"Ciało córki opisane było nazwiskiem innej osoby" | |
Wpisał: Zdzisław Moniuszko | |
29.11.2012. | |
Ojciec stewardesy Justyny Moniuszko: "Ciało córki opisane było nazwiskiem innej osoby" Zdzisław Moniuszko, ojciec Justyny Moniuszko, stewardesy, która zginęła na Siewiernym, opowiada "Naszemu Dziennikowi" o tym, jak wyglądał moment identyfikacji ciała. Do Moskwy w tym celu polecieli jego zona, siostrzeniec i przyjaciel zmarłej stewardessy. (...) pani minister Ewa Kopacz poinformowała rodziny, że identyfikacje będą dla nich bardzo trudne, gdyż wszystkie ciała, które pozostały jeszcze do rozpoznania, są rozczłonkowane, że właściwie do identyfikacji pozostały tylko szczątki ciał. Moja żona była tą wiadomością wprost porażona. Dlatego do sali, w której leżało ciało Justyny, najpierw wszedł siostrzeniec i przyjaciel Justyny. Jak się okazało, pani minister niepotrzebnie doprowadziła moją żonę do tej, kolejnej już, strasznej traumy, gdyż ciało córki było - można powiedzieć - w stanie nienaruszonym. Wynikła jednak jeszcze inna bardzo przykra dla nas sytuacja, ponieważ okazało się, że ciała Justyny nie umyto po katastrofie. Było pokryte jakimś błotem. Dlatego siostrzeniec i przyjaciel Justyny stanowczo zaprotestowali, mówiąc, że matka nie może zobaczyć ciała córki w takim stanie. Dopiero po tej interwencji Rosjanie umyli ciało Justyny. Na tym jednak problemy się nie skończyły. Jak relacjonuje Zdzisław Moniuszko sytuacja dla osób bliskich była wyjątkowo trudna, a kontakty z Rosjanami upokarzające. Siostrzeniec mówił mi, że ciało córki było opisane imieniem i nazwiskiem innej osoby. Oni zwrócili na to, przez tłumacza, Rosjanom uwagę, ale co było z tą sprawa dalej - nie wiemy. Bardzo nas również zabolało, że choć prosiliśmy, aby Justynie włożono do trumny różaniec, Rosjanie nie zgodzili się na to. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego. Skandalem nazywam również nieubranie ciała córki w strój, który dostarczyliśmy do Moskwy. Przykrą sprawą dla naszej rodziny był też fakt, że wśród rzeczy Justyny, jakie nam zwrócono, nie było pierścionka, jaki dostała od mężczyzny, z którym miała się wkrótce zaręczyć. Nie było też jej dosyć cennego, szwajcarskiego zegarka, miał cyferblat z cyrkoniami. Chyba kogoś te kamyki skusiły. Ojciec Justyny Moniuszko z zakłopotanie przyznał także, że nie rozumie dlaczego nie zgodzono się na pożegnanie ofiar przy otwartej trumnie, jak nakazuje tradycja katolicka. Zamieszanie z ekshumacjami ciał ofiar katastrofy także w ich rodzinie zasiało niepewność, czy aby na pewno modlą się przy grobie ich córki. Te wszystkie ekshumacje, fakt zamiany ciał, ujawnienie przerażających zaniedbań, jakie do tego doprowadziły, zasiały w naszych sercach niepokój. Ten ból potęgują pełne nienawiści, ostatnie wypowiedzi niektórych członków rządzącej partii, m.in. posła Niesiołowskiego, które są kierowane do najbliższych ofiar katastrofy smoleńskiej. Słowa posła Niesiołowskiego skierowane do pani Joanny Racewicz uważam za obrzydliwe i nieludzkie. Bardzo mną wstrząsnęły. To przekracza wszelkie granice. Do czego jeszcze ten poseł, za aprobatą swoich przełożonych, może się posunąć, strach nawet myśleć. Nie mogę zrozumieć, jak rządzący, którym Naród zaufał, powierzając im władzę, mogą tak nieludzko obrażać wdowy po tych wybitnych Polakach, którzy zginęli pod Smoleńskiem?! To jest karygodne. źródło: naszdziennik.pl.Wuj |