Maglują komisarzy Millera | |
Wpisał: Piotr Falkowski | |
21.11.2012. | |
Maglują komisarzy Millera
Piotr Falkowski 21 listopada 2012 http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/15692,magluja-komisarzy-millera.html
Prokuratorzy wojskowi przesłuchali siedmiu świadków w związku ze skandalem domniemania obecności dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika w kokpicie Tu-154M. Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa poinformował, że śledczy mają już zeznania siedmiu osób związanych ze sprawą głosu gen. Błasika i podaniem informacji o nim w raporcie komisji Millera. Przesłuchiwani przez prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie świadkowie to członkowie komisji Jerzego Millera i osoby skierowane do pomocy polskiemu akredytowanemu na terenie Federacji Rosyjskiej. "Nasz Dziennik" ujawnił, że to właśnie jeden z nich, płk rez. Wiesław Kędzierski, "rozpoznał" głos dowódcy Sił Powietrznych w nagraniach z kabiny tupolewa. Krótka fraza przypisana gen. Błasikowi znalazła się w transkrypcji rozmów, którą posługiwał się MAK. Potem tezę o jego obecności w kabinie miały potwierdzić dość tajemnicze badania ułożenia i obrażeń ciała generała. MAK na podstawie kilku słów - jak się okazuje - błędnie przypisanych generałowi, uczynił go głównym negatywnym bohaterem katastrofy. Zgodnie z tą sugestią w raporcie komisji Millera podano, kiedy gen. Błasik miał rzekomo wejść do kabiny i co mówić. W transkrypcji zaproponowanej przez KBWLLP przypisano generałowi inne słowa niż uczynił to MAK, ale wciąż tam były. Co więcej, członkowie komisji sami przypisali Błasikowi słowa, których autora nie mogło zidentyfikować nawet policyjne laboratorium. Prokuratura dysponuje ekspertyzą Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa, który w ogóle nie dostrzegł głosu Andrzeja Błasika w nagraniu. Jednak celem wojskowych śledczych nie jest stwierdzenie fałszerstw w raporcie Millera i protokole kierowanej przez niego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, gdyż zasadniczo nie zajmują się przebiegiem czy oceną prac komisji. Jej raport znalazł się jednak w aktach sprawy i stąd przesłuchania na okoliczność wpisania tam fałszywych informacji. - Oni muszą to zrobić ze względów procesowych. Mają dokument, z którego wynika coś innego niż z pozostałych dokumentów. Nawet jeśli jest on niewiarygodny, to muszą ocenić, dlaczego jest niewiarygodny - wyjaśnia mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik rodziny gen. Andrzeja Błasika. - Czynności prokuratorów zmierzają do zebrania wszelkich danych umożliwiających ocenę wartości dowodowej dokumentu zwanego potocznie "Raportem Millera" - potwierdza kpt. Marcin Maksjan z Biura Prasowego Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Ustalenia prokuratorów nie muszą być jednak zupełnie bezużyteczne. - Jasne wykazanie, że dokumenty komisji są błędne, były niestarannie sporządzone, pozwala wystąpić na drogę postępowania sądowego, chociażby o przeprosiny, sprostowanie dokumentów, danie jakiejś satysfakcji - uważa adwokat. Jeżeli prokuratorzy stwierdziliby nieprawidłowości, z których wynikały błędy komisji Millera, to musieliby przekazać sprawę innej prokuraturze, najprawdopodobniej cywilnej. Dla prowadzących śledztwo w sprawie katastrofy błędy KBWLLP nie mają znaczenia procesowego, wszak prokuratura powołała własnych biegłych mających ustalić przyczyny wypadku Tu-154M. - Gdyby jednak prokuratorzy wojskowi doszli do wniosku, że ktoś świadomie fałszował, to może te materiały wyłączyć i przekazać do odrębnego postępowania karnego - dodaje Kownacki. Prokuratura Okręgowa w Warszawie zajmowała się już sprawą fałszerstw komisji Millera. W lipcu zawiadomienia w tej sprawie złożył zespół parlamentarny zajmujący się katastrofą. Zwracał uwagę nie tylko na sprawę głosu Błasika, ale również na szereg sprzeczności w dokumentach komisji. Prokuratura 21 sierpnia wszczęła śledztwo, ale już 5 października je umorzyła z powodu "braku znamion czynu zabronionego". To postanowienie nie przeszkadza jednak w ponownym zajęciu się sprawą, gdyż pojawiły się w niej nowe dowody. Są nimi ustalenia prokuratorów wojskowych, w tym zeznania siedmiu |