Exposé krachu gospodarczego Piotr Bączek http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111122&typ=my&id=my05.txt Podczas prezentacji nowych ministrów premier Donald Tusk chwalił się: "To najmłodszy rząd po 1989 roku. Z satysfakcją stwierdzam, że jestem jednym z najstarszych jego członków". Wbrew pozorom nie jest to jednak powód do chwały, bo oznacza, że Polska na czas ogólnoeuropejskiego kryzysu otrzymuje rząd debiutantów, którzy przez najbliższe miesiące będą dopiero uczyli się poruszać po ministerialnych gabinetach. Wygłoszone przez premiera exposé wskazuje, że Polsce grozi głęboka zapaść gospodarcza. Dlatego zapowiedział radykalne zmiany, m.in. ograniczenie ulg prorodzinnych dla średnio zarabiających, podwyższenie niektórych podatków, zwiększenie składki rentowej oraz wprowadzenie rachunkowości dla rolników, co jest zapowiedzią prawdziwej rewolucji dla mieszkańców wsi i groźbą ich gospodarczego wykluczenia. W exposé zabrakło merytorycznych propozycji reform systemowych, które doprowadziłyby do wytworzenia w gospodarce impulsu rozwojowego. Jeszcze kilka tygodni temu rząd głosił, że sytuacja gospodarcza jest stabilna i nie zagrażają nam gwałtowne zmiany. Rządowa rozgrywka z opozycją w PO Tusk zapowiedział przeprowadzenie wielu skomplikowanych reform gospodarczych, społecznych, zwłaszcza na wsi. Jednak większość nowych ministrów Tuska to debiutanci, gros nie posiada zaplecza politycznego. Wcześniej byli wysokimi urzędnikami (np. Mikołaj Budzanowski, Jacek Cichocki, Marcin Korolec), ale nie byli prominentnymi politykami PO. W ten sposób Tusk odciął swoich partyjnych konkurentów od wpływu na administrację. Przypadek Jarosława Gowina należy zinterpretować jako próbę uciszenia jednego z liderów partyjnej opozycji z możliwością zdymisjonowania go po jakiejś wpadce. Dzięki temu Tusk uzyskał pełną kontrolę nad debiutantami w rządzie i konkurentami w Platformie, w ten sposób zdominował rząd i Platformę. Świadczy to o podporządkowaniu konstrukcji rządu wewnątrzpartyjnym gierkom w PO. Tymczasem w najbliższych miesiącach szef rządu będzie musiał rozwiązać poważne problemy - kryzys gospodarczy, obniżenie poziomu życia, organizację mistrzostw Euro 2012. Konfliktową sytuacją dla Tuska będą także coraz większe pęknięcia polityczne w obozie obecnej władzy, które mogą spowodować jego rozbicie. Rozstrzygnięcia w tych sferach zdecydują o dalszych losach gabinetu premiera Tuska i ewentualnej zmianie konfiguracji na scenie politycznej. Krach "zielonej wyspy Europy" Tusk w exposé kontynuował propagandę sukcesu, pochwalił się rzekomymi osiągnięciami rządu w poprzedniej kadencji. Jednak zaproponowane zmiany świadczą o nadchodzącym kryzysie i konieczności zmniejszenia wydatków budżetowych. Premier przyznał zresztą to sam, że 2012 r. "będzie prawdopodobnie najbardziej krytyczny w naszej najnowszej historii". Przez wiele miesięcy milczał o tej katastrofalnej sytuacji, także w kampanii wyborczej. Negatywne scenariusze i prognozy gospodarcze były przed wyborami przemilczane. Świadczą o tym stary projekt budżetu na 2012 r. oraz deklaracje ministra Jacka Rostowskiego, że w 2012 r. nie będzie podwyżek podatków. Teraz szef rządu zapowiedział m.in. podniesienie składki rentowej o 2 punkty procentowe; zmniejszenie długu publicznego i deficytu budżetowego (do poziomu poniżej 3 proc. w 2012 r., w 2015 r. deficyt ma wynieść 1 proc. PKB). Tusk nie wytłumaczył jednak, w jaki sposób chce doprowadzić do tego poziomu, gdyż podwyższenie podatków nie jest receptą. Zaskakuje zapowiedź zmian w konkordacie i stanowisko, że duchowni powinni uczestniczyć w powszechnym systemie ubezpieczeń. Zapowiedź likwidacji systemu KRUS spowoduje kolejny regres w rolnictwie. Należy zwrócić uwagę, że rządowy plan reform ratujących finanse "zielonej wyspy Europy" ogranicza się do najłatwiejszych posunięć, tzn. do zwiększenia podatków w przemyśle wydobywczym, podniesienia wieku emerytalnego, wprowadzenia podatku dochodowego w rolnictwie. W exposé zabrakło natomiast propozycji działań prorozwojowych, tworzących nowe miejsca pracy, np. w sektorze technologii informatycznych. Zniesienie symbolicznej ulgi podatkowej za internet, przy braku propozycji innych narzędzi rozwojowych, jest de facto zablokowaniem informatyzacji, zwłaszcza na wsi. W exposé nie znalazła się zapowiedź renegocjacji pakietu klimatycznego. Gdzie jest 300 miliardów? Obecne plany oszczędności, podwyższenia podatków i obniżenia poziomu życia jaskrawo kontrastują z wcześniejszymi ocenami i propozycjami Platformy. Slogan "zielona wyspy Europy" był tylko wierzchołkiem góry lodowej propagandy sukcesu rządu Tuska. Przez wiele miesięcy słyszeliśmy również o projekcie zrównoważonego budżetu na przyszły rok, stabilnej sytuacji finansów publicznych, systematycznym rozwoju gospodarczym itd. Przypomnijmy sobie tylko niedawny spot wyborczy PO z Donaldem Tuskiem, Radosławem Sikorskim, Januszem Lewandowskim i Jerzym Buzkiem, w którym przekonywano Polaków, że załatwią z Brukseli dodatkowe fundusze europejskie, 300 miliardów złotych. Premier Tusk deklarował wtedy: "Nasza przyszłość zależy od tego, czy wywalczymy te pieniądze. I jak dużo ich wywalczymy. Wszyscy wiemy, że nikt za nas tego nie zrobi". Sugerowano również, że dzięki tym pieniądzom będzie można zmniejszyć bezrobocie wśród młodzieży nawet o połowę. Wydaje się, że po wyborach wszyscy, zwłaszcza politycy PO, zapomnieli już o tej obietnicy wsparcia z Unii. Po wyborach przedstawiciele rządu nie mówią już o dodatkowych funduszach z Brukseli i obniżeniu bezrobocia, ale o konieczności obniżeniu poziomu życia. Poziom życia w dół W jednym z wywiadów Dariusz Filar, członek Rady Gospodarczej przy premierze, ujawnił: "Trzeba otwarcie powiedzieć Polakom: jeżeli chcecie nadal żyć w spokoju, to poziom waszego życia trzeba obniżyć przynajmniej o kilka procent. (...) Pomiędzy 5 a 10 procent". Jednak po exposé Tuska należy zastanowić się, czy to obniżenie poziomu nie będzie większe! Znamienne, że Dariusz Filar wskazywał na zmiany, które obecnie ogłosił Tusk: "Rozpoczęcie procesu podnoszenia wieku emerytalnego, ustabilizowanie systemu rentowego, czyli z powrotem podniesienie składki, żeby ten system nie był deficytowy i finansowany z budżetu państwa. To są emerytury mundurowe, to jest kwestia zniesienia licznych przywilejów podatkowych". Obecna zmiana przez Tuska oceny sytuacji gospodarczej jest tym bardziej bulwersująca, że musiał on zdawać sobie sprawę z faktu, że trwający od kilku miesięcy kryzys w Europie wywoła negatywne konsekwencje dla Polski. Pomimo tych sygnałów gabinet Tuska przez wiele miesięcy kontynuował propagandę sukcesu i zaniechał wprowadzenia wcześniej niektórych reform. Pacyfikacja PSL O skali planowanych zmian gospodarczych może świadczyć nagłe usunięcie z resortu pracy minister Jolanty Fedak. Argument, że powodem usunięcia z rządu był jej słaby wynik wyborczy, należy włożyć między bajki, ponieważ wielu ministrów uzyskało gorsze wyniki lub nawet nie stanęło w szranki wyborcze. Nowym ministrem został 30-letni Władysław Kosiniak-Kamysz. Dlatego dymisja minister Fedak oznacza, że nowe założenia polityki finansowej będą restrykcyjne i mogłyby być przez nią oprotestowywane, poprawiane i nowelizowane. Dzięki jej usunięciu premier i resort finansów mogą uzyskać większą swobodę w kształtowaniu polityki społecznej i zmianie jej założeń, likwidacji ulg, szukaniu oszczędności w rezerwach budżetowych i drenażu kieszeni najuboższych. W tej sytuacji objęcie tego resortu przez nowego ministra, bardzo młodego polityka debiutującego w administracji rządowej, wskazuje na podporządkowanie polityki społecznej ministrowi finansów. Jeszcze przed wygłoszeniem exposé pojawiły się informacje o obcinaniu funduszy na szkolenia dla bezrobotnych i ich aktywizację zawodową. Taka zmiana jest porażką polityczną PSL. Świadczy o malejącym wpływie ludowców i prawdopodobnym ultimatum Tuska. W poprzedniej kadencji minister Fedak miała bardzo duże wsparcie Waldemara Pawlaka, nawet w konflikcie z szefem resortu finansów. Dlatego usunięcie z rządu jego protegowanej można wiązać z presją Platformy wobec PSL i swoistym szantażem politycznym - "jak nie PSL, to może lewica". Faktem jest, że Pawlak wypowiadał się, iż "romanse PO z SLD lub z Ruchem Palikota popsułyby wizerunek Platformy". Jednak faktem jest również, że PSL nie uzyskało nowych resortów, stracił doświadczoną minister, a umowa koalicyjna, co jest ewenementem, nie została podpisana. Dlatego w tym rozdaniu ludowcy stracili. W dobie rozpoczynającego się kryzysu spada na nich ciężar odpowiedzialności za politykę społeczną w sytuacji wzrastających wpływów Rostowskiego, cięć budżetowych i potencjalnych protestów społecznych. Jednocześnie Tusk zapowiedział wielką reformę podatkową w rolnictwie, co związane będzie ze zmianami społecznymi na wsi. Lewa noga Belwederu Na mocniejszą pozycję Tuska wpłynęła obecność w Sejmie posłów Palikota. Dzięki nim premier uzyskał możliwość szachowania PSL i eliminowania wpływów ludowców. Kokietowali oni Platformę deklaracjami o konieczności zlikwidowania KRUS, przeprowadzenia reform gospodarczych. Zakulisowa koalicja PO z Palikotem została potwierdzona w czasie wyboru wicemarszałków. To właśnie Tusk przekonywał do głosowana na Wandę Nowicką, jej kandydaturę przegłosowano dzięki "łamaniu kręgosłupów" opornych posłów PO. Jednak należy spodziewać się, że partia Palikota będzie wspierała Tuska jedynie warunkowo, w wybranych sferach. Konkurując z SLD i PO, będzie ukierunkowana na inny ośrodek władzy - prezydenta Bronisława Komorowskiego. Taki sygnał wysłał Janusz Palikot po wygłoszeniu przez prezydenta orędzia na pierwszym posiedzeniu Sejmu. Ocenił, że Komorowski skrytykował rząd, a Tusk wyglądał w czasie tego orędzia jak "zawzięty i wyprowadzony z równowagi człowiek. Miał zaciśnięte usta jak człowiek, który sobie nie radzi". Według Palikota, prezydent wskazał na słabe punkty Tuska: na "nicnierobienie", "brak odwagi", "dreptanie w miejscu" oraz wytknął mu brak zmian w systemie ubezpieczeń społecznych, wydłużenia wieku emerytalnego, problem przygotowania polskiego budżetu do spełnienia kryteriów wejścia do strefy euro. Sympatia Palikota do aktualnego zwierzchnika sił zbrojnych, w kontekście jego dawnych związków w PO, nie dziwi. Jednak tak jawne i demonstracyjne opowiedzenie się po stronie Komorowskiego uczyniło z partii Palikota "lewą nogę" Belwederu. Dlatego stopień poparcia tego ugrupowania dla rządu Tuska będzie wypadkową przyszłych relacji Tuska i Komorowskiego. Schetyna na wygnaniu Prezydent będzie dążył do odbudowy swojej "prawej nogi", zwłaszcza po spacyfikowaniu Grzegorza Schetyny i jego zaplecza. To Schetyna był faworytem Belwederu, w przypadku gorszego wyniku PO miał zastąpić Tuska. Powyborcze gesty premiera i prezydenta - przyjęcie przez Komorowskiego Schetyny, degradacja Schetyny, krytyczne uwagi Komorowskiego itd. - zapowiadają kolejną "szorstką przyjaźń" w polityce. W tej sytuacji reaktywacja w PO silnej frakcji pro-prezydenckiej wydaje się głównym zadaniem Komorowskiego. W projekcie budowy politycznego zaplecza Belwederu pomocna może być np. "Rzeczpospolita", która pod nowym kierownictwem dopuściła na łamy np. przedstawiciela Ruchu Palikota Annę Grodzką. Paradoksalnie wyborcze zwycięstwo Tuska może okazać się początkiem jego klęski. Dzięki sukcesowi może sobie pozwolić na dyktat w partii i powołanie ministrów bez politycznego zaplecza. Partyjni konkurenci zostali spacyfikowani lub zajęci konsumpcją "owoców władzy", ale na jak długo? Zwłaszcza że pełnia władzy oznacza także pełną odpowiedzialność. Taka sytuacja powoduje, że to głównie Tusk będzie musiał tłumaczyć się za ewentualne porażki, np. kryzys gospodarczy lub błędy w organizacji Euro 2012. Euro 2012: widmo kompromitacji Prawdziwym skandalem jest, że premier w exposé nie zająknął się o przygotowaniach do Euro 2012. Ta największa impreza sportowa w Europie obnaży rządową propagandę sukcesu. Mistrzostwa piłkarskie mogą okazać się wielką kompromitacją, nie tylko sportową, ale też organizacyjną, techniczną, logistyczną. Nieustannie pojawiają się obawy, zwłaszcza wśród cudzoziemców, o stan polskiej infrastruktury, dróg, infrastruktury kolejowej, zaplecza hotelowego, jakości usług, poziomu bezpieczeństwa. Inwestorzy budujący stadiony przesuwają zakończenie prac, a system komunikacji dla setek tysięcy kibiców znajduje się w powijakach. W Polsce rywalizować będzie osiem reprezentacji narodowych, które rozegrają mecze w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Siłą rzeczy kibice będą musieli poruszać się pomiędzy tymi miastami oraz przemieszczać się na Ukrainę. Tymczasem rząd nie zdąży oddać na czas dróg ekspresowych. Co więcej, w czasie Euro 2012 będą trwać remonty na wielu drogach, a niektóre będą gotowe dopiero w 2013 roku. Dlatego w tym okresie Polskę czeka paraliż komunikacyjny. Również transport kolejowy nie rozładuje zwiększonego ruchu. Brakuje nowoczesnego taboru, a korzystanie z transportu kolejowego przypomina podróż w czasie, gdyż niejednokrotnie czas przejazdu jest dłuższy niż w II RP. Nie można również zapominać o wyzwaniu, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa. Na mistrzostwa przybędzie do Polski wiele rywalizujących ze sobą grup narodowych. Polska policja nie jest wyszkolona i przygotowana do rozładowania takich nastrojów i spokojnego eliminowania z tłumu autentycznych prowodyrów zajść. W działaniach policji przeważają rozwiązania siłowe, rodem ze stanu wojennego, nawet wobec postronnych osób. Wskazują na to prowokacyjne działania policji w czasie Marszu Niepodległości 11 listopada. Co więcej, nie można wykluczyć w czasie trwania mistrzostw celowych prowokacji w celu wywołania zamieszek. Zapowiedź premiera podwyżek dla wojska i służb mundurowych potwierdza prognozy, że rząd obawia się wystąpień społecznych. Z problemem bezpieczeństwa w czasie Euro 2012 wiążą się również zagrożenia terrorystyczne. Co robić? W sytuacji powyższych zagrożeń gospodarczych, społecznych, politycznych prawica powinna bezkompromisowo punktować wszystkie błędy premiera, pracować nad własnym pakietem reform gospodarczych oraz dążyć do rozbicia spoistości obozu władzy. Bez regularnych spotkań z wyborcami, bez poznania ich problemów (także tych dalekich od wielkiej polityki), bez wsparcia dla lokalnych inicjatyw społecznych prawica nigdy nie zdobędzie władzy. Konieczna jest współpraca ze środowiskami patriotycznymi w celu przeorania świadomości społecznej i przeciwstawienia się kolejnej fali nihilizmu. Autor był członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI. Do grudnia 2007 r. pełnił funkcję szefa Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Po objęciu stanowiska prezydenta RP przez Bronisława Komorowskiego został wyrzucony z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
|