Dziennikarze spisali się niewiele gorzej od policji - DONEK Z pamiętnika Donalda Cudotwórcy Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia 2011-11-19 [oczywiście z NDz, ale ja wziąłem z Wirtualnej... MD] http://wirtualnapolonia.com/2011/11/19/z-pamietnika-donalda-cudotworcy-87/#more-15588 Czwartek, 10.11.2011 r. Mamy problem ze Świętem Niepodległości. W czasie unijnej prezydencji powinniśmy unikać faworyzowania jakiegokolwiek kraju. Trzeba to jakoś umiędzynarodowić! Bronek zaproponował, żebyśmy zamiast szarf narodowych przypięli sobie do marynarek kotyliony… z flagą Japonii! Czerwone słoneczka na białym tle. Zostało mu ich sporo od czasu, gdy w „w bulu i nadzieji” odwiedzał ambasadę japońską. Dodatkowo dziennikarze zaprosili gości z Berlina. Będzie kolorowo i międzynarodowo! Piątek, 11.11.2011 r. Niemcy to najbardziej pokojowy naród na świecie. Ale ci, którzy przyjechali do Warszawy, trochę przesadzili… Tak bardzo chcieli obronić Polskę przed faszyzmem, że gdy tylko zobaczyli jakichś ludzi w mundurach, zaraz rzucili się na nich z kijami bejsbolowymi. A to byli uczestnicy parady zorganizowanej przez grupy rekonstrukcyjne! Przebrani za wojska napoleońskie… Na szczęście policja w porę wkroczyła do akcji, zatrzymała Niemców i uratowała ich przed wściekłymi baonapartystami. Sobota, 12.11.2011 r. Raport policji jest jednoznaczny. Wśród zatrzymanych Niemcy stanowili mniejszość! Było ich tylko 92. A Polaków ponad stu! Powiedziałem mediom, że podczas zajść nie było sporu między Polakami i Niemcami, czy prawicą a lewicą, tylko chuligańskie przestępstwa. Policja ciężko pracowała na ten wynik. Możliwe, że część nie umundurowanych funkcjonariuszy też dała się zatrzymać. Żeby poprawić polsko-niemiecką statystykę. Niedziela, 13.11.2011 r. Dziennikarze spisali się niewiele gorzej od policji. Anetka z zaprzyjaźnionej telewizji relacjonowała, jak agresywne były hasła wypisywane przez ludzi na transparentach. „Były agresywne, a najbardziej to: Bóg, Honor, Ojczyna” – tłumaczyła telewidzom. Według jednego z ziomali Sławka (tego o ksywce „Holocausto”), na agresję trzeba odpowiadać tolerancją. Ale jakie hasła mógłby taki ziomal uznać za wystarczająco tolerancyjne… Poniedziałek, 14.11.2011 r. Nie mogę liczyć na Mira. Chciałem, żeby znów został ministrem sportu, ale gazety wciąż przypominają, że prokuratura bada, czy nie składał fałszywych oświadczeń majątkowych. W końcu objęcie ministerstwa zaproponowałem Joasi z Lublina. Ucieszyła się, chociaż ze sportem nie ma nic wspólnego. Martwiła się tylko, czy uda jej się jeszcze przed nominacją kupić jakieś fajne sportowe buty. Wtorek, 15.11.2011 r. Powiedziałem Grzesiowi, że stanie się naszą „wielką rezerwą”. Będę go trzymał z daleka od rządu, za to oficjalnie pozostanie jednym z moich najważniejszych współpracowników. „Grzesiu, nie pytałem Cię jeszcze o zgodę, ale jeśli dobrze pamiętam, to będziesz szefem komisji spraw zagranicznych” – kiedy powiedziałem mu jeszcze, jaki będzie skład rządu, to miał minę zupełnie jak Shrek (jego ulubiony bohater filmowy!) w scenie, w której dowiedział się, że powinien zainwestować w tic-taki. Środa, 16.11.2011 r. Jean-Vincent, czyli nasz „Jacek” z Ministerstwa Finansów, cieszy się, że wybory już dawno za nami. „Leciutko” wzrośnie nam dług publiczny, ale nie musimy się tym przejmować. Gdyby nie Bronek, moglibyśmy ogłosić, że zamiast z podatku bankowego pieniądze będziemy mieli z likwidacji becikowego i ulg podatkowych na dzieci! Ale nasz strażnik żyrandoli stwierdził, że będzie przeciwny takim pomysłom… O co mu chodzi? Piotr Tomczyk
|