Zamachy kontrolowane | |
Wpisał: Piotr Doerre | |
21.11.2012. | |
Zamachy kontrolowane
Piotr Doerre http://www.pch24.pl/zamachy-kontrolowane,10154,i.html#ixzz2CqWFKpBH 2012-11-20 Niedoszły „zamach” w każdym swym aspekcie jest na rękę rządzącym nieszczęsnym krajem nad Wisłą. Odciąga uwagę opinii publicznej od fatalnej sytuacji w kraju i daje pretekst oraz uzasadnienie nie tylko dla frontalnego ataku na jednych czy nawet eliminacji z życia publicznego innych przeciwników politycznych, ale również dla umocnienia opresyjnego systemu kontroli i bezpieczeństwa.
Ujawnienie planów wielkiego zamachu na życie przedstawicieli władz państwa w tak zaskakujący sposób zbiegło się w czasie z innymi znaczącymi wydarzeniami na scenie wewnętrznej i międzynarodowej, że nie sposób zadać sobie pytania: czy aby nie mamy do czynienia z jakimś gigantycznym montażem, którego prawdziwy cel stanie nam przed oczami dopiero w przyszłości? Nie trzeba być scenarzystą thrillerów czy pisarzem powieści z gatunku political fiction, aby wyobrazić sobie następującą historię: oto funkcjonariusze lub agenci służb specjalnych tego czy innego państwa wyszukują sobie jakąś osobę nie do końca zrównoważoną psychicznie, która przejawia niezdrowe zainteresowanie materiałami wybuchowymi i nie należy do grona gorących zwolenników panującej w Polsce sitwy polityczno -gospodarczo-medialnej (ten akurat ostatni warunek spełnia pewnie większość obywateli Rzeczypospolitej). Następnie manipuluje się rzeczonym osobnikiem w taki sposób, żeby zaczął on rzeczywiście przejawiać mordercze skłonności, wierzyć w podsuwane mu plany już konkretnego zamachu i wreszcie - się do niego przygotowywać. Takie zabiegi mogą trwać latami, mogą być prowadzone wobec kilku „obiektów”, z których nie wszystkie muszą chwycić przynętę. Kiedy na placu boju pozostaje tylko jeden – ten najbardziej obiecujący – w stosownym, wybranym przez najwyższe czynniki momencie ujawnia się z wielkim rozgłosem plany rzekomego zamachu… Pachnie spiskową teorią dziejów prawda? Jednak – czy ktoś przy zdrowych zmysłach dałby sobie rękę odciąć, że współczesne tajne służby (nie twierdzę, że koniecznie polskie) nie mogłyby zachować się w opisany sposób, skoro podobny modus operandi opatentowała już carska ochrana niemal półtora wieku temu? Jaki jednak mógłby być cel takiej operacji? Po pierwsze – co nasuwa się samo, skompromitowanie wszystkich sił antysystemowych, zapowiadających odsunięcie od władzy rządzącego układu. Ledwo umilkły bowiem słowa prokuratorów oznajmiających porażonym grozą ujawnianych faktów dziennikarzom o czterech tonach materiałów wybuchowych znalezionych u niedoszłego zamachowcy - wykładowcy krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego, już odezwał się klangor rozmaitych lewaków nawołujących do linczu na środowisku młodzieży narodowej, która w Dniu Niepodległości zapowiedziała likwidację „republiki Okrągłego Stołu”. To właśnie środowiska narodowe – oczywiście z wyjątkiem tych ich zaradnych przedstawicieli, którzy zawczasu zadbali o swe bezpieczeństwo wycofując się z Marszu Niepodległości lub wręcz przyłączając się do marszu „prezydenckiego” - mogą jako pierwsze paść ofiarą krakowskiego „zamachowca”. Ich wyeliminowanie z gry z pewnością byłoby na rękę układowi, jako czynnik uniemożliwiający powstanie jakiejkolwiek znaczącej siły na prawo od PiS-u, co skazuje tę ostatnią partię na ciągłe granie roli wiecznej opozycji, wyznaczonej jej przed laty przez konstruktorów „ładu” politycznego post-PRL. Niedoszły „zamach” w każdym zresztą swym aspekcie jest na rękę rządzącym nieszczęsnym krajem nad Wisłą. Odciąga uwagę opinii publicznej od fatalnej sytuacji w kraju i daje pretekst oraz uzasadnienie nie tylko dla frontalnego ataku na jednych czy nawet eliminacji z życia publicznego innych przeciwników politycznych, ale również dla umocnienia opresyjnego systemu kontroli i bezpieczeństwa, konstruowanego już od dłuższego czasu w Polsce. No bo przecież w wyjątkowej sytuacji zagrożenia „ładu konstytucyjnego” (dobre sobie, ktoś znowu sobie przypomniał, że mamy konstytucję), dozwolone mogą być specjalne środki. I oto nagle tak odległe od siebie fakty, jak akcja wyposażania policji w coraz bardziej skuteczną broń, w tym przeciwpancerną, prawne ograniczanie wolności zgromadzeń czy nawet wprowadzenie do programów nauczania gimnazjów absurdalnego przedmiotu „edukacja dla bezpieczeństwa”, zaczynają łączyć się w logiczną całość. Czemuż jednak zarządzający naszym umęczonym krajem uznali, że nadszedł moment, w którym należy zacisnąć pętlę? Moment, w którym należy zrezygnować z subtelnych metod perswazji i przejść do brutalnego bicia pałką po głowie? Być może skłania ich do tego katastrofalna sytuacja gospodarcza lub naciski rozmaitych ośrodków władzy, być może wiedza o jakichś faktach, które wkrótce ujrzą światło dzienne? Tego nie wiemy, jednak wydaje się bardzo prawdopodobne, że w obliczu restytucji państwa policyjnego zaczniemy wkrótce wspominać III RP jako "najdłuższą odwilż PRL-u". Nie wszystkich wszak sprowadzi do parteru „Pokłosie” - wybitne dzieło Władysława Pasikowskiego i Macieja „Cedynia” Stuhra, nawet jeśli – jak życzą sobie promotorzy tej wyjątkowo ohydnej i antypolskiej produkcji – jego obejrzenie przez wszystkich uczniów polskich szkół będzie obowiązkowe. Nie wszystkich też uszczelniany właśnie system medialny – z nową GazPospolitą (czy jak tam będzie zwała się nowa gadzinówka) na czele – nakłoni do myślenia tego, co powinni myśleć. Zawsze mogą pojawić się rozmaici „faszyści” - co szczególnie prawdopodobne w kraju, w którym każdy wyssał antysemityzm z mlekiem matki - na których czekać już będą „środki bezpieczeństwa” wprowadzone w związku z „zagrożeniem ładu konstytucyjnego”. Prawdopodobne? Tak bardzo, że strach się przyznać, prawda? Na szczęście powyższy scenariusz to oczywiście jedynie wytwór wyobraźni piszącego te słowa, który - korzystając z okazji - chciałby oświadczyć, że znajduje się w pełni władz umysłowych, ma ustabilizowaną sytuację rodzinną i nie zamierza popełnić samobójstwa. Piotr Doerre |