KOLEJNY ETAP MATRIXA Część I
Wpisał: ROLEX   
29.11.2012.

KOLEJNY ETAP ‘MATRIXA’

Część I

 

 Rolex http://hekatonchejres.salon24.pl/467545,kolejny-etap-matrixa 27.11.2012

 

KOLEJNY ETAP ‘MATRIXA’

Znowu będzie długo. Wiem, że wielu Czytelników woli krótko, dlatego podzieliłem na rozdziały, żeby można było czytać w kawałkach, jeśli ktoś w ogóle zechce czytać...

 

[A ja dzielę na dwa artykuły, ale umieszczam je koło siebie, dla tych bardziej zaciętych... MD]

Rozdział pierwszy. Hodowanie kretyna.

Weszliśmy w kolejny etap matrixa, zwanego za komunizmu ze zdjętą przyłbicą ‘kolejnym etapem reformy’. Czym jest matrix ? Matrix to jest takie nachalnie lansowane złudzenie, w które pięćdziesiąt (lub więcej, w zależności od dostępności i ceny kiełbasy) procent tych słabszych wierzy. W latach siedemdziesiątych przychodził ‘klas robotniczy’ z budowy termitiery, zwanej – jak to w matrixie – blokiem mieszkalnym, gdzie właśnie załadował tonę żwiru na państwowego ‘Stara’, a potem zawiózł i wyładował na prywatnej działce pułkownika, siadał przed telewizorem oglądał Dziennik Telewizyjny i mruczał z zadowoleniem: ‘potęga!’.

 Mruczał, bo był zbyt prosty, by skojarzyć tonę ‘zajumanego’ żwiru z nachalnie lansowaną tezą, że w czymś tam jesteśmy najlepsi, albo na trzecim czy czwartym miejscu w świecie. Ale nie każdy ‘klas robotniczy’ mruczał i wierzył w matrix, a w zasadzie bardzo niewielu było wówczas ‘wierzących’, bo ‘komunizm jawny’ był systemem zamkniętym: można było w matrix wierzyć i pozostać odrobinę mniej zgorzkniałym, albo też i nie wierzyć, ale broń Boże o tym mówić, i gorzknieć, ale nie można było uciec.

W 1989 roku rozpoczął się ‘kolejny etap reformy’, a wraz z nim komunizm w przyłbicy – etap zakutego łba, jak to mawiali przodkowie. Ponieważ w czasach ‘nowego etapu’ trzeba było poluzować trzymanie za mordę, a matrix pomimo to utrzymać, jedynym wyjściem było intensywne kretynienie. W komunizmie media dopieszczały własnych technokratów i yntelygentów kulturą, żeby mieli dobre samopoczucie bycia elitą; ba, zezwalały nawet na wykształcanie się podwójnego języka – tajemnego kodu pobudzającego i rozwijającego inteligencję mas, czego przykładem komedie i kabarety lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Dopuszczenie do rozwoju rozumu odbywało się dzięki strukturze sprawowania władzy, kiedy to ostatecznie o racji decydował towarzysz AK-47, a w skrajnych przypadkach tank.

Po 1989 tank nie wchodził w grę z powodów geopolitycznych – szliśmy do Europy i NATO, a wraz z nami setki tysięcy byłych funkcjonariuszy GRU i KGB umocowanych w strukturach cywilnych a zwłaszcza wojskowych byłego demoluda. Pochód musiał odbywać się pokojowo, chyba że ktoś nie chciał iść w pochodzie, jak Ceausescu. W tej sytuacji następował gniew ludu i rewolucja, na czele której stawali wspomniani funkcjonariusze, którzy dołączali do pokojowego pochodu Wschodu na Zachód, by mogło spełnić się niezrealizowane marzenie syfilityka Lenina oraz kryminalisty ‘Koby’. Aby mogło się spełniać ‘tank’ trzeba było czymś zastąpić - właśnie dlatego za kulisami powstania wielkich koncernów medialnych stanęli fachowcy od tanków, manipulacji, łamania kręgosłupów i zrywania paznokci, a więc ludzie służb. Uznano, że skoro nie można łoić opornym skóry w masowej skali, trzeba wychować sobie ‘kretyna’, który nie będzie oporny, ale szczęśliwy.

Po uzyskaniu ‘kretyna’ w ciągu szeregu dość skomplikowanych zabiegów obniżania prestiżu i poziomu szkolnictwa wyższego, rozpirzenia edukacji podstawowej i średniej w drobny mak, należało utrzymywać go na ‘kursie szczęścia’ odpowiednimi bodźcami. Pierwszym bodźcem było nachalne lansowanie tezy, że w kretynie, na codzień odpowiedzialnym, nowoczesnym Europejczyku in spe, tli się zwierzę; i jeśli kretyn zboczy z ‘kursu szczęścia’ to zwierze się w nim obudzi, a jak się obudzi, to może wrócić ‘tank’, bo nie będzie wyjścia.

W celu rażenia bodźcem zwierzęcym powstały różne fajne narracje, na czele których nieodmiennie przewijał się wątek antysemicki, rozpoczęty założeniem brygady przez przyjaciela rodziny jak najbardziej semickiej, towarzysza Tejkowskiego, kontynuowany pracami sci-fi klepiącego biedę Grossa, i ukoronowany dziełem ‘Grossa dla idiotów’, a więc nowo powstałym ‘Pokłosiem’. Tej linii nachalnej propagandy nie zaszkodził nawet wyraźny wobec niej sprzeciw podnoszony przez wielu przyzwoitych polskich Żydów, którzy wiedzieli, że jej ubocznym efektem będzie reanimowanie nieistniejących praktycznie w końcówce komunizmu postaw antysemickich (bo Żydów nie było) i całość może obrócić się właśnie przeciw nim.

Rozdział drugi. W poszukiwaniu wilkołaka

W dalszym ciągu mojej opowieści będę się konsekwentnie posługiwał terminem ‘kretyn’, ale zaznaczam, że nie ma z mojej strony zamiaru epatowania epitetami lub obrażania kogoś, a używany termin ma znaczenie kliniczne i służy opisaniu poziomu intelektualnej nieuświadomionej niekompetencji. Ponadto nawet osoby, do których się ten termin odnosi (a więc nie do Państwa, bez względu na poglądy i przekonania, skoro czytacie długie teksty) znalazły się i pozostają w tym stanie nie do końca z własnej winy. Jeżeli jest wśród Państwa nauczyciel akademicki z odpowiednio długim stażem, by móc dokonać porównania poziomu ogólnej wiedzy kolejnych roczników studentów na przestrzeni lat, to nie uwierzę, by na pytanie o postępujące ‘kretynienie’ odpowiedział przecząco – możemy się jedynie różnić w poglądach na to, czy ‘produkcja’ kretyna była zabiegiem celowym, czy też zaskakującym zbiegiem okoliczności.

Matrixy wszelkiego rodzaju zawsze się kiedyś kończą, a to z tego powodu, że wbrew wielu nowożytnym filozofiom świat JEST, i całe szczęście, że JEST, a do tego jest jakiś, dość określony. Nawet najcięższe bombardowanie kretyna medialnymi howitzerami potrafi mu skutecznie porazić mózg, ale nie jest w stanie całkowicie odgrodzić go od realnego świata. Owszem, do pewnego stopnia pozwala na wyłączenie synaps, dzięki którym mogłoby dojść do zderzenia wchłoniętej wiedzy o rzeczywistości z wdrukowanymi elementami matrixa, ale nie całkowicie, co gorsza – jak mówi nauka – synapsy potrafią się dość szybko regenerować.

Tak więc jeśli o piętnastej kretyn pogodnie wchłania informację o tym, że ktoś kogo mu przedstawiają na obrazie wywołanym bombardowaniem strumienia elektronów jako polskiego premiera jedzie gdzieś, hen, hen, by przywieść w walizce 300 pierdylionów czegoś (copyright Czarek Krysztopa), to może się jedynie martwić, czy temu komuś, kto to rzekomo jest premierem, przepuklina nie wywali pod ciężarem tej kasy. Informacja o tym, że się wszyscy rozjechali do domu, a kasy nie ma, może zostać co prawda zneutralizowana wskazaniem winnego (jakiś tam Kormoran, czy Kamerkoman) i zapewnieniem, że pierdyliony dowiozą w styczniu, a najpóźniej w kwietniu, niemniej jednak w czerwcu, a najpóźniej we wrześniu okaże się, że realnie to tych pierdylionów nie ma, bo ich brak jest elementem rzeczywistości, z której realną modyfikacją, jak było wspomniane, matrix sobie nie radzi.

Tu oczywiście znajduje swoje zastosowanie kolejna technika matrixa, a więc manipulacja czasem, to znaczy matrix - korzystając z rozpoznanego faktu, że kretyn ma bardzo ograniczoną zdolność zapamiętywania informacji niezwiązanej z trawieniem - modyfikuje przekaz, by w dłuższym okresie czasu zmienić go całkowicie, więc w czerwcu albo we wrześniu kretyn usłyszy, że tak jak było zapowiadane w listopadzie roku ubiegłego ktoś, o kim kretyn sądzi, że jest polskim premierem, ma zawieść obiecane przez nas trzysta zylionów (copyright Marcin Brixen), ale tym razem polskich złotych z naszych podatków, i będzie się przed znajomymi z pracy chwalił rozległą wiedzą tematu.

Niemniej jednak nawet najbardziej zbombardowany kretyn nie przeskoczy końca miesiąca, ponieważ jest to jak najbardziej związane z trawieniem, i zauważy, że w listopadzie kasa kończyła mu się dwudziestego drugiego, a w czerwcu kończy mu się trzynastego, jak zapłaci coraz wyższą ratę kredytu we franku, rachunek za ruski gaz, i musowy abonament matrixowy. To może doprowadzić do wykształcenia się synapsy łączącej elementy matrixa, a więc na przykład kogoś o kim się powszechnie sądzi, że jest premierem polskiego rządu, i kto zawozi zyliony polskich złotych gdzieś hen, hen, z elementami rzeczywistości trawiennej. A to może z kolei wieść do reaktywacji funkcji myślenia w pewnym, ograniczonym zakresie. Mózg pokryty kraterami powstałymi na skutek haratania medialnymi pociskami nie będzie w stanie odbudować realnego świata w całości i od razu, natomiast może doprowadzić do powstania ogólnego stanu napięcia i związanego z tym nieokreślonego przeczucia sprzeciwu. Ten sprzeciw może się w pierwszym rzędzie kierować ku temu, co pod ręką (a raczej przed oczami), a więc na przykład przeciwko komuś, o kim sądzimy, że jest premierem lub ministrem, a jesli uczucie będzie głębsze, to może być to złość na przekaz medialny jako taki, i przybrać formę sloganu ‘Telewizja kłamie!’.

Państwo możecie uśmiechać się wyrozumiale, ale dla kretyna będzie to oznaczało przewrót kopernikański w myśleniu, a co ważniejsze odcięcie się od pępowiny łączącej z ośrodkiem centralnie sterującym wytwarzaniem miraży.

Nas jednak interesuje nie wnętrze kretyna, ale zewnętrzny efekt, jaki przewrót kopernikański w jego jaźni może wywołać. Otóż masowe ‘odkretynianie’ i odkrywanie rzeczywistości może mieć efekt złowrogi dla matrixa samego, a tego jego twórcy nie życzyliby sobie, bo ich życie straciło by ten prawdziwy urok bytowania na cudzy koszt. Dlatego matrix musi ewoluować, a ponieważ ostateczne zderzenie z rzeczywistością jest, jak było już wspomniane, nieuniknione, jego twórcy muszą być gotowi na zastosowanie środków zaradczych do czasu, kiedy znów rządził będzie towarzysz AK-47, a w ostateczności tank (a moim zdaniem właśnie ku temu to zmierza), bo wtedy ilość ludzi inteligentnych nie ma znaczenia. I jednym z takich elementów ewolucji matrixa jest szukanie wilkołaka, który ma uzasadniać pacyfikację potencjalnych liderów i ideologów przyszłego buntu zanim się on wydarzy.

[cdn]