który wdychał po prostu zaśnie i się już więcej nie obudzi. Umrze.

Tymczasem jednak nie wyłączył lodówki i prawdopodobnie jakieś iskrzenie w lodówce, do której dostał się już gaz, spowodowało wybuch.

I skutek tego wybuchu, no bo posypały się szyby, ten człowiek poraniony, w szoku (no bo jeszcze nie umarł) poraniony, zakrwawiony, wybiegł krzycząc na korytarz, zaalarmował w ten sposób sąsiadów, którzy natychmiast wezwali karetkę pogotowia i w szpitalu go odratowano.

Czyli gdyby tego wybuchu nie było to on by po prostu umarł.

A ten wybuch, chociaż był sprawą przykrą i bolesną, no bo raz: kuchnię trzeba było remontować, a drugie – tego młodego człowieka leczyć. Poza tym go bolało. Otóż to co boli może być tym ostatecznym środkiem ocalenia dla kogoś, kto by w tym swoim śnie zasnął już na zawsze.

Czy tym usypiaczom polskich rozumów i polskich sumień powiedzie się to dzieło usypiania tak, że Polska zaśnie i już się więcej nie obudzi i zginie, i umrze, bo o to właśnie chodzi jak sądzę, czy też Pan Bóg właśnie na zasadzie tej terapii wstrząsowej spowoduje jakiś jeden czy drugi wybuch, jakieś jedno, drugie czy trzecie czy któreś tam z kolei nieszczęście, które spowoduje, że ludzie zaczną troszkę myśleć i zastanawiać się, dlaczego nas to spotkało?

Że może jednak lepiej jest żyć niż umrzeć. Jeżeli człowieka boli to stara się ten ból usunąć i zastanawia się nad przyczyną bólu a jeżeli człowieka nie boli ale jest ciężko chory i umiera no to mówi – mnie tak dobrze, ja nie cierpię. Teraz nie cierpisz, ale po śmierci będziesz cierpiał w piekle, biedaku.

A cierpienie piekielne jest nieporównanie gorsze od cierpienia związanego z kuracją wstrząsową, czyli Pan Bóg stosuje kurację wstrząsową po to, żeby ustrzec człowieka przed cierpieniem piekielnym.

Sama śmierć może być bezbolesna ale co po śmierci? Co po śmierci?

No ktoś powie – nic po śmierci. To się przekonasz.

Jedna starsza pani na krótko przed swoją śmiercią w hospicjum jak ją próbowałem namówić, żeby się wyspowiadała i Komunię św. przyjęła, to mi mówi: a nie, ja tego nie potrzebuję. No to jej pytam: to co, nie chce pani pójść do nieba? A ona mi mówi: to ksiądz wierzy w takie bajki? To ja jej mówię – to nie są bajki, proszę pani, pani się niedługo przekona ale lepiej, żeby pani się wcześniej przygotowała na ten moment przejścia.

Już nic nie powiedziała.

Zmieniony ( 19.11.2011. )